Najszybsze 5G w Polsce – nasz test. Grudzień 2020
W 2020 roku bacznie przyglądamy się rozwojowi technologii 5G na polskim rynku. Pierwszy był Plus, którego sprawdzaliśmy w Łodzi, Szczecinie, Poznaniu, Katowicach i rzecz jasna w Warszawie. Gdy doszło 5G innych operatorów, ruszyliśmy z testami porównawczymi. Sieci nie stoją jednak w miejscu – nieustannie poprawia się ich zasięg. Czas więc na kolejną rundę naszych igrzysk 5G ;-).

Pierwsze testy 5G były bardziej studiowaniem map zasięgu niż swobodnym korzystaniem z sieci
Testy 5G w Warszawie prowadziłem w ostatnich miesiącach na kilku smartfonach czterech marek – dwóch Xiaomi, dwóch Samsunga oraz po jednym telefonie ZTE i LG – i moje doświadczenie były mieszane. Z jednej strony 5G zapewniało niezłe osiągi, ale z drugiej musiałem się trochę natrudzić, by się w pełni o tym przekonać – zwłaszcza podczas testów Plusa, bo dotąd w Warszawie operator miał zaledwie 10 stacji bazowych z 5G. I kiedy pozostali uruchomili i rozbudowali zasięg prawie wszędzie, to sprawdzenie Plusa wymagało wędrówek po mieście między kilkoma nielicznymi nadajnikami.
Wtem! Plus rozbudował swoje 5G. I do razu wszystko się zmieniło...
W listopadzie Plus zapowiedział, że będzie rozbudowywał swój zasięg 5G w zakresie 2600 MHz TDD i w 2021 roku zamierza zaoferować 5G na ponad 1700 stacjach, obejmując w ten sposób 11 mln osób i ponad 150 miejscowości. Pierwsze prace wykonał jednak tuż po ogłoszeniu swoich planów.



I tak oto niespodziewanie w Warszawie w krótkim czasie przybyło blisko 140 nowych stacji 5G. Nowa mapka zasięgu 5G Plusa w Warszawie pokazała, że szybki internet dostępny jest na bardzo dużych obszarach miasta, a nawet w miejscowościach podwarszawskich, jak Pruszków, Legionowo czy Wołomin. Co jednak ciekawe, nie jest to pokrycie 100% i nawet w centralnych punktach Warszawy są „turkusowe plamy” - takim kolorem Plus oznacza na swojej mapie LTE-A, gdzie nie ma jeszcze „czerwonego” 5G. Mimo tego zasięg powiększył się imponująco i diametralnie zmienia to wrażenia z użytkowania tej sieci.
Czy takie testy w ogóle mają sens?
Chodzi sobie redaktor Telepolis po mieście, klika w smartfonik, coś mu tam wyjdzie albo nie wyjdzie, a później, ogłasza, że to wielkie testy 5G. Tak myślicie? No to trochę macie rację, bo oczywiście spacery po przypadkowych miejscach ze Speedtestem nie pozwalają na wyciągnięcie stuprocentowych wniosków, że sieć X działa dobrze, a Y tak sobie. Co więcej, świetny wynik osiągnięty rano może być już nie do odtworzenia wieczorem, albo też rezultaty będą się diametralnie różnić w odstępie 50 metrów.
To wszystko prawda, ale z drugiej jednak strony, jak już wspomniałem, to nie są pierwsze testy 5G, jakie przeprowadziłem i widzę pewną powtarzalność. Te wyniki, które teraz przedstawiam, w przeważającej części nie różnią się wielkością lub wzajemnymi proporcjami od tych poprzednich, a uzyskanie dużych prędkości wymagało za każdym razem kilku lub kilkunastu prób, przesuwania się po 10, 50, 100 metrów, sprawdzania różnych miejsc, by nie rzucić zbyt pochopnie krzywdzącego werdyktu.
W porównaniu do wcześniejszych testów w Warszawie da się jednak zauważyć o wiele, wiele większy zasięg Plusa. Wcześniej miałem „dyżurne” 2-3 stacje bazowe (ze wszystkich 10), gdzie sprawdzałem możliwości 5G i gdzie bez problemu wyciągałem 400-450 Mbps. Teraz jednak zasięgiem 5G Plusa objęte są bardzo duże obszary Warszawy, więc zmienia to reguły gry...
Teraz ruszyłem w miasto, nie po to, by łowić maksymalne wyniki, lecz by sprawdzić, jak z 5G mógłby korzystać każdy mieszkaniec Warszawy. Testy prowadziłem bez specjalnego wybierania znanych mi stacji bazowych, zerkając jednak kontrolnie na nowe mapy zasięgu Plusa, bo na nich zmieniło się najwięcej.
Do pomiarów wykorzystywałem smartfon Samsung Galaxy S20 FE 5G, który już wcześniej wykazał się sprawnym działaniem w każdej z naszych sieci 5G.
Dzień pierwszy: na Dolnym Mokotowie jak w rakiecie
O korzyściach wynikających z postawienia nowych przekaźników 5G Plusa przekonałem się, w ogóle nie wychodząc z domu. Okazało się, że w mojej okolicy jest kilka nadajników 5G, a ja w całości objęty jestem zasięgiem. Rewelacja!
Z mojego domu smartfon widzi dwie stacje bazowe. Jedną ku swej radości odnalazłem 50 metrów w linii prostej od wyjścia z budynku. Druga oddalona jest o 500 metrów i… to właśnie z nią częściej łączył się testowany Samsung Galaxy S20 FE 5G. Żeby przełączyć się na ten bliższy przekaźnik, musiałem wyjść na klatkę i podejść do okna z drugiej strony. To pokazuje, jak duże jest jednak tłumienie 5G w 2600 MHz TDD. Ta dalsza stacja bazowa nie ma na swojej drodze prawie nic, ta bliższa oddzielona jest kilkunastoma metrami betonu.
Jakie były wyniki testów? Rezultaty z wnętrza mieszkania lub z klatki (bez względu czy przy otwartym oknie, czy zamkniętym) były bardzo podobne – 150-190 Mbps. To niewiele jak na możliwości sieci, ale też znacznie więcej niż osiągało LTE w tych samych miejscach. Po przełączeniu się na LTE-A transfer spadał do… około 10 Mbps, w porywach do 20 Mbps. To nic nowego – w Warszawie podobną zależność obserwowałem już nie raz wcześniej. Jeżeli nawet wyniki 5G nie były kosmiczne, to porównanie do LTE oznaczały rezultaty kilkukrotnie czy nawet dziesięciokrotnie lepsze.
Po wyjściu z budynku sytuacja diametralnie się zmienia. Na ulicy z najbliższego nadajnika wyciągałem 340-360 Mbps. Po oddaleniu się na 100 metrów zasięg 5G ginął, ale kilkadziesiąt metrów dalej odkryłem kolejną stację bazową 5G. Na tym nadajniku osiągnąłem też niezłe rezultaty zbliżone do 300 Mbps.
A jak w mojej okolicy wypada konkurencja? Z okna łapię z daleka zasięg 5G nadajnika NetWorkS!, gdzie 5G ma i T-Mobile i Orange, jednak żeby w pełni sprawdzić możliwości sieci, muszę przejść się około 100 metrów dalej. Do nadajnika Play mam z kolei około 250 metrów. Pomiary we wszystkich przypadkach są bardzo nieprzewidywalne – średnio od 100 do 180 Mbps. Podobne wyniki osiągam też na kolejnej grupie stacji bazowych, dwie ulice dalej.
Testy 5G w mojej najbliższej okolicy zakończyły się wynikami pobierania: 357 Mbps w Plusie, 111 Mbps w Play, 167 Mbps w Orange i 197 Mbps w T-Mobile, dwa ostatnie rezultaty osiągnięte zostały na jednej, wspólnej dla operatorów stacji NetWorkS!, co jest też regułą w innych punktach miasta.
Dzień pierwszy: pośrodku wielkiego 5G w Plusie
Po rozbudowie 5G Plusa, w Warszawie pojawiły się gigantyczne obszary objęte zasięgiem, niektóre nawet w dość zaskakujących miejscach, gdzie znajduje się niewiele budynków. Jeden z dużych terenów obejmuje także moją dzielnicę i mogłem sprawdzić 5G Plusa już tym razem w całkiem losowych miejscach, przemieszczając się autobusem. Oddalając się od centrum, niemal cały czas pozostawałem w faktycznym zasięgu 5G, a przeskoki na LTE zdarzały się rzadko, co naprawdę robi świetne wrażenie.
