Fossil Gen 5 to bezdyskusyjnie najmocniejszy smartwatch z WearOS
Fossil Gen 5 to smartwatch, który na papierze ma wszystko aby pokazać jak powinien wyglądać i działać zegarek z systemem Wear OS. Już model Sport wskazał bardzo dobry kierunek ewolucji zegarków marki, a tutaj dostajemy dwa razy więcej pamięci operacyjnej i wbudowanej oraz nową/starą funkcję w postaci możliwości prowadzenia rozmów za pomocą wbudowanego głośnika. Z flagowego przedstawiciela 5. generacji inteligentnych zegarków mam okazję korzystać już od targów IFA. Miesiąc to idealny czas na podsumowanie wrażeń.

Zestaw i specyfikacja
Specyfikacja:
- Fossil Gen 5 Carlyle HR DW10F1,
- koperta o średnicy 44mm i grubości 12mm, wodoszczelna obudowa (do 30 metrów),
- okrągły ekran AMOLED o średnicy 1,28 cala i rozdzielczości 390 x 390 pikseli,
- procesor Qualcomm Snapdragon Wear 3100,
- 8 GB pamięci wbudowanej, 1 GB pamięci RAM,
- łączność NFC (Google Play), Bluetooth 4.2 i Wi-Fi,
- pulsometr, wbudowany GPS, żyroskop, mikrofon i głośnik,
- system WearOS 2.9,
- cena 1499 zł, planowana dostępność w Polsce od stycznia 2020 roku.
Zestaw inteligentnych zegarków Fossila jest od lat taki sam. W niedużym, sześciennym pudełku znajdziemy zegarek, ładowarkę indykcyjną oraz zestaw instrukcji.



Idealny rozmiar i bardzo dobre wykonanie
Fossil Gen 5 to zegarek z kopertą o mojej ulubionej średnicy 44 mm. Nie jestem fanem małych zegarków, ale też nie lubię przesady w postaci klasycznych zegarków Diesela o średnicy blisko często grubo ponad 50 mm. Fossil Sport ze swoimi 42 mm był delikatnie za mały, tutaj jest idealnie. A w połączeniu z wszechobecnym czarnym kolorem koperta optycznie wydaje się trochę mniejsza niż w rzeczywistości.
Projektanci Fossila chyba trochę zapatrzyli się na Huaweia P20 Pro, bo podobnie jak on (Shrek i cebula), Carlyle ma… warstwy. Otóż mamy tu ekran otoczony gumową uszczelką, otoczony cienkim pierścieniem, grubszym pierścieniem, korpus oraz dekiel. Może brzmi to strasznie, ale na szczęście widać to dopiero po zbliżeniu zegarka pod same nos.
W przeciwieństwie do wielu modeli poprzedniej generacji Fossil zrezygnował w zegarkach własnej marki z tego dziwnego pierścienia zdobionego otworami. Mamy tym razem gładką powierzchnię, podobną do tej z zegarków Armani. Dzięki temu Carlyle jest naprawdę elegancki i cieszy oko.
Podobnie jak we wszystkich modelach 3. i 4. generacji całej Grupy Fossil mamy do dyspozycji dwa przyciski oraz pokrętło umieszczone na prawym boku koperty. Przyciski możemy dowolnie zaprogramować, natomiast pokrętło służy np. do przewijania treści lub pozycji w Menu.
Dekiel zegarka jest plastikowy, co trochę gryzie się z pozostałymi, metalowymi elementami. Trzeba jednak pamiętać, że jest to model dosyć uniwersalny, zarówno do noszenia na co dzień, jak i uprawiania sportu. A wtedy plastikowy spód jest zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem.
Pasek jest gumowy, matowy i bardzo elastyczny. Mam wrażenie, że materiał jest też trochę gęstszy niż w modelu Sport, dzięki czemu wydaje się solidniejszy. Jego problemem jest to, że dosyć łatwo się brudzi i zostają na nim brzydkie smugi. Ale najprostsze rozwiązanie w postaci umycia go strumieniem wody szybko roziwązuje problem. Pasek można wymienić na dowolny inny o szerokości 22 mm, co ułatwiają proste zawiasy. A ze skórzanym paskiem bez żadnego wstydu można spokojnie zestawić zegarek z garniturem i będzie przy tym bardzo dobrze wyglądać.
Ekran jak zawsze bez zastrzeżeń
W kwestii ekranu nie zmieniło się w zasadzie nic. To dobra informacja. Nadal jest to panel AMOLED z perfekcyjną czernią, wysokim kontrastem i ładnym nasycenie kolorów. Szkoda, że otacza go dodatkowa czarna ramka. Co prawda jest ona cienka i w większości typów oświetlenia idealnie zlewa się z powierzchnią ekranu, dzięki czemu wydaje się on większy niż w rzeczywistości.
Widoczność poza pomieszczeniami jest wzorowa. Nawet w silnym słońcu bez żadnego problemu przeczytamy treści powiadomień. Zastrzeżeń nie mam też do dotyku. Działa bardzo dobrze, jest precyzyjny, a dzięki temu można bez większego problemu napisać SMS-a przy użyciu klawiatury ekranowej.
Czy więcej pamięci poprawiło działanie? Zdecydowanie i bardzo wyraźnie
Zegarki Fossila z każdą kolejną generacją działają coraz lepiej. Już w przypadku testowanych ostatnio modeli Armani Connected oraz Fossil Sport stabilność systemu była więcej niż przyzwoita. W Carlyle jest pod tym względem jeszcze lepiej.
Zobacz: Test zegarka Armani Connected 2018. Zegarki Grupy Fossil już nie są alternatywą, to realna konkurencja
Zobacz: Test zegarka Fossil Sport - pierwszego ze Snapdragonem Wear 3100
Fossil Gen 5 jest gotowy do pracy od razu po starcie, co jeszcze dwie generacje wstecz było nie do pomyślenia. Zegarek potrzebował odpowiednio przetrawić nową konfigurację oraz aktualizacje. Tu od razu po sparowaniu ze smartfonem można korzystać ze wszystkich funkcji. Dzięki temu łatwo można go przełączać pomiędzy różnymi telefonami, bo rozparowanie, restart ustawień oraz ponowna konfiguracja trwają dosłownie kilka minut. Ostatnio próbowałem takiego zabiegu na Fossilu 3. generacji i zajęło mi to prawie 40 minut.
Wear OS jest systemem kapryśnym i zegarki poprzednich generacji potrafiły czasami z niewiadomych powodów chwilowo się zawiesić i przestać reagować na polecenia. Głównie po dłuższym czasie użytkowania. W Gen 5 jeszcze się z tym nie spotkałem i nie wydaje mi się, aby tutaj pojawiły się podobne problemy. System działa perfekcyjnie, zdecydowanie lepiej niż na jakimkolwiek innym zegarku z Wer OS. Z pewnością to zasługa zwiększenia dostępnej pamięci operacyjnej. Szkoda tylko, że odbyło się to w taki sposób, zamiast w formie zwykłej optymalizacji systemu. Google jak widać jest z tym mocno nie po drodze.
W zasadzie tylko raz miałem problem z Fossilem Gen 5. W pierwszym tygodniu użytkowania większość ustawień przywróciła się do stanu fabrycznego. Np. podświetlenie ekranu, sygnalizacja powiadomień, usługi Google Fit. Po ponownym ustawieniu wszystko wróciło do normalnego działania i problem więcej się nie pojawił.
Mówienie do zegarka jak w Power Rangers i bezkonkurencyjne treningi
Możliwość prowadzenia rozmów to funkcja, która powraca do zegarków Fossila po bodajże trzech latach przerwy. Nie jest to żadna rewolucja, ale okazało się, że była to opcja tyle popularna, że idąc za głosem klientów producent zdecydował się ją przywrócić. Pierwsze skojarzenie z mówieniem do zegarka to chyba na zawsze pozostanie Power Rangers. Może faktycznie wygląda to co najmniej dziwnie, ale jeśli nie mamy pod ręką telefonu i z różnych powodów nie mamy jak po niego sięgnąć, rozmawianie za pomocą zegarka jest dobrą alternatywą. Jakość dźwięku nie powala, ale jest on na tyle głośny i czysty, że nawet idąc ulicą bez problemu będziemy w stanie rozmawiać. Czułość mikrofonu jest dobra, więc również rozmówca nie będzie miał problemu ze zrozumieniem tego, co mówimy.
Funkcje Fit to bardzo mocna strona systemu Wear OS. Docenią ją z pewnością stali bywalcy siłowni, bo zegarek jest w stanie skuteczni zastąpić dziennik treningowy. Zaskakująco dobrze rozpoznaje ćwiczenia na podstawie toru ruchu ręki i większość z nich jest w stanie zarówno poprawnie skategoryzować, jak i zliczyć liczbę powtórzeń w serii. Wskazania krokomierza są dokładne i zegarek nie liczy nam kroków np. podczas pisania na klawiaturze komputera lub samego machania ręką. Nic zarzucić nie można też działaniu GPS-u oraz pulsometru. Ponarzekać za to można na brak choćby miernika EKG, motywując to tym, że ma go Apple Watch.
Bez zarzutów działają również płatności zbliżeniowe za pomocą Google Pay i wbudowanego modułu NFC.
Akumulator goni Samsunga i już niewiele mu brakuje
Na rynku inteligentnych zegarków mieliśmy do tej pory pewną prawidłowość. Apple Watch ma problemy z wytrzymaniem do wieczora, a Wear OS więcej niż dobę. Zegarki Samsunga działają bez problemu 3-5 dni, a Huawei Watch GT ma dość po 14 dniach, albo i dłużej. I zawsze kiedy słyszę negatywną opinię na temat zegarków z Wear OS pada flagowy argument – ale to krótko działa. Już nie. Fossil Gen 5 rozgniata pod tym względem bratnią konkurencję. Nie zdarzyło mi się, aby zegarek działał krócej niż dwa dni. Z aktywnym śledzeniem kroków, pulsometrem, stale podświetloną tarczą (wyświetlana cyfrowa godzina) oraz pełną synchronizacją ze smartfonem. Jeśli dołożymy do tego manipulację trybem samolotowym włączanym na noc, Carlyle jest w stanie dociągnąć nawet do prawie czterech dni.
Podobnie jak miało to miejsce w modelu Sport, tutaj również po spadku poziomu naładowania akumulatora do 5% automatycznie włącza się tryb oszczędzania. Zegarek działa wtedy jak… zegarek. Jedyne co robi, to wyświetla godzinę i datę. I potrafi to robić przez 6-7 godzin. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby włączyć ten tryb ręcznie, w dowolnym momencie. Jeśli będziemy korzystać tylko z tego trybu, to po ładowarkę będziemy musieli sięgnąć co najmniej po tygodniu.
Czas ładowania pozostał bez zmian, więc nadal jest to ogromną zaletą. Do pełna naładujemy zegarek w niewiele ponad 40 minut. Szybkie ładowanie w połączeniu z poprawionym czasem działania pozwalały mi na podłączanie zegarka do prądu na 15-20 minut i nawet przy 30-40% stanu naładowania akumulatora wiedziałem, że wytrzyma mi cały dzień użytkowania.
Fossil Gen 5 to świetny zegarek, ale trochę śmiech przez łzy
Patrząc na Fossila Gen 5 przez pryzmat zegarków z mobilnym Androidem można śmiało powiedzieć, że jest to świetny sprzęt. Flagowy przedstawiciel swojego gatunku, który wyznacza kierunek rozwoju. W końcu działa idealnie płynnie, stabilnie oraz oferuje do tego wyraźnie wydłużony czas działania. Ekran, wykonanie, działanie funkcji Fit niezmiennie pozostały na bardzo wysokim poziomie, a powrót do możliwości prowadzenia rozmów, choć w nie najlepszej jakości, to miły dodatek. Podobnych wrażeń powinniśmy się spodziewać również sięgając po inne zegarki Grupy Fossil 5. generacji.
Fossil Gen 5 niestety pokazuje jakim problemem jest system Wear OS. Google musi w końcu zacząć go usprawniać. Nowe funkcje, lepszy wygląd i przede wszystkim - optymalizacja! Nie może być tak, że aby zegarek działał płynnie trzeba go poprawiać sprzętowo podwajając ilość pamięci RAM. Tylko dlatego, że producent oprogramowania nie ma zamiaru go poprawić. Fossil niewiele może na to zdziałać, bo jest zdany na łaskę Google'a. A ten już od ponad roku nie potrafi pokazać owianego tajemnicą Pixel Watcha, który jest wyczekiwanym kamieniem milowym. Obsługa kart eSIM oraz nowy układ Snapdragon Wear z jeszcze lepszą wydajnością energetyczną to coś, co mogłoby skutecznie namieszać na rynku inteligentnych zegarków.
Koniec końców, zegarki z Wear OS nawet w obecnej formie to idealna propozycja dla osób szukających dokładnego monitorowania treningów, płatności zbliżeniowych, rozbudowanych powiadomień oraz dostępu do funkcji takich jak choćby Asystent Google. A Fossil Gen 5 to obecnie najmocniejszy i zdecydowanie najlepszy zegarek z systemem Google'a. Szkoda, że na pojawienie się go w Polsce będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Ale jeśli ktoś ma możliwość kupienia go już teraz za granicą, w dodatku taniej od planowanych u nas 1500 zł, to będzie to dobra inwestycja.
Ocena końcowa: 9/10
Wady:
- WearOS wymaga odświeżenia (choć to nie wina Fossila),
- jakość rozmów mogłaby być lepsza,
- silikonowy pasek bardzo łatwo się brudzi,
- brak EKG (Apple Watch ma).
Zalety:
- perfekcyjne wykonanie,
- bardzo dobra wydajność i szybkie działanie,
- ekran AMOLED bardzo dobrej jakości,
- znacznie poprawiony czas działania,
- szybkie ładowanie,
- możliwość prowadzenia rozmów to mimo wszystko duża zaleta,
- bardzo dobre monitorowanie aktywności.