Infinix Note 12 Pro pracuje pod kontrolą Androida 12 z własną nakładką producenta XOS 10.6. Widać, że producent włożył w nią dużo pracy, z jednej strony czerpiąc od najlepszych, ale też starając się jakoś odróżnić od innych popularnych marek. Nie jest źle, ale zabrakło trochę dopracowania.
Wygląd pulpitów, umieszczonych na nich ikon i widżetów jest stonowany i całkiem miły dla oka. Dominują pastele, mniejsze lub większe przezroczystości (zależnie od motywu), całość nasuwa bardzo mocne skojarzenie z iOS. Gdyby producent trzymał się podobnej stylistyki w całym systemie, byłoby naprawdę dobrze.
Jednak w menu ustawień i po rozwinięciu górnego panelu skrótów widoczna jest już inna stylistyka, która stosunkowo dobrze wygląda w białym motywie systemowym, ale po wybraniu ciemnego – razi agresywnymi kontrastami. Pojawia się pstrokaty zielony – w panelu skrótów czy też np. w ustawieniach kart SIM, gdzie przybierają formę dużych plakietek. To oczywista inspiracja stylem Material You z czystego Androida 12, gdzie również używane są takie elementy, ale tam mamy nad tym duża kontrolę i możliwość zmiany kolorów, tu nie za bardzo.
Na ciemnym tle uproszczone ikony w menu ustawień wyglądają trochę jak neony, w czym bardzo przypominają interfejs z gamingowych telefonów w rodzaju Nubia Redmagic. Można to polubić, ale miłośnicy bardziej stonowanej klasyki szybko dostaną oczopląsu. W białym motywie wygląda to znacznie lepiej, jednak do ekranu AMOLED lepiej wybrać ciemny, więc trochę jest to nieprzemyślane.
Z lewej strony od głównego pulpitu znajduje się panel „ekran zerowy”, który ma być alternatywą dla Google Discover. Są tam osadzone na stałe widżety (krokomierz i obciążenie systemu), ostatnio używane aplikacje, kalendarz z listą wydarzeń oraz dynamicznie dobierane „inteligentne sceny” z wybranymi powiadomieniami z aplikacji. Brakuje jednak wiadomości. Całość wygląda schludnie, a na pewno przydałoby się tu jednak większe opcje konfiguracji i chociaż prosty moduł aktualności ze świata.
Ustawienia interfejsu użytkownika można w dużym stopniu modyfikować, w czym pomaga też katalog dodatkowych motywów do pobrania ze specjalnego sklepiku XTheme. Niektóre są dość przyjemne dla oka, zwłaszcza te, które przypominają iPhone’a.
Niestety, motywy zmieniają tylko wygląd pulpitów i ikon aplikacji, natomiast menu ustawień i panel skrótów pozostają takie same, czyli intensywnie zielone. W sumie więc interfejs użytkownika prezentuje się trochę niespójnie.
W XOS znajdziemy wiele opcji konfiguracji i własnych rozszerzeń producenta, niekiedy naprawdę nietypowych. W menu ustawień są więc sekcje Asystent AI, Maraton energii, XOS Lab, Funkcja specjalna, a ich zawartość może zaskoczyć – „maraton” to po prostu ustawienia baterii, a „lab” to moduł aktualizacji systemu.
W podmenu „Funkcja specjalna” znajduje się sporo ciekawych dodatków, w tym rozbudowana obsługa wielu okien, gestów, tryb gry, klonowanie aplikacji czy asystent wideo, zwiększający komfort oglądania wideo, a nawet funkcja tłumaczenia w locie.
Są tam też dodatkowe opcje dla użytkowników WhatsApp pod nazwą „Social Turbo”, w tym „zmieniacz głosu” czy „upiększenia na filmie”. Ten komunikator jest przez twórców XOS wyraźnie uznawany za priorytetowy.
Producent dodał też sporo własnych aplikacji – m.in. przeglądarkę HiBrowser, InSync (do sterowania TV marki Infinix), XArena (hub do gier), Visha Play (odtwarzacz wideo), Smart Scanner (skaner kodów), WeZone (kolejna apka do gier – tym razem z kolekcją prostych tytułów, w tym do rozgrywek on-line), serwis z muzyką streamingową Boomplay (wyświetla wyskakujące reklamy), aplikacje optymalizujące pracę i parę innych. Jest też dodatkowy sklep z aplikacjami PalmStore, który wysyła często niepotrzebne zachęty do instalowania promowanych tytułów.
Widać, że Infinix starał się dostarczyć jak najwięcej opcji i dodatkowych aplikacji, a użytkownicy, którzy lubią buszować w systemie i zmieniać różne opcje, a także chcą korzystać z bogatego zestawu apek na start, mogą to polubić. Z drugiej jednak strony wielość tych funkcji potęguje zagubienie w systemie, bo nie wszystko jest w pełni intuicyjne. XOS jest antytezą „czystego Androida”. Po tym względem XOS mocno przypomina MIUI.
Musze jednak podkreślić, że XOS, jaki by nie był, nie sprawiał żadnych problemów w trakcie używania. System działa stabilnie, w miarę płynnie, nie zawiesza się, nie ma też żadnych braków w tłumaczeniach (a taki zarzut do XOS padł w recenzji testowanego niedawno przez nas Infinix Zero Ultra).
Warto jeszcze dodać, że Infinix Zero Ultra ma nowszą wersję interfejsu – XOS 12, która zachowując podobny klimat, wydaje się już bardziej dopracowana i nie razi tak oczu pstrokacizną. Podobieństwo do iOS jest w niej większe i w sumie chyba dobrze.
Źródło zdjęć: Telepolis.pl