iPhone 14 Pro wygląda jak… cóż, jak iPhone. Design urządzenia nie zmienił się znacząco względem poprzednich generacji. W zasadzie można nawet pójść o krok dalej i stwierdzić, że nie zmienił się praktycznie w ogóle, nie licząc kilku detali, które wychwyci wyłącznie wprawne oko.
Przedni panel jest płaski i niemal w całości wypełniony wyświetlaczem. Nie dzieje się tu absolutnie nic, jeśli nie liczyć pewnego drobiazgu – otworu na aparat do selfie. A nawet nie tyle „otworu” co „otworów”, bo są dwa. Mamy więc do czynienia z pierwszym iPhonem bez gigantycznego notcha. Jest to zmiana na plus, ponieważ nowe rozwiązanie zajmuje znacznie mniej miejsca.
O ile przód telefonu może jeszcze kojarzyć się z jakimś innym telefonem, tak plecki nie pozostawiają złudzeń co do tego, że mamy do czynienia z iPhonem. Na płaskiej, matowej tafli szkła wyróżniają się tylko dwa elementy: logo z nadgryzionym jabłkiