DAJ CYNK

Recenzja gry Umiro

orson_dzi

Felietony

Mechanika rozgrywki



Każda z plansz jest widzianym z góry labiryntem, najeżonym różnego rodzaju przeszkodami. Zarówno statycznymi, jak i poruszającymi się. Naszym zadaniem jest doprowadzenie bohaterów do umieszczonych na mapie świętych kryształów, które przywracają im pamięć. Aby to zrobić musimy zaplanować trasę, którą rysujemy na ekranie. Po drodze możemy też zebrać dodatkowe kryształy, ale są one umieszczone w trudno dostępnych miejscach. Ich zdobycie znacznie utrudnia ukończenie planszy. Po narysowaniu ścieżki i rozpoczęciu ruchu musimy dokładnie obserwować poczynania bohaterów, tak aby w przypadku niepowodzenia odpowiednio zmodyfikować trasę. W sumie do przejścia jest 40 etapów, podzielonych na 4 rozdziały.

Grafika i dźwięk



Na pierwszy rzut oka grafika Umiro przypomina tytuły pokroju Journey. Pastelowe, miłe dla oka kolory w połączeniu z baśniowym otoczeniem wyglądają bardzo ładnie i potrafią skutecznie wciągnąć w rozgrywkę. Gra wygląda momentami jak ręcznie namalowana i nie trudno to docenić. Dzięki temu można poczuć, że nie gramy w pozycję przygotowaną byle jak "na kolanie", która ma tylko zarobić, bez dostarczenia użytkownikowi dopracowanego produktu.

Muzyka została idealnie dobrana do oprawy graficznej. Jest łagodna i nawet słuchając jej ze słabego głośnika w smartfonie można skutecznie odciąć się od otoczenia. Korzystając ze słuchawek można całkowicie zatopić się w świat gry. Zazwyczaj porażkom w grze towarzyszą bardzo irytujące dźwięki. Wtedy denerwujący jest nie tylko sam fakt niepowodzenia, ale dodatkowo dźwięk i drwiące wypowiedzi bohatera lub przeciwników. W Umiro miałem wrażenie, że zdenerwowanie gracza to ostatnia rzecz, jaką twórcy chcieli wywołać. Tutaj nawet dźwięki porażki są miłe dla ucha.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News