Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 – monitor, który pracy się nie boi (test)
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 to rozsądnie wyceniony monitor typu ultrawide, który w założeniach powinien nadawać się zarówno do pracy, jak i regularnego grania. A jak spisuje się w praktyce? Sprawdzamy!

Przez lata żyłem w przekonaniu, że monitory ultrapanoramiczne to zabawka dla zapalonych graczy. Dopiero niedawno miałem okazję mocniej zrewidować ten pogląd, a duża w tym zasługa modelu Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1, który pozycjonowany jest przede wszystkim jako sprzęt do pracy.
Mamy tu do czynienia z monitorem typu ultrawide o przekątnej 34” oraz rozdzielczości 3440x1440. Matrycę wykonano w technologii VA, a wśród głównych atutów monitora producent wskazuje m.in. funkcję huba USB-C oraz przełącznik KVM. To cechy przydatne raczej w biurze, a nie w gamingowej jaskini. Oprócz tego w specyfikacji znajdziemy informacje o odświeżaniu 120 Hz, wbudowanych głośnikach oraz innych cechach, które razem składają się na obraz (hehe) świetnie wyposażonego monitora do domowego biura.



A wszystko to czeka na nas w bardzo rozsądnej cenie, ponieważ monitor Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 znajdziemy w polskich sklepach już za nieco ponad 2200 zł. Gdzie jest haczyk? Właśnie to postanowiłem sprawdzić na własnej skórze.
Na wstępie warto nadmienić, że Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 doczekał się odświeżonej wersji oznaczonej symbolem B5. Posiada on identyczną specyfikację, a jedyna różnica dotyczy zastosowanej podstawy.
Co w zestawie?
Zestaw handlowy monitora Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 to taki branżowy standard. Poza samym panelem w pudle znajdziemy stojak na biurko, instrukcję oraz zestaw przewodów: HDMI, DisplayPort, USB-C, USB-B oraz kabel zasilający.
Wygląd i wykonanie
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 bynajmniej nie próbuje być ikoną stylu. Design monitora jest prosty, pozbawiony zbędnych zdobień. Zamiast tego nasze oczy raczą proste linie i czarny, matowy plastik.
Ekran monitora jest zakrzywiony, jak w większości paneli o podobnych gabarytach. Promień krzywizny to 1500R, a więc również swego rodzaju standard dla tej klasy sprzętu. Wystarczy, żeby zagięcie było dostrzegalne, a jednocześnie nie narzucało się nadmiernie podczas codziennej pracy.
Ramka wokół matrycy jest czarna – jak w sumie cała obudowa. Ma ona ok. 9 mm szerokości. Przy dolnej krawędzi listwa jest znacznie szersza. Ma ok. 16 mm i znajdziemy na niej dwa elementy: nadrukowane centralnie logo producenta oraz niewielką diodę zasilania w kolorze niebieskim z prawej strony monitora.
Ekran jest matowy, a zastosowana przez producenta powłoka antyrefleksyjna daje radę. Nawet podczas wyświetlania ciemnych obrazów niechciane odblaski nie powinny stanowić większego problemu.
Tył monitora pokrywa czarne, chropowate tworzywo. Nie ma tu żadnych dodatkowych ozdobników, a jedyny element przykuwający uwagę stanowi logo producenta nadrukowane w pobliżu górnej krawędzi.
Oprócz tego po bliższej analizie znajdziemy jeszcze kilka wartych uwagi elementów, w tym mocowanie VESA 100x100 mm oraz zestaw elementów sterujących przy prawej (patrząc od przodu) krawędzi ekranu.
Patrząc od spodu uwagę przykuwają szeroko rozstawione grille głośników oraz, nieco głębiej, zestaw złącz. Z prawej strony (patrząc od przodu) mamy oddzielone od reszty gniazdo zasilania (zasilacz jest wbudowany), natomiast po lewej znajdziemy port HDMI, DisplayPort, USB-C, RJ-45, USB-B, trzy gniazda USB-A oraz jack 3,5 mm. Dostęp do nich nie jest może specjalnie trudny, ale i tak szkoda, że producent nie pokusił się o przeniesienie części gniazd, np. złącz USB, na bok obudowy, gdzie byłyby zawsze pod ręką.
A skoro o tym mowa – po bokach oraz na górze obudowy nie znajdziemy nic interesującego.
Podstawa monitora nie robi może najlepszego pierwszego wrażenia, ponieważ jej obudowę wykonano z czarnego tworzywa. W praktyce okazuje się jednak ciężka, solidna oraz stabilna. Zapewnia także szeroki zakres regulacji. Wysokość ekranu możemy zmieniać w przedziale 130 mm, natomiast kąt nachylenia w 23°.
Co ciekawe, podstawa ma także funkcję pivot, tj. opcję obrócenia ekranu o 90° i pracę w pionie. W większości sytuacji jest to rozwiązanie bardzo przydatne… tylko może akurat nie w przypadku ultrapanoramicznego monitora o przekątnej 34”.
Minusem podstawy jest to, że zajmuje na biurku sporo miejsca, aczkolwiek w przypadku tak dużego panelu jest to raczej nie do uniknięcia. Brakuje mi też jakiegoś bardziej przemyślanego sposobu na zamaskowanie przewodów. Na nóżce znajdziemy co prawda odpowiedni przepust, ale po przeciągnięciu przez niego kabli wygląda to niezbyt elegancko.
Obsługa i menu ekranowe
Producent poszedł na przekór obecnym trendom i zamiast ograniczyć się do pojedynczego uniwersalnego dżojstika, wyposażył bohatera testu w rozbudowany zestaw elementów sterujących.
Oprócz czterokierunkowego dżojstika mamy tu także cztery niezależne przyciski. Trzeba przyznać, że cały system jest bardzo przemyślany. Klawisze są duże, łatwo dostępne i odpowiednio od siebie odseparowane. W ten sposób mamy wygodny dostęp m.in. do regulacji głośności wbudowanych głośników, bez konieczności przekopywania się przez całe menu.
Szkoda tylko, że mimo tak dużej puli przycisków nie przewidziano możliwości przypisania do nich własnych skrótów. Wydaje się to strasznym marnotrawstwem, szczególnie że w domyślnym ustawieni część z nich poza OSD nie jest w ogóle wykorzystywana.
Samo menu ekranowe jest nieco toporne, ale spełnia swoją rolę. Układ jest w większości przemyślany, a funkcje w większości opisano czytelnie. No i zostało przetłumaczone na polski, co także zaliczam na plus.
Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to do początkowego ekranu, który składa się wyłącznie z ikonek. Nie pomaga fakt, że niektóre z nich są identyczne i trudno rozszyfrować, do jakich funkcji się odnoszą. Nie jest to nic poważnego – ot, zbędny krok, którego można by było użytkownikom oszczędzić.
Olbrzymim plusem monitora jest możliwość kalibracji kolorów bezpośrednio z poziomu urządzenia. Zmienić możemy zarówno balans bieli, gammę, ale także odcień i nasycenie sześciu składowych. Poza tym jednak zestaw dostępnych funkcji jest relatywnie skromny, szczególnie na tle konstrukcji typowo gamingowych. O ile nie przeszkadza mi brak np. celowniczka do FPS-ów czy pół tuzina wspomagaczy obrazu, o tyle szkoda, że zabrakło kilku rozwiązań o bardziej użytkowym charakterze, np. Picture-in-Picture (PIP).
Głośniki
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 wyposażony został we wbudowane głośniki o mocy 2 x 2 W. Podobnie jak u większości konkurentów, nawet tych kilkukrotnie droższych, nie są one wybitnej jakości i należy je traktować raczej jako ostatnią deskę ratunku. Nie zmienia to jednak faktu, że w swojej kategorii wypadają całkiem przyzwoicie.
Mamy tu sporo średnicy, bez wybijających się na pierwszy plan wysokich tonów, ale także bez wyraźnej podstawy basowej. Brzmieniu brakuje klarowności; jest efekt grania „spod koca”. Całość nie jest jednak przesadnie napastliwa i np. oglądanie w ten sposób filmów czy prowadzenie wideorozmów jest zupełnie znośne. W przypadku głośników monitorowych uważam to już za sukces.
Jakość obrazu
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 wyposażony został w zakrzywioną matrycę VA o przekątnej 34” oraz rozdzielczości 3440 x 1440. Zagęszczenie pikseli to ok. 110 PPI, a więc z grubsza takie, jak w popularnych panelach 27” o rozdzielczości 2560 x 1440. Proporcje ekranu to 21:9.
