Komisja Europejska zarzuca nam brak książki telefonicznej obejmującej użytkowników wszystkich sieci - komórkowych i stacjonarnych. Chodzi o brak transpozycji do polskiego prawa unijnej dyrektywy z 2002 roku, o czym KE wielokrotnie informowała polski rząd. Ponieważ procedury polubowne nie przyniosły rezultatu, KE już w lipcu poinformowała, że skieruje sprawę do Trybunału.
Komisja Europejska uważa, że istnienie w Polsce kilku oddzielnych spisów abonentów jest niewystarczające. Polska jest zobowiązana unijnym prawem do zapewnienia konsumentom dostępu do jednego spisu, obejmującego różnych operatorów. Forma udostępniania danych jest bez znaczenia: może to być tradycyjna książka telefoniczna, infolinia, albo strona internetowa.
KE ubolewa, że w Polsce w prowadzonym przez Telekomunikację Polską ogólnokrajowym biurze numerów nie ma możliwości uzyskania informacji np. o abonentach sieci Plus. Tymczasem ktoś, kto szuka numeru telefonu znajomego, nie musi wiedzieć, z jakiej sieci on korzysta.
Zgodnie z unijnym prawem, w spisie telefonów powinny być dane wszystkich użytkowników sieci stacjonarnych (chyba że tego nie chcą - zasada opt-out) oraz komórkowych, w tym tych, którzy używają telefonów na kartę - o ile wyrażą takie życzenie (tzw. zasada opt-in).
Z tych samych powodów KE skierowała też do Trybunału sprawę przeciwko Łotwie.
O nakazie prowadzenia takiego ogólnego spisu abonentów przez Telekomunikację Polską, który nalożył na nią UKE, pisaliśmy w tej wiadomości i tej wiadomości. 15. września TP została ukarana za zwłokę, od czego się odwołała.
Źródło tekstu: PAP, Puls Biznesu, wł