DAJ CYNK

Tematy PEM i 5G znowu w sejmie. I niestety ponownie było śmiesznie

orson_dzi Arkadiusz Dziermański

Felietony

Wpływ większego natężenia PEM na inne urządzenia

Tradycyjnie już, nie gwarantuję żadnej poprawności wypowiedzi osób związanych ze stroną protestującą.

Wśród opinii strony protestującej często pojawia się argument mówiący, że pola elektromagnetyczne o wyższym natężeniu wpłyną na działanie urządzeń takich jak np. rozruszniki serca. Ten temat poruszył Krzysztof Sieczkarek z Instytutu Logistyki i Magazynowania oraz bardzo mocno naciskała na niego dr inż. Jolanta Karpowicz z Instytutu Medycyny Pracy. Oboje jednak zapomnieli, że ten temat nie leży w gestii Ministerstwa Zdrowia, Cyfryzacji, ani projektu rozporządzenia zmieniającego normy PEM. Wpływ pól elektromagnetycznych, tzw. kompatybilności elektromagnetycznej zajmuje się Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE).

Obecni na spotkaniu profesorowie uspokajali jednak, że żadne problemy nie wystąpią. Urządzenia, które są w Polsce działają przecież w innych krajach, gdzie normy od dawna są wyższe.

Poseł Sachajko - pozbyć się 1G i 2G i po problemie!

Poseł Jarosław Sachajko znalazł idealny sposób na rozwiązanie problemu zapychających się sieci komórkowych. Jego zdaniem:

Urządzenia 1G i 2G są nieefektywnie wykorzystywane i może wystarczy je (sieci, red.) zlikwidować i wtedy mamy bardzo dużo wolnego pasma w środowisku.

Poseł zapomniał, choć wydaje mi się że zwyczajnie mógł nie wiedzieć, że w Polsce w sieci 2G działa wiele urządzeń użytku publicznego. Wystarczy wspomnieć o terminalach płatniczych i bankomatach. Więc nie można tak zwyczajnie wyłączyć sieć GSM i uruchomić na niej sieci 5G. 

Odpowiedzi w tej sprawie udzielił dr inż. Jerzy Żurek, dyrektor Instytutu Łączności. Podał przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie faktycznie z sieci GSM zrezygnowano. Różnica jest taka, że USA to bogaty kraj i bogate społeczeństwo. Obywateli stać na nowe telefony kompatybilne z nowymi generacjami sieci, a kraj jest na tyle bogaty, że jest w stanie zapewnić zasięg nowych technologii tam, gdzie obywatel tego potrzebują.

Strona "społeczna" zawsze w formie. Przekręty, pornografia, masowe zgony i kontrola umysłu

Po środowiskach naukowych głos zabrała strona społeczna protestująca. Zaczął Zbigniew Gelzok, prezes fundacji Prawo do życia, określający się mianem geniusza/sawanta. Jego wypowiedź nikogo nie zaskoczyła. Powtarzał jak mantrę o tym, że w Polsce mamy 40 tys. nielegalnie zbudowanych stacji bazowych sieci komórkowych (to nic, że stacji bazowych w Polsce jest ok 27 tys.), 81% dzieci nie ćwiczy czemu winne są telefony komórkowe, a 1/3 przesyłu danych mobilnych to pornografia. A rozwój sieci komórkowych przyczyni się do szerzenie pornografii wśród dzieci.

Dr nauk ekonomicznych Barbara Gałdzińska-Calik, krakowska ekspert ds PEM również nie wniosła niczego nowego do swoich wypowiedzi. Nawiązywała do wielu badań, które są pomijane przez np. Ministerstwo Zdrowia (a często krytykowane przez środowiska naukowe) oraz masowych zgonów, które rzekomo występują w całej Polsce, aż od czasów wprowadzenia sieci 3G. Jej zdaniem nikt nie sprawdza przyczyny śmierci tych osób, a na pewno nadajniki sieci komórkowych odgrywają tu dużą rolę.

Inż. Paweł Wypychowski, "ekspert" Instytutu Spraw Obywatelskich, określił się mianem samouka i dodał, że przestudiował chyba wszystko co jest na świecie dostępne na temat PEM. Zaznaczył, że nie rozumie dlaczego potrzeba biznesu, czyli operatorów i sieci komórkowych, wymusza zmianę norm w Polsce. Jego zdaniem to biznes ma się dostosować do norm, a same normy muszą być przede wszystkim bezpieczne. Dodatkowo to samorządy, podobnie jak w przypadku smogu, powinny mieć możliwość stosowania własnych norm i prowadzenia działań mających na celu zmniejszenie emisji PEM, jeśli pojawi się taka potrzeba. Warto dodać, że Paweł Wypychowski jest autorem kuriozalnej "ekspertyzy" przygotowanej dla Instytutu Spraw Obywatelskich (o której pojawi się niedługo osobny materiał) oraz właścicielem sklepu sprzedającego m.in, farby ekranujące i bieliznę chroniącą przed promieniowaniem.

Wtórował mu Paweł Górski z Instytutu Spraw Obywatelskich. Jego zdaniem po doświadczeniach społeczeństwa z bagatelizowaniem tematu smogu oraz szkodliwości palenia papierosów, ludzie myślący niekoniecznie mózgiem, ale sercem, są słusznie podejrzliwi w stosunku do emisji PEM. Zapytał też, dlaczego w artykule dzisiejszego wydania Dziennika Gazety Prawnej na temat onkologii nie mówi się nic o zagrożeniach ze strony pół elektromagnetycznych. Ale o to raczej powinien pytać wydawcę gazety.

Ewa Pawela, sygnalistka kontroli umysłu, nie mogła nie nawiązać do swojej "profesji". Opowiadała o tym, że doniesienia z Australii mówią o tym, że już przygotowania do uruchomienia sieci 5G pokazały, że wysokie częstotliwości zwiększają uzależnienie dzieci od telefonów komórkowych. A przy tym:

Powszechnie wiadomo, że dizajnerzy technik telekomunikacyjnych nie kryją się z tym, że ich celem jest wpływanie na zachowania i emocje odbiorców.

Dodała również, że nadajniki sieci 5G:

(...) mogą śledzić precyzyjnie poruszające się obiekty. A wiązka może być tak precyzyjna laserowo i mikrofalowo, że może stymulować konkretne obszary mózgu. (...) Nasz mózg będzie polem bitwy w przyszłości.

Nie zawiódł również Witold Hake, czyli ofiara elektronicznych tortur. Zaprezentował zdjęcia mierników pól elektromagnetycznych, które w warszawskich mieszkaniach wykazały mocne promieniowania na poziomie 1000-2000 V/m (nowe normy PEM zakładają maksymalną moc na poziomie 61 V/m). Nie mogło zabraknąć przywołania bloku przy ul. Krowoderskich Zuchów w Krakowie, gdzie połowa mieszkańców umarła i to ta połowa, która była wystawiona na promieniowanie ze strony okolicznego nadajnika. Podał przykład pewnego Pana, który kupił mieszkanie przy Wiejskiej w Warszawie. W mieszkaniu miał problemy ze snem, słyszał pisk w uszach i miał plamy na skórze. Dolegliwości ustawały po opuszczeniu mieszkania. Winne miało być oczywiście promieniowanie z nadajników. Zdaniem Witolda Hake w Polsce powinna istnieć specjalna policja, która działałaby właśnie w takich sprawach. Bo np. podobne sytuacje dzieją się podczas prywatyzacji kamienic. Bo:

Ktoś kupuje kamienice, ustawia sprzęt i truje ludzi przez ściany aż umierają, a potem już tylko dzika reprywatyzacja.

Narrację kontynuowała Zofia Filipiuk ze stowarzyszenia STOPZET. Może bez komentarza posłużę się cytatem:

Jest w Polsce duża grupa osób poddawanych elektronicznemu terroryzmowi. Zwracam się do obecnych posłów o powołanie specjalnej komisji, która się zajmie terroryzmem elektronicznym. Jest w Polsce masa osób, które nie wiedzą gdzie mają się udać ze swoimi problemami. U nas w stowarzyszeniu są osoby, które są poddawane promieniowaniu termicznego i temu drugiemu. Wywołujące m.in. utraty pamięci, a kiedy jest skierowana w nasze mózgi, może dojść do porażenia aparatu ruchu.

Wracając do 5G, to ewidentnie technologia o charakterze militarnych, związana z wojskowością. Sieć 5G została opracowana przez międzynarodową agendę telekomunikacji, na częstotliwościach wykorzystywanych przez wojsko do oddziaływania na ludzi.

Debata o niczym. Jak zwykle

Jeśli ktoś myślał, że spotkanie Zespołu Parlamentarnego cokolwiek zmieni lub wniesie jakąkolwiek merytoryczną wartość do trwającej od wielu miesięcy dyskusji, był w wielkim błędzie. Dyskusja nadal stoi w martwym punkcie. Z jednej strony mamy naukowców mówiących o tym, że 5G i wyższa emisja PEM nie są w stanie nam zagrozić. Z drugiej coraz ciekawsze argumenty naukowców mających coraz dziwniejsze teorie (ataki służb, brak 5G na świecie) oraz strony protestującej, która nie przestaje wymyślać coraz bardziej absurdalnych argumentów. Kontrola umysłu i elektroniczne tortury są wiecznie żywe.

Przypomnę tylko, że było to posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci. Czy ten temat był poruszony? W zasadzie trzy razy. Po raz pierwszy, w przypadku pornografii wśród dzieci, której jedyną przyczyną są rzekomo sieci komórkowe, Drugi raz w kontekście Francji, gdzie zakazano sieci Wi-Fi w szkołach. Ale nie dlatego, że jak twierdzi ekspertka PEM z Krakowa, żeby chronić je przed promieniowaniem, ale dlatego żeby skupiły się na nauce, a nie Internecie w telefonach. I po raz trzeci, że potrzebne są kampanie edukujące z zakresu zagrożeń czyhających na dzieci w sieci. A takie są prowadzone przez Ministerstwo Cyfryzacji.

Mam nadzieję, że na kolejnych posiedzeniach faktycznie Zespół zajmie się swoim tytułowym powołaniem. W przeciwnym wypadku będzie on równie użyteczny co Zespół Miłośników Nordic Walkingu założony przez posłów PiS (to nie jest żart). Choć z drugiej strony, raz na jakiś czas warto posłuchać o kontroli umysłu w sieciach 5G. Darmowa fantastyka na dobrym poziomie jest zawsze mile widziana. Ale tylko w odpowiednich dawkach.

Dzisiejsze posiedzenie zespołu trwało kilka godzin, a w momencie pisania tego zdania, nadal trwa. Aktualnie była radna z Krakowa odczytuje fragmenty dokumentów z Krakowa z 2016 roku. Po co i jaki ma to związek z cyberbezpieczeństwem dzieci? Nie wiadomo. I chyba już nie chcę tego wiedzieć. A przynajmniej nie dzisiaj.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News