HTC Vive Pro 2 to nowa generacja wysokiej klasy gogli wirtualnej rzeczywistości. Jak spisują się w praktyce?
Jaki jest najbardziej futurystyczny gadżet elektroniczny, który możemy kupić za pieniądze? Gdyby mnie ktoś spytał, bez wahania odpowiedziałbym, że gogle VR. Wirtualna rzeczywistość swój boom miała kilka lat temu. Dziś to już nieźle rozwinięta nisza, a osoby chcące przeżyć przygodę w wirtualnym świecie mają do wyboru masę różnych opcji, także tych tańszych. No ale nie będziemy tutaj pisać o tym tańszym sprzęcie, tylko o HTC Vive Pro 2 – nowej wersji bezkompromisowego headsetu dla wymagających użytkowników. Czy rzeczywiście jest tak dobry, by warto było zapłacić za niego 3799 zł (i poświęcić spory kawał mieszkania)?
Zanim przejdziemy do właściwej recenzji, słowem wyjaśnienia wypadałoby wspomnieć, że jest to moja pierwsza szersza styczność z VR-em. Dotychczas gogle na głowie miałem jedynie przy okazji kilku krótkich sesji na branżowych targach i… cóż, dość powiedzieć, że byłem do tej kategorii sprzętu nastawiony dość sceptycznie. Czy HTC Vive Pro 2 zmieniły moje nastawienie? Kilka zdań na ten temat pozwoliłem sobie wtrącić przy okazji podsumowania.
W przeciwieństwie do większości testowanego sprzętu HTC Vive Pro 2 przyjechały do mnie nie w jednym, a w pięciu pudełkach. To znaczy, same gogle zajmowały tylko jedne z nich, ale oprócz tego dostałem dwa kontrolery Vive Pro Controller (2018) oraz dwie stacje bazowe SteamVR Base Station 2.0. Stanowią one w zasadzie niezbędny element zestawu.
Jeśli chodzi o zawartość największego pudła, tego „właściwego”, oprócz gogli znajdziemy w nim całą masę elementów: stację Vive Link Box, zasilacz, przewód USB, przewód DisplayPort, adapter do Mini DisplayPort, zaślepki na soczewki, a nawet ściereczkę z mikrofibry. A, no i najważniejsze – dokumentację.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne