DAJ CYNK

Huawei Mate 20 Pro ma wszystko żeby stać się najlepszym smartfonem 2018 roku

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Testy sprzętu

Mate 20 Pro jako powerbank z bezprzewodowym ładowaniem

Temat akumulatora to największe zaskoczenie całej prezentacji. Za pomocą Mate’a 20 Pro możemy naładować inny smartfon lub dowolne urządzenie obsługujący bezprzewodowe ładowanie. Dajmy na to Galaxy Note’a 9. Wystarczy zetknąć oba urządzenia plecami, jak w przypadku korzystania z NFC i Mate 20 Pro ładuje Samsunga. Ładować możemy tak długo, na ile wystarczy nam energii w smartfonie. Informacja o mocy prądu podczas takiego ładowanie nie została jeszcze ujawniona.

Mocy nie zabraknie za to podczas tradycyjnego ładowania, bo dzięki nowym ładowarkom i standardom ładowania mówimy tutaj o 40W po kablu i 15W bezprzewodowo. Standardowa ładowarka jest bardzo podobna do tej, którą znajdziemy w laptopach serii Matebook. Jest spora jak na standardy smartfonowe, ale jednocześnie bardzo mała w świecie laptopów.

Energii do działania Mate 20 Pro ma dużo, bo dba o to akumulator o pojemności 4200 mAh.

Podsumowanie

Podczas wrześniowych targów IFA przedstawiciele Huaweia robili na mnie duże wrażenie ogromną pewnością siebie w związku z Matem 20 Pro. Nawet Tim Cook mówiący, że na pewno zarobi na nowych iPhonie nie brzmiał tak przekonująco jak oni. Teraz już wiem skąd ta pewność wynikała. Mate 20 Pro to prawdziwa bestia. Bezkompromisowy flagowiec, jakiego w ofercie Huaweia brakowało. Mamy tutaj ogromną wydajność, jeszcze lepszy aparat, w końcu topowy dźwięk, ekran OLED i rewolucję związaną z ładowaniem. No i smartfon jest ładny, czego o serii P20 nie mogłem powiedzieć.

Mate 20 Pro jest drogi, jak na polskie warunki, ale jednocześnie jego cena nie odbiega od innych flagowców. Ciężko nazwać 4299 zł ceną uczciwą, ale na pewno nie jest ona zawyżona w stosunku do reszty rynku patrząc na możliwości smartfonu. Jeszcze kilka dni temu TELEPOLIS zalały komentarze w kontekście Mate'a 20 Pro w stylu - Ponad 1000 zł za chiński smartfon to głupota. Teraz wszyscy komentujący w ten sposób powinni posypać głowy popiołem. Ten chińczyk za ponad 1000 zł właśnie wyznacza nowe trendy i stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Konkurencja będzie musiała się teraz mocno postarać.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News