Test Huawei P40 Lite E - to mógł być świetny smartfon za 700 zł
Czy istnieje życie po Google? Sprawdzamy, biorąc na warsztat Huawei P40 Lite E, czyli nowego smartfona chińskiego producenta, który brak usług Google próbuje rekompensować niską ceną.

Bardzo trudno opisać w jak trudnym położeniu znalazł się obecnie Huawei bez uciekania się do popularnych porównań z zakresu anatomii. A jednak chiński producent się nie poddaje i wprowadził na rynek kolejne urządzenia z popularnej serii Lite. Normalnie byłyby one pewniakami do roli bestsellerów, ale w tym roku czegoś im brakuje - usług Google. Przetestowanemu przez nas niedawno Huaweiowi P40 Lite nie wyszło to na dobre. A jak wypada tańszy Huawei P40 Lite E?
Huawei P40 Lite E - specyfikacja techniczna
- plstikowa ramka, szkło (przód) i plastik (tył)
- Wymiary: 159,8 x 76,1 x 8,1 mm, masa: 176 g
- Ekran: IPS o przekątnej 6,39 cala, 720 x 1560 pikseli, 269 ppi
- Ośmiordzeniowy SoC HiSilicon Kirin 710F (12 nm, 4 x Cortex-A73 o taktowaniu 2,2 GHz + 4 x Cortex-A53 o taktowaniu 1,7 GHz, GPU Mali-G51 MP4)
- Pamięć 4 GB RAM, 64 GB wewnętrzna
- Dual SIM w rozmiarze nano
- Łączność LTE, Wi-Fi b/g/n (2,4 GHz), Wi-Fi Direct
- Bluetooth 5.0
- GPS, Galileo, GLONASS, Beidou
- microUSB
- Główny aparat 48 Mpix (piksele 0,8 µm), obiektyw z przysłoną f/1.8, PDAF, drugi aparat 8 Mpix, ultraszerokokątny z przysłoną f/2.4, sensor głębi 2 Mpix
- Nagrywanie wideo 1080p 30 kl./s
- Przedni aparat 8 Mpix z przysłoną f/2.0, filmy 1080p 30 kl./s
- Niewymienny akumulator litowo-polimerowy o pojemności 4000 mAh
- Android 9.0 z interfejsem EMUI 9.1
- Cena: 699 zł
Na papierze szału nie ma. To po prostu kolejny reprezentant segmentu budżetowego, napędzany przez Kirina 710F oraz z ekranem IPS 6,4” i potrójnym aparatem. Urządzenie zostało jednak bardzo atrakcyjnie wycenione - kupimy je już za 699 zł.



Wygląd, wykonanie i ergonomia
Od urządzeń z segmentu budżetowego nie oczekuje się zwykle w kwestii designu zbyt wiele, w związku z czym Huawei P40 Lite E nie rozczarowuje. Wręcz przeciwnie - stylistyka urządzenia jest przemyślana i choć nie przynosi do serii rewolucji, to w swoim segmencie wybija się ponad przeciętność.
Uwagę przykuwa przede wszystkim przedni panel, gdzie pod taflą szkła mamy wyświetlacz o przekątnej 6,4” z otworem na aparat. Choć rozwiązanie to nie jest już dzisiaj niczym niezwykłym, to jednak rzadko widujemy je w segmencie budżetowym. Niestety na tym dobre wiadomości się kończą, bo już zagospodarowanie przestrzeni na froncie wypada słabo. W szczególności razi podbródek, który jest wyjątkowo szeroki - mierzy prawie 7 mm.
Plecki urządzenia wyglądają natomiast znajomo. Układ poszczególnych elementów w zasadzie nie zmienił się od czasu Huawei P20 Lite z 2018 roku. Istotne różnice sprowadzają się do pojawienia się trzeciego obiektywu i dodania modnego ostatnio efektu wielobarwnego połysku. Nie jest to zła wiadomość, bo choć urządzenie prezentuje się niezbyt ekscytująco, to jego stonowany design jest bardzo uniwersalny.
Ramka urządzenia jest delikatnie zaokrąglona, matowa i wykończona pod kolor urządzenia. Rozmieszczenie na niej elementów nie odbiega od przyjętych standardów, w związku z czym na górnej krawędzi mamy wyłącznie mikrofon.
U dołu robi się trochę ciaśniej. Obok mikrofonu mamy głośnik multimedialny, gniazdo jack 3,5 mm oraz gniazdo ładowania. To ostatnie niestety w standardzie microUSB, co w dzisiejszych wadach można już zaliczyć urządzeniu jako wadę i to poważną.
Na lewym boku znajdziemy tackę na dwie karty nanoSIM i jedną microSD. Jest to rozwiązanie nie hybrydowe, a więc ze wszystkich trzech możemy korzystać w tym samym czasie. Miło widzieć, że coraz więcej producentów decyduje się na takie właśnie rozwiązanie.
Z prawej strony umieszczono z kolei przyciski zasilania i regulacji głośności. Korzysta się z nich wygodnie - są umieszczone na odpowiedniej wysokości oraz mają wyczuwalny, satysfakcjonujący skok.
Pod względem jakości wykonania obiektywnie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Co prawda urządzenie jest niemal w całości wykonane z plastiku, a szkło znajdziemy wyłącznie na przednim panelu (na dodatek najprawdopodobniej nie jest to Gorilla Glass, a jakaś inna odmiana), to w tej klasie nie stanowi to większego zaskoczenia. Zaskoczeniem jest natomiast spasowanie elementów, które jest bardzo dobre, a jak na ten segment, to w zasadzie wzorowe. Jeśli jednak do czegoś miałby się przyczepić, to byłoby to błyszczące wykończenie plecków które bardzo łatwo zbiera odciski palców, a w dłuższej perspektywie może się mocno rysować.
Telefon nie jest mały, co pośrednio wynika z ekranu o przekątnej 6,4”, a po części z towarzyszących mu szerokich ramek. Jego obsługa jedną ręką może sprawiać części użytkowników pewne problemy, jednak generalnie smartfon jak na swoje gabaryty w ręce leży pewnie i pozostaje całkiem komfortowy w używaniu. Pewne problemy sprawić może śliska obudowa, jednak urządzenie jest na tyle dobrze wyprofilowane, że ryzyko przypadkowego upuszczenie mimo wszystko pozostaje pod kontrolą.
Biometria
W roli zabezpieczeń biometrycznych dostajemy skaner linii papilarnych i funkcję rozpoznawania twarzy. Ten pierwszy umieszczony został na pleckach urządzenia, co w sprzęcie tej klasy nie jest zaskoczeniem. Jest to jednostka pojemnościowa, która działa bardzo szybko i niezawodnie, także przy wyłączonym ekranie. Jest to w mojej ocenie nie tylko bezpieczniejsze, ale i wygodniejsze z tutejszych zabezpieczeń.
Funkcja rozpoznawania twarzy jest z kolei realizowana wyłącznie software’owo, a więc nie jest równie bezpieczna jak skaner linii papilarnych, a ma służyć raczej wygodzie korzystania z telefonu. Czy się to udaje? I tak, i nie. Rozpoznawanie twarzy działa niezawodnie, a różne warunki oświetleniowe czy uczesanie nie stanowią dla niego problemu, ale jest powolne - każdorazowo zajmuje ok. 2 sekund.
Ekran
Huawei P40 Lite E wyposażono w wyświetlacz IPS o przekątnej 6,4” (producent podaje dokładnie 6,39”) oraz rozdzielczości 720x1560.
Zagęszczenie pikseli to tylko 269 PPI, a więc trzeba się liczyć z delikatnie poszarpanymi krawędziami, jednak nie powinno to przeszkadzać w codziennym używaniu urządzenia.
Nie licząc jednak niskiej rozdzielczości, wyświetlaczowi trudno jak na omawiany segment cokolwiek zarzucić. Mamy tu niezłe kąty widzenia, wysoką jasność maksymalną (486 cd/m ²) oraz naprawdę przyzwoity kontrast. Nawet równomierność podświetlenia, czyli pięta achillesowa wielu tańszych IPS-ów, wypada w zasadzie bez zarzutu.
Ekran idealny? No to w tym segmencie byłoby jednak zbyt piękne. Przyczepić można się do odwzorowania kolorów. Do poprawnej kalibracji telefonowi daleko. Choć średni błąd ∆E wynosi tylko 2,94, tak maksymalny sięga nawet 13,76 w przypadku niektórych odcieni czerwieni. Nie można też z tym zbyt wiele zrobić, ponieważ w panelu ustawień dostępna jest co najwyżej opcja dostosowania balansu bieli. Piszę o tym jednak głównie dla formalności, ponieważ nie sądzę, by dla użytkowników P40 Lite E był to jakikolwiek problem. Kolory, nawet jeśli trochę przekłamane, są atrakcyjne i przyjemnie się na nie patrzy.
Wydajność
Sercem Huaweia P40 Lite E jest procesor HiSilicon Kirin 710F. To w gruncie rzeczy przypudrowany Kirin 710, który w zeszłym roku napędzał chyba co drugiego smartfona ze stajni Huawei i Honor. Mamy tutaj cztery rdzenie Cortex-A73 o taktowaniu 2,2 GHz oraz cztery Cortex-A53 1,7 GHz, natomiast rolę układu graficznego pełni Mali-G51 MP4. Całość wykonano w litografii 12 nm. Oprócz tego na pokładzie znalazło się 4 GB RAM.
Jak na ten segment taka konfiguracja oferuje zadowalającą wydajność, a smartfon w większości zastosowań potrafi dorównać stosowanemu w droższych urządzeniach Snapdragonowi 665. Na co dzień taka wydajność powinna być wystarczająca, więc teoretycznie jak na segment budżetowy nie ma powodów do narzekań. „Teoretycznie”, bo jednak trzeba odnotować, że nie ma tu też wyraźnego postępu względem chociażby Huawei P30 Lite czy Honora 20 Lite, do czego jeszcze wrócimy.
Choć nie jest to żadnym zaskoczeniem, to jednak warto P40 Lite E pochwalić za kulturę pracy. Temperatura obudowy smartfona nawet pod długotrwałym obciążeniem nie przekroczyła 40 stopni Celsjusza.
Komunikacja
W Huawei P40 Lite E znajdziemy miejsce na 2 karty nanoSIM, a sam telefon obsługuje łączność LTE-A Cat 6. Najwyższa odnotowana prędkość transferu wyniosła 55,2 Mbps (sieć Play). Trzeba jednak mieć na uwadze, że najprawdopodobniej jest to wartość mocno zaniżona, ponieważ test został przeprowadzony z dala od standardowego miejsca pomiarowego, przy zwiększonym obciążeniu przekaźników związanym z trwającą kwarantanną.
Jakość połączeń głosowych była generalnie bez zarzutu. Po obydwu stronach słuchawki dźwięk był czysty i wyraźny.
Oprócz tego możemy skorzystać z Wi-Fi 802.11 b/g/n, niestety wyłącznie w trybie 2,4 GHz. Niestety oznacza to, że jego wydajność nie imponuje, szczególnie w miejscach z mocno „zaśmieconym” pasmem. Najwyższa wartość transferu odnotowana w tym przypadku wyniosła 18,2 Mbps, jednak i tu należy mieć na uwadze wysokie obciążenie łączy w związku z trwającą epidemią oraz mocno obleganym pasmem.
Urządzenie wyposażono w funkcję lokalizacji z obsługą GPS, GLONASS, GALILEO i BDS.
Niestety na pokładzie zabrakło łączności NFC, co przekreśla szanse na płatności zbliżeniowe, nawet w przyszłości.
Interfejs
Huawei P40 Lite E pracuje pod kontrolą Androida 9 z nakładką EMUI 9.1.1. Nie jest to szczególnie aktualna wersja oprogramowania, ale nie to jest tutaj największym problemem. Znacznie bardziej problematyczny jest fakt, że na pokładzie brakuje usług Google, a zamiast tego mamy ich autorski odpowiednik od chińskiego producenta: Huawei Mobile Services, czyli w skrócie HMS.
Ale po kolei. Rezygnacja z usług Google nie przyniosła za sobą poważnych zmian w interfejsie smartfona. EMUI to dopracowana i estetyczna nakładka. Jedno co można jej zarzucić, to że miejscami mogłaby być nieco bardziej intuicyjna, gdyż w obecnej formie bywa miejscami nieco przytłaczająca. Dotyczy to np. rozbudowanego menu ustawień systemowych.
Pakiet preinstalowanych na urządzeniu aplikacji obejmuje większość programów niezbędnych, by komfortowo korzystać ze smartfona. Brakuje aplikacji z nawigacją, którą musimy pobrać osobno, jednak jest to jedyny poważny brak, jeśli chodzi o preinstalowane aplikacje. Te w większości przygotowane zostały przez samego producenta, co gwarantuje, że pozostają ze sobą spójne zarówno pod względem estetycznym, jak i obsługi. Mamy tu jednak dwa wyjątki w postaci aplikacji Office i News od Microsoftu. Dla formalności wypada wspomnieć, że na pokładzie nie ma standardowego pakietu od Google, ale jest to raczej oczywiste.
Skoro jednak o Google (a ściślej jego braku) mowa, to czas przejść do głównego problemu - sklepu z aplikacjami i jego zawartości. Bez usług Google nie ma Sklepu Play, a to oznacza, że jesteśmy skazani na huaweiowe AppGallery. Sama aplikacja sklepu nie byłaby taka straszna, gdyby nie reklamy, ale to akurat kwestia drugorzędna. Liczy się zawartość, a tutaj bywa już różnie. Muszę przyznać, że nie jest tak źle, jak się początkowo obawiałem, uruchamiając telefon po raz pierwszy. W sklepie znajdziemy wiele popularnych aplikacji, szczególnie lokalnych (np. Legimi, Yanosik, SkyCash czy Tidal).
Niestety jest też wiele poważnych braków, które w mojej ocenie dyskwalifikują smartfona z codziennego korzystania. Nie znajdziemy tutaj chociażby aplikacji żadnego polskiego banku, nie ma Netflixa, Prime Video ani HBO Go, nie ma aplikacji Facebooka (w tym Messengera, WhatsAppa i Instagrama), nie ma żadnej popularnej aplikacji z dostawami jedzenia, nie ma Slacka, nie ma… no dobra, nie będę wymieniać dalej, bo chwilę to może potrwać. W każdym razie braków jest dużo, a dla wielu aplikacji wykorzystywanych przez miliony użytkowników na co dzień nie ma nawet żadnej alternatywy.
Oczywiście część z nich będziemy mogli doinstalować, jeśli zdobędziemy skądś pliki .apk. Abstrahując jednak od związanego z tym ryzyka, lwia część programów nawet wtedy bez usług Google po prostu się nie uruchomi.
Dźwięk
Huawei P40 Lite E posiada klasyczne wyjście słuchawkowe, jednak w żadnym wypadku nie jest wybitnym smartfonem muzycznym. Gra w porządku jak na urządzenie budżetowe, oferując lekko rozjaśnione brzmienie, choć niewielka ilość basu i pewne problemy z klarownością trochę irytują.
Pojedynczy głośnik multimedialny smartfona zdecydowanie nie jest jego mocną stroną. Gra rozjaśnionym, wręcz jazgotliwym brzmieniem pozbawionym niskich tonów, w związku z czym słabo sprawdza się do konsumowania treści. Z drugiej strony dzięki wysokiej głośności maksymalnej nie musimy się obawiać, że przegapimy telefon lub dzwoniący budzik.
Aparat
Stosowana przez Huawei aplikacja aparatu jest dopracowana i w większości całkiem intuicyjna. Nawigacja nie odbiega od branżowych standardów - mamy tu wirtualne pokrętło, dające dostęp do podstawowych trybów oraz przycisk „Więcej”, gdzie skrywają się te bardziej zaawansowane. Do tej pory nie rozumiem, czemu producent usilnie zalicza do tej drugiej grupy tryb profesjonalny i HDR albo dlaczego tryb portretowy oraz symulacja płytkiej głębi ostrości są tutaj dwiema odrębnymi pozycjami, ale przyjmijmy, że przy urządzeniu tej klasy typowy użytkownik raczej nie będzie się w to wgłębiać.
W trybie podstawowym interfejs aparatu zapewnia dostęp do funkcji najważniejszych z perspektywy „niedzielnego pstrykacza” - lampy błyskowej, inteligentnego rozpoznawania sceny, filtrów, ustawień i zmiany ogniskowej - oraz HiVision. Zamiast tej ostatniej funkcji widziałbym tu raczej przełącznik dla trybu HDR, tak jak robi to Xiaomi, ale co do pozostałych pozycji nie mam większych zastrzeżeń.
Tryb profesjonalny cieszy oko przejrzystym interfejsem i możliwością ustawienia wszystkich najważniejszych parametrów ekspozycji. To ostatnie to duży plus na tle np. tańszych smartfonów Samsunga, gdzie tryb ręczny jest bardzo okrojony. Oprócz tego mamy tu wygodną poziomicę. W zasadzie mógłbym ponarzekać, że przydałby się jeszcze histogram lub zapis plików RAW, ale w tym segmencie jest to nie na miejscu.
Huawei P40 Lite E został wyposażony w potrójny aparat, jednak jak to zwykle w budżetowcach bywa, interesują nas tak naprawdę jedynie dwa „oczka”. Jedno to główny moduł szerokokątny z matrycą 48 MP, a drugie to moduł ultraszerokokątny o rozdzielczości 8 MP. Trzecie o rozdzielczości 2 MP pełni wyłącznie rolę sensora głębi.
Większość zdjęć będziemy robili głównym modułem szerokokątnym. Składa się on z matrycy 48 MP w rozmiarze 1/2,0” oraz obiektywu o ogniskowej odpowiadającej 27 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/2.0. Mamy tu też autofocus oparty o detekcję fazy, jednak zabrakło optycznej stabilizacji obrazu.
Same zdjęcia jak na omawiany segment są w porządku, jednak gdyby telefon kosztował choćby 200 zł drożej, już nie byłbym tak wyrozumiały. Ostrość i szczegółowość pozostaje na przyzwoitym poziomie, jednak to, co dzieje się z kolorami, pozostawia wiele do życzenia. Są one w większości mocno wypłowiałe i nieatrakcyjne. Rozczarowuje również dynamika, w związku z czym na przemian mamy do czynienia albo z detalami ginącymi w cieniach, albo brakiem kontrastu i szarością zamiast czerni. Smartfonowi poniżej 1000 zł takie potknięcia można wybaczyć, szczególnie że nie wyglądają gorzej niż te wykonane np. pozycjonowanym swego czasu znacznie wyżej Huawei P30 Lite, ale czuć tutaj pewien niedosyt. Był potencjał na więcej.
Po zmroku bez większych zaskoczeń - niezbyt ostro, dużo szumu, mało detali, dynamika tonalna - i tak już pozostawiająca wiele do życzenia - leci na łeb, na szyję. Sytuację trochę ratuje dedykowany tryb nocny, ale nie jest on receptą idealną. Nadaje się wyłącznie do fotografowania statycznych obiektów, a opisane problemy nadal występują, choć w trochę mniejszym natężeniu. No ale po raz kolejny trzeba pamiętać, że mówimy tu o smartfonie budżetowym - nic lepszego pod tym względem i tak w tym segmencie nie dostaniemy.
Moduł ultraszerokokątny to maleńka matryca 1/4,0” o rozdzielczości 8 MP, którą sparowano z obiektywem o przysłonie f/2.4. Jego największym grzechem jest niewielka ostrość i związane z tym kiepskie odwzorowanie detali. Nawet w pomniejszeniu wyraźnie widać, że na zdjęciach próżno szukać szczegółów, bo ich po prostu nie ma. Trzeba jednak oddać producentowi, że przynajmniej nie próbował zamaskować tego faktu stosując nieprzyzwoicie mocne wyostrzanie, tak jak niektórzy konkurenci. Zresztą to jedyna tak poważna wada tego modułu. Wady optyczne obiektywu są nieźle korygowane, żadnych aberracji się nie dopatrzyłem, a zrobione z jego pomocą zdjęcia z pewnością sprawdzą się jako pamiątka na social media. W każdym razie dopóki nie robimy ich w nocy. W słabym świetle tutejszy moduł ultraszeroki nie radzi sobie w ogóle.
Poza potrójnym aparatem na pleckach mamy jeszcze jeden, umieszczony z przodu. Ma on rozdzielczość 8 MP i przysłonę f/2.0. Muszę przyznać, robi naprawdę ładne zdjęcia. Nie są one nadmiernie ostre, co w przypadku aparatu do selfie jest zaletą, ponieważ maskuje niedoskonałości na twarzy modela. Mogą się natomiast pochwalić atrakcyjnymi kolorami i niezłym, choć bardzo subtelnym, naturalnym rozmyciem obiektów na dalszym planie. Niestety jest on zupełnie bezużyteczny po zmroku, ale na tej półce cenowej było to do przewidzenia.
Zdjęcia z aparatu
Główny moduł 48 Mpix
Ultraszeroki
Przedni aparat
Kamera
Nagrywanie wideo nie jest mocną stroną Huawei P40 Lite E. Przede wszystkim smartfon pozwala rejestrować obraz najwyżej w rozdzielczości Full HD i 30 kl./s.
Jakość rejestrowanego obrazu jest niezła, ale nie powala. Kolory wyglądają dobrze, choć już ostrość i odwzorowanie detali pozostawiają nieco do życzenia. Największą bolączką jest jednak brak jakiejkolwiek formy stabilizacji obrazu, przez co nagrywanie wideo z ręki w zasadzie odpada.
Szkoda, że mamy tu do czynienia z takim brakiem, bo po zmroku tutejsza kamera całkiem nieźle się broni. Obraz co prawda przez cały czas wygląda, jakby ktoś spudłował z ostrością, ale już kontrast i kolory prezentują się nieźle. To zdecydowanie więcej niż mógłbym powiedzieć o niektórych konkurentach, z którymi bohater testu będzie się musiał zmierzyć.
Bateria
Huawei P40 Lite E został wyposażony w akumulator o pojemności 4000 mAh. W naszym teście telefon wytrzymał blisko 9 h, co oznacza, że robi ze swojego ogniwa naprawdę dobry użytek. Spokojnie powinien sobie poradzić z 1,5 lub nawet 2 dniami intensywnej pracy.
Model
|
Ekran - 300 cd/mkw |
Bateria (mAh)
|
Biuro
|
Gry
|
Telepolis Mark
|
|
Przek. | Roz. px | |||||
Huawei P30 Pro | 6,47" | 1080 x 2340 | 4000 | 537 | 237,5 | 519 |
Huawei P40 Lite E | 6,39" | 720 x 1560 | 4000 | 581 | 283 | 532 |
Motorola G8 Power | 6,4" | 1080 x 2300 | 5000 | 668 | ||
Samsung Galaxy A51 | 6,5" | 1080 x 2400 | 4000 | 497 | 384,2 | 478 |
Samsung Galaxy Fold | 7,3" | 2152 x 1536 | 4380 | 385 | 184,9 | |
Samsung Galaxy S20+ | 6,7" | 1440 x 3200 | 4500 | 454 | 236,3 | 468 |
Samsung Galaxy S20+ 120 Hz | 6,7" | 1080 x 2400 | 4500 | 431 | 238,9 | 399 |
Samsung Galaxy S20+ 60 Hz | 6,7" | 1080 x 2400 | 4500 | 522 | 249,8 | 525 |
Samsung Galaxy S20 Ultra | 6,9" | 1440 x 3200 | 5000 | 481 | 245,4 | 529 |
Samsung Galaxy S20 Ultra 120 Hz | 6,9" | 1080 x 2400 | 5000 | 480 | 231,6 | 445 |
Samsung Galaxy S20 Ultra 60 Hz | 6,9" | 1080 x 2400 | 5000 | 527 | 253,7 | 558 |
Samsung Galaxy Z Flip | 6,7" | 1080 x 2636 | 3300 | 446 | 199,4 | 387 |
Xiaomi Mi Note 10 | 6,47" | 1080 x 2340 | 5260 | 590 | 449,2 | 645 |
Xiaomi Redmi 8A | 6,22" | 720 x 1520 | 5000 | n/d | 567,3 | 572 |
Niestety jest też druga strona medalu - nie mamy tu na pokładzie żadnej formy szybkiego ładowania. Powiem więcej - mamy wyłącznie ładowanie prze microUSB, co w dzisiejszych czasach nie powinno już mieć miejsca, nawet na półce budżetowej.
Podsumowanie
Huawei P40 Lite E to smartfon, który da się lubić i który bardzo chciałbym polecić mniej zaawansowanym użytkownikom. Mamy tu ładny design, przyzwoity aparat, wydajny akumulator i zadowalającą wydajność - wszystko czego docelowa grupa odbiorców mogłaby wymagać. Są jednak dwa bardzo poważne „ale”.
Pierwszym jest oczywiście brak usług Google. Trzymam kciuki za to, co robi Huawei, bo w świecie Androida przyda nam się przeciwwaga dla giganta z Mountain View. Niestety na chwilę obecną taki układ oznacza, że testowany smartfon nie ma dostępu do wielu aplikacji, często kluczowych z perspektywy typowego Kowalskiego. W tej sytuacji taki smartfon jest jednak mało „smart” i nie spełnia swojej podstawowej roli.
Drugim jest konkurencja i to konkurencja wewnętrzna. Tylko w zeszłym roku na rynek trafiło mnóstwo smartfonów o niemal identycznej specyfikacji. Żeby nie szukać daleko - chociażby Honor 9X czy Huawei P30 Lite. Wiele z nich jest nadal dostępnych i to w bardzo podobnej cenie co P40 Lite E, który względem nich praktycznie nic nowego nie wnosi. Wręcz przeciwnie - zabiera wspomniane już usługi Google. Czy w takim razie nie lepiej kupić po prostu jeden ze starszych modeli? Moim zdaniem - i mając tu na uwadze, do jakiej grupy odbiorców bohater testu jest skierowany - tak.
Jest też kilka mniejszych wad, na które w omawianym segmencie można przymknąć oko, ale nie wolno ich przemilczeć. Brak łączności NFC w obliczu braku Google Pay może mała strata, ale jednak tej funkcji na pokładzie nie znajdziemy. Również obecność złącza microUSB zamiast USB-C w 2020 roku zakrawa o mało śmieszny żart.
Szkoda, bo w cenie 699 zł - a w przyszłości zapewne jeszcze taniej - Huawei P40 Lite E mógł być naprawdę świetną propozycją. Niestety w obecnej sytuacji polecić go komukolwiek byłoby bardzo trudno. Nie wyobrażam sobie osoby, która widząc P40 Lite E krzyknie „o, właśnie tego szukałem”, a wręcz przeciwnie - podejrzewam, że wiele z nich czeka kubeł zimnej wody, kiedy odkryją, jakie braki ma ich nowy smartfon.
Ocena końcowa: 4/10
W razie przywrócenia usług Google: 7/10
Plusy:
- Atrakcyjny, choć stonowany design
- Wysoka jak na te segment jakość wykonania
- Długi czas pracy na jednym ładowaniu
- Niezły w swoim segmencie aparat
- Dopracowany interfejs
- Płynne działanie
Wady:
- Brak usłgu Google
- Ograniczony wybór aplikacji w sklepie producenta
- Brak NFC
- Złącze microUSB zamiast nowszego USB-C