Wyniki podczas pobierania też były niczego sobie – od najsłabszego 88 Mbps do 274 Mbps. Trudno narzekać, tym bardziej że w tych samych miejscach LTE jest kilkukrotnie wolniejsze. Ten mały test dowiódł, że przemieszczając się po Warszawie środkami komunikacji miejskiej, można liczyć na naprawdę szybki internet 5G Plusa. Niestety, późniejsze testy dowiodły, że jeszcze nie wszędzie jest tak „czerwono”.
Zobacz: [Aktualizacja] Jak szybkie jest 5G Plusa? Sprawdziliśmy to w Szczecinie
Zobacz: Jak szybkie jest 5G Plusa? Katowice to pół gigabita w kieszeni
Dzień drugi: w środku parku Łazienki Królewskie
Wśród miejsc, które na mapie Plusa zaznaczone zostały na czerwono (czyli 5G), są Łazienki Królewskie, jedno z najpopularniejszych miejsc turystycznych. Dla nas jest ono ciekawe z innego powodu – w parku nie ma stacji bazowych, a te, które zapewniają łączność 5G, umieszczone są na obrzeżach zielonego terenu. Byłem ciekaw, jak na takim obszarze spisują się sieci 5G.
Szybko się jednak okazało, że mapa Plusa w części tego obszaru jest niezbyt dokładna, bo smartfon nie łapał 5G. Zagłębiając się w park, cały czas pozostawałem w zasięgu LTE. Kiedy już miałem zawrócić, złapałem sieć 5G niemal w samym środku parku, jednak co chwila ją gubiłem. Stabilne połączenie uzyskałem dopiero przy Pałacu na Wodzie, czyli po przejściu 2/3 parku.
Do kolejnego nadajnika po drugiej stronie było około 300 metrów oddzielonych drzewami. Tradycyjnie T-Mobile i Orange korzystały z tej samej stacji bazowej, Plus ze stacji na sąsiednim budynku, najdalej do 5G miał Play (ok. 700 m), który wypadł też w tym teście najgorzej. Chociaż na górnej belce wyświetlało się połączenie 5G, fioletowy operator pozwolił w tym miejscu skorzystać tylko z LTE z wynikiem 83,6 Mbps. W T-Mobile, w 5G, smartfon wykręcił 111 Mbps, Orange 113 Mbps. A Plus? W 5G udało mi się tam złapać 161 Mbps, całkiem ładny wynik, jak na środek parku.
Dzień drugi: w wąskich ulicach wokół Starego Miasta
Niestety, w centrum Warszawy mapa zasięgu 5G w Plusie przypomina ser szwajcarski, którego dziury znajdują się w wielu kluczowych punktach miasta, na przykład na terenie Uniwersytetu Warszawskiego czy Starego Miasta. Jadąc w tamtym kierunku, w kilku miejscach łapałem 5G, jednak szybko sieć przełączała się z powrotem na LTE.
Po raz kolejny okazało się, że mapa zasięgu Plusa trochę więcej obiecuje, niż można uzyskać, ale w końcu na obrzeżach Starego Miasta, na ulicy Miodowej udało mi się znaleźć stacje bazowe wszystkich operatorów umieszczone na jednym budynku.
Poza Playem pozostali operatorzy zapewniali pełen zasięg 5G. Test Playa przeprowadziłem więc w LTE-A, ale to właśnie w tej sieci uzyskałem najlepszy wynik dla tego miejsca: 190 Mbps. Bardzo dobry rezultat jak na centrum Warszawy. Pozostali operatorzy, w 5G, wypadli słabiej – Plus 178 Mbps, T-Mobile 93,9 Mbps i Orange 58,6 Mbps.
Wszystkie testy prowadzone były w dość specyficznym miejscu – anteny operatorów widać było w linii prostej na dachu kilkupiętrowej kamienicy, ale rozchodzenie się sygnału mogły utrudniać inne podobne budynki o grubych murach, tworzące korytarz z ulicą pośrodku. Uzyskanie tych najlepszych wyników poprzedzone było wieloma próbami na odcinku około 200 metrów.
Dzień drugi: w poszukiwania straconego 5G pod Pałacem Kultury
Omijając dziury w serze, dotarłem w okolice Pałacu Kultury, gdzie zasięg 5G Plusa jest również szczątkowy, jednak udało mi się tam odnaleźć stację bazową zarówno tego operatora, jak i tandemu Orange z T-Mobile ze wspólnym przekaźnikiem NetWorkS!. Przekaźnik umieszczony jest na Placu Defilad, na jednym z rogów pałacu, na wysokości kilkunastu metrów. Z kolei w rejonie Domów Centrum zlokalizowana jest stacja bazowa 5G Play.
To bardzo trudny teren – nie tylko ścisłe centrum Warszawy, ale też okolica, gdzie wyrosło kilka wysokościowców z licznymi biurami (m.in. polskiego Google’a), jest tam zawsze spory ruch w sieciach i duże obciążenie. Czy coś mogłoby tu pójść nie tak? Mogło.
Osiągnięte tu wyniki 5G były jednymi z najgorszych, jakie w ogóle zanotowałem podczas wszystkich testów w Warszawie w ciągu ostatnich miesięcy. Plus wykręcił w 5G podczas pobierania 249 Mbps. To słabo? Nie, to bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę okoliczności!
Natomiast fatalnie spisała się konkurencja. Niekiedy prędkość pobierania w 5G spadała… poniżej 10 Mbps. Po wielu, wielu próbach znalezienia optymalnego kąta udało mi się znaleźć jeden punkt, gdzie w T-Mobile uzyskałem 63,1 Mbps, a w Orange 69,2 Mbps. Dziesięć metrów dalej – 20-30 Mbps. A Play? W przypadku tej sieci musiałem też się trochę nachodzić, a maksimum, jakie wyciągnąłem, to 25,1 Mbps w 5G. W LTE w tym samym miejscu – 15 Mbps.
Muszę jednak przyznać, że w pobliżu, w centrum Warszawy wcześniej uzyskiwałem o wiele lepsze wyniki. Zarówno na Galaxy S20 SE 5G, jak i na innych telefonach, w różnych sieciach, w różnych punktach w tej okolicy osiągałem prędkości rzędu 150-250 Mbps i akurat te najlepsze nie należały do Plusa, bo tego operatora wcześniej tam nie miałem okazji sprawdzić. Ten najlepszy z wyników, w T-Mobile, wykręciłem w wąskiej ulicy pełnej wysokich budynków – na Nowogrodzkiej. Ale to był inny dzień i inna sytuacja…
Dzień trzeci: tylko z Plusem, tramwajem przez Górny Mokotów
Warszawska dzielnica Mokotów to jeden z większych terenów 5G na mapie Plusa. To już nie tylko kilka ulic, ale całe obszary miasta, obejmujące wiele znaczących punktów tej części Warszawy, jak budynki Telewizji Polskiej, gmach Polskiego Radia czy nieco dalej – znana z memów i powiedzonek dzielnica korporacyjnych biurowców, zwana Mordorem.
Objęcie takiego obszaru stabilnym zasięgiem 5G w technologii 2600 MHz TDD wydaje się sporym wyzwaniem, więc postanowiłem sprawdzić, jak się powiodło Plusowi. Na położonym na skarpie Górnym Mokotowie wsiadłem w tramwaj 18. Tutaj niedaleko znajduje się jeden z tych nadajników, które łapałem wcześniej spod skarpy, z okna swojego mieszkania. Niestety, moje nadzieje na spektakularny transfer szybko się rozwiały. Z trudem łapałem 5G, a smartfon co chwila przełączał się na LTE. Uzyskane tam wyniki w 5G były wręcz dramatyczne, chwilami nie przekraczały nawet 40 Mbps.
Chyba 5G i tramwaje się nie lubią – zacząłem szukać wyjaśnienia, ale w tej chwili pojazd skręcił na ulicę Woronicza, jadąc w stronę TVP, i nagle 5G Plusa wystrzeliło. Tam już łapałem rezultaty 120 – 130 Mbps, a najwięcej, ile wykręciłem, to 140 Mbps. Bez sensacji, ale gwarantuje to stabilny dostęp do internetu w ruchu, co też stanowi wyzwanie.
Dzień trzeci: w Mordorze wysysa 5G
Jadąc tramwajem 18, dotarłem w okolice Mordoru, czyli dzielnicy korporacyjnych biurowców. Znałem już trochę to miejsce z pierwszych testów 5G Plusa, ale wtedy nie miałem okazji sprawdzić konkurencji, a do tego Plus znacznie rozbudował tam swój zasięg. Wcześniej napotkałem w tej okolicy duże problemy ze złapaniem 5G, chciałem sprawdzić, co się zmieniło.
Czerwony obszar na mapie Plusa powiększył się, ale nie udało mi się uzyskać spektakularnych wyników, te w Plusie były nawet nieco słabsze niż rezultaty osiągnięte w maju. Wtedy tylko w jednym puncie wykręcałem powyżej 300 Mbps, dalej zasięg zanikał. Tym razem zasięg był o wiele lepszy, pozostawałem niemal cały czas w 5G Plusa, ale wykręciłem tam maksymalnie 246 Mbps. Było też sporo pomiarów powyżej 100 Mbps, niektóre zbliżały się do 200 Mbps. Plus wypadł więc tam stosunkowo dobrze, za to znacznie namęczyłem się z konkurencją.
Blisko nadajnika 5G Plusa (na dachu biurowca operatora) znalazłem zgrupowanie anten 5G pozostałych sieci. Mogłem więc dokonać łatwego porównania, jednak wszyscy trzej operatorzy wypadli słabo. Chodząc wzdłuż ulicy i zagłębiając się w przecznice oraz prześwity między budynkami, osiągałem wyniki 30, 40 w porywach do 60 Mbps, choć zdarzyły się i kwiatki około 20 Mbps. W ciągu godziny (sic!) takich wędrówek udało mi się ustrzelić niepowtarzalne, jednostkowe wyniki: Orange 107 Mbps, Play 117 Mbps i T-Mobile 110 Mbps. Po tym bezproduktywnym kręceniu się w kółko powiedziałem już „dość” i na tym zakończyłem testy porównawcze polskich sieci 5G.
Podsumowanie: zasięg jest, teraz potrzeba przyspieszenia
Co przede wszystkim zwróciło moją uwagę po tych trzech dniach testów 5G w Warszawie? Niesamowity wystrzał zasięgowy 5G Plusa. Blisko 150 nadajników 5G w paśmie 2600 MHz TDD robi doskonałą robotę, a spore obszary miasta objęte są pełnym zasięgiem 5G i podczas jazdy smartfon płynnie przełącza się między kolejnymi stacjami. Ok, nie wszędzie to przebiega idealnie, są „dziury w serze”, również transfery są dalekie od uzyskiwanych przeze mnie wcześniej 450 Mbps, nie mówiąc już o deklarowanym przez Plusa maksimum - 600 Mbps.
Z drugiej jednak strony jest wiele miejsc, gdzie w 5G Plusa można uzyskać 200-250 Mbps, w gorszych miejscach 150-200 Mbps. Takie wyniki nie wydają się imponujące, dopóki nie przełączy się smartfonu na LTE. W tych samych punktach zdarzają się nawet rezultaty 10-krotnie niższe!
Również porównanie z 5G 2100 MHz w Orange, Play i T-Mobile wypada na ogół lepiej dla Plusa. Plus uzyskuje 200-250 Mbps, konkurencja w tej samej okolicy ledwo 50-100 Mbps.
W każdej z sieci 5G widać też coraz większe obciążenie (bo przybywa telefonów 5G i klientów), które powoduje spadki maksymalnych wyników, czasami nawet o połowę. Jednak nawet i w takich okolicznościach Plus wychodzi z tego obronną ręką, co oczywiście jest w dużej mierze zasługą dodatkowego, szerokiego pasma 2600 MHz TDD, a nie konsumowania zasobów LTE (DSS), jak ma to miejsce u konkurentów.