Jako że mamy tu do czynienia z produktem relatywnie niedrogim, deklarowana przez producenta jasność maksymalna rzędu 300 nitów nie powinna być zaskoczeniem. W praktyce, zależnie od trybu potrafi, ona sięgnąć nawet 363 nitów w trybie SDR. Nie jest to żaden rekord, ale do komfortowej pracy zupełnie wystarczy.
Rozczarowuje natomiast tryb HDR, w którym udało mi się zmierzyć maksymalnie 318 nitów. To stanowczo za mało, by uzyskać za jego pośrednictwem zadowalające rezultaty.
Równomierność podświetlenia stoi na wysokim poziomie. Dla maksymalnej jasności zmierzone odchylenie nie przekraczało wartości 6 procent. To bardzo dobry rezultat. Jedynie w rogach obrazu spadek luminancji jest widoczny gołym okiem, jednak w żaden sposób nie powinno to przeszkadzać w codziennej pracy.
Mocnym punktem bohatera testu jest odwzorowanie kolorów. Ekran może się pochwalić 99,8% pokrycia gamutu sRGB, 80,0% Adobe RGB oraz 86,9% DCI-P3. Jak na model z tego segmentu to bardzo dobry rezultat, który z nawiązką wystarczy do amatorskiej oraz półprofesjonalnej pracy z grafiką.
Jasność maksymalna |
Temperatura bieli |
Kontrast | Błąd ΔE | Pokrycie gamutu |
|
SDR: 363 cd/m² HDR: 318 cd/m² |
6952K (Ciepłe) | 2972:1 | Ciepłe Średni: 1,76 Maksymalny: 3,96 |
Game 1 Średni: 0,71 Maksymalny: 3,59 |
sRGB: 99,8% Adobe RGB: 80,0% DCI P3: 86,9% |
Pomaga przy tym fakt, że również fabryczna kalibracja stoi na wysokim poziomie. Większość trybów może się pochwalić dobrym odwzorowaniem przestrzeni sRGB, ale osobiście najbardziej zadowolony byłem z rezultatów uzyskanych w trybie Ciepłym, gdzie średni i maksymalny błąd ∆E wynosił odpowiednio 1,76 oraz 3,96, a temperatura bieli to 6952K. Dla najbardziej wymagających użytkowników producent przewidział też specjalny tryb sRGB, gdzie średni błąd ∆E to raptem 0,71 przy temperaturze bieli rzędu 6640K. Niestety korzystając z niego tracimy dostęp do niektórych ustawień, w tym m.in. regulacji jasności.
Pokrycie gamutów. Od lewej: sRGB / Adobe RGB / DCI-P3
Na duży plus warto odnotować, że producent przewidział możliwość ręcznej konfiguracji wyświetlanych kolorów z poziomu OSD, w związku z czym możemy przeprowadzić mniej lub bardziej precyzyjną kalibrację, nawet jeśli nie posiadamy kolorymetru.
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 wyposażony został w panel VA, a te nie słyną ze szczególnie dobrych kątów widzenia. No i faktycznie, jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, byłby to jeden z łatwiejszych celów. Patrząc na monitor nawet pod niewielkim kątem, dość szybko zauważyć można spadek kontrastu; szczególnie w osi pionowej. Na szczęście poprawna pozycja przed ekranem niemal w całości ten problem eliminuje. „Niemal”, bo przy tak dużej przekątnej na ciemnych elementach interfejsu nadal mogą wystąpić niewielkie przekłamania, ale raczej nie powinno to stanowić poważnego problemu.
W specyfikacji technicznej dostarczonej przez producenta nie znajdziemy czasu reakcji GtG, jednak w praktyce responsywność monitora nie sprawiała większych problemów, nawet w dynamicznych grach. Także ghosting wydaje się umiarkowany, szczególnie mając na uwadze, że mówimy tu o matrycy typu VA.
Producent przewidział jednak dwa sposoby, które pozwalają go dodatkowo ograniczyć. Oprócz klasycznego overdrive’a, który nawet przy maksymalnym ustawieniu pozostaje stosunkowo łagodny i nie generuje wyraźnych artefaktów, mamy także tryb MBR. Ten ostatni smużenie wycina niemal całkowicie, ale odbywa się to kosztem jasności oraz pojawienia się kolorowych powidoków. Mówiąc krótko: odradzam.
Maksymalne odświeżanie monitora to 120 Hz, aczkolwiek wartość taka dostępna jest wyłącznie w przypadku połączenia przez DisplayPort oraz USB-C. Dla HDMI maksimum to 100 Hz. Graczy ucieszy natomiast obecność funkcji Freesync Premium.
Zasilanie i pobór energii
Monitor Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 korzysta z wbudowanego zasilacza, więc nie musimy się przejmować wielką cegłą walającą się pod biurkiem. Pobór energii utrzymuje się natomiast na bardzo rozsądnym poziomie. Producent deklaruje zużycie energii na poziomie 56 W i faktycznie jest to wartość bardzo zbliżona do tego, co pokazywał watomierz.
Przy maksymalnej jasności oraz trybie HDR pobór mocy wynosił ok. 57-58 W. Po zredukowaniu jasności do poziomu 35/100 zużycie energii w trybie SDR zmalało do ok. 42 W. Co warto zauważyć, rodzaj wyświetlanych treści nie miał większego wpływu na pobór mocy.
W trybie czuwania monitor pobiera z gniazdka ok. 0,2 W, aczkolwiek wartość ta może wzrosnąć, jeśli zdecydujemy się pozostawić aktywne porty USB.
A skoro o tym mowa, wbudowany port USB-C pozwala na zasilanie podłączonych urządzeń mocą maksymalnie 65 W. Dzięki temu większość laptopów podłączymy do urządzenia za pomocą pojedynczego przewodu.
Podsumowanie
Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 to naprawdę udany monitor. Nie ma tu co prawda fajerwerków, które przykuwałyby uwagę, ale jako solidny sprzęt do codziennej pracy sprawdza się doskonale. Dużym atutem bohatera testu jest jego uniwersalność. Szukasz monitora do pracy w Excelu? Edycji grafiki? Grania? A może wszystkiego po trochu? Nie ma znaczenia – ten tutaj w każdej z tych ról sprawdzi się równie dobrze.
To, co zaskoczyło mnie w testowanym monitorze szczególnie pozytywnie, to odwzorowanie kolorów. Pokrycie najważniejszych gamutów samo w sobie jest bardziej niż przyzwoite, a jeśli dodamy do tego bardzo dobrą fabryczną kalibrację, Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 okazuje się świetnym monitorem graficznym w rozsądnej cenie. Na plus warto także odnotować bogaty zestaw złącz z hubem USB-C oraz funkcją KVM, funkcjonalne menu ekranowe oraz wbudowane głośniki, które może nie zastąpią nam słuchawek, ale przynajmniej do czegokolwiek się nadają.
Oczywiście testowany monitor to w dalszym ciągu sprzęt względnie niedrogi, więc nie powinno dziwić, że nie wszystko zagrało w nim idealnie. Najbardziej doskwiera niska jasność maksymalna, szczególnie jeśli planujemy korzystać z trybu HDR. Pomarudzić można też na zaniżoną wartość odświeżania na złączu HDMI oraz przeciętne kąty widzenia.
Generalnie jednak monitor Iiyama Prolite XCB3494WQSN-B1 uważam za propozycję bardzo udaną. Jeśli szukacie uniwersalnego panelu ultrapanoramicznego w rozsądnej cenie, na pewno warto się nim zainteresować. Tak jak mówiłem, mimo kilku kompromisów bohater testu świetnie sprawdzi się w większości potencjalnych zastosowań i nie ma żadnych oczywistych wad, które mogłyby zniechęcać do jego zakupu. Biorąc pod uwagę, że w sklepach znajdziemy go już za ok. 2200 zł, zdecydowanie zasłużył na naszą rekomendację.
Ocena końcowa: 9/10
Plusy:
- Rozsądna cena
- Duża przestrzeń robocza
- Szerokie pokrycie najważniejszych gamutów
- Bardzo dobra fabryczna kalibracja
- Funkcja huba USB-C
- Przełącznik KVM
- Rozsądny pobór energii
- Niewielki ghosting
- Opcja kalibracji kolorów z poziomu OSD
Minusy:
- Niska jasność maksymalna
- HDR, który nic nie wnosi
- Przeciętne kąty widzenia
- HDMI ograniczone do 100 Hz
Monitor do testów udostępniła firma Iiyama.