DAJ CYNK

Gotham Knights - miał być nietoperz, wyszedł nietoperek

Damian Jaroszewski (NeR1o)

Gry


Gotham Knights to jedna z gier, na którą w tym roku czekałem najbardziej. Częściowo dlatego, że Batman to jeden z moich ulubionych herosów. Szkoda, że produkcja, chociaż pokazuje potencjał, to go nie wykorzystuje.

Odnoszę wrażenie, że 2022 roku niespecjalnie rozpieszczał nas pod względem gier. Na palcach jednej ręki mogę wymienić tytuły, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Niekwestionowanym królem jest dla mnie God of War: Ragnarok, ale świetnie wypadły też Elden Ring, Stray, Horizon Forbidden West czy Dying Light 2. Sami przyznacie, że to niewiele, jak na dotychczasowe 11 miesięcy. 

Liczyłem, że do tego grona dołączy Gotham Knights. Była to produkcja, na którą czekałem, bo uwielbiam Batmana i wszystko, co z nim związane. Liczyłem, że twórcy serii Arkham (a przynajmniej jej części) doskonale wiedzą, czego oczekują fani. Byłem pewien, że tym właśnie Gotham Knights będzie, czyli trochę lepszym Arkham bez Batmana, ale z kooperacją. Trochę to czuć. Widać w grze potencjał, ale głównie ten niewykorzystany.

Gotham Knights recenzja

Czym jest Gotham Knights?

Gra zaczyna się od rewelacyjnej sekwencji filmowej, w trakcie której Batman umiera. To z jednej strony informacja szokująca, a z drugiej nie zaskakuje. Twórcy gry nie ukrywali, że to właśnie śmierć Bruce’a Wayne’a będzie główną osią, wokół której będzie się kręcić fabuła produkcji. Chociaż wszyscy starają się to ukryć, to miasto szybko zauważa brak swojego obrońcy. Przestępcy czują się coraz pewniej i w Gotham zaczyna panować chaos. Muszą nad nim zapanować członkowie nietoperzej rodziny, czyli Nightwing, Red Hood, Robin oraz Batgirl.

Brzmi jak pełnoprawna produkcja dla jednego gracza z ciekawą fabułą i otwartym światem? Nic dziwnego, bo tym właśnie Gotham Knights jest. Twórcy gry sami ukręcili na siebie bata, posługując się nieprecyzyjną komunikacją już na etapie zapowiedzi i późniejszej promocji. Marketing wskazywał, że gra może być czymś zupełnie innym. Mocno podkreślany był aspekt kooperacyjny, który jest tutaj tak naprawdę tylko dodatkiem. Nie ma obowiązku grania z kimś. Powiem więcej, grając w pojedynkę w ogóle nie czuć, jakby coś się traciło. To gra dla pojedynczego gracza z krwi i kości i to dobrze, ale pokazuje, że gdzieś tam w WB Montreal jednak panował chaos. Widać to też po samych doświadczeniach płynących z gry, gdyż wiele aspektów zostało jednak zmienionych pod co-opa, na czym gra mocno traci.

Gotham Knights recenzja

Weźmy na przykład misje. Z jednej strony mamy dość ciekawą, chociaż przewidywalną fabułę, a z drugiej gra jest poszatkowana na pojedyncze misje i patrole, aby znajomy, gdy już zdecydujemy się na zagranie w trybie kooperacji, nie czuł się zagubiony. Dlatego patrolujemy ulice, robimy misje i wracamy do bazy. Kilka scenek, rozmów i znowu to samo. Z czasem zaczyna to być nużące, a gra traci na płynności. To trochę jakby zamówić pyszne danie, ale każdy składnik dostawać osobno. Na papierze wychodzi na to samo, ale w praktyce różnica jest ogromna.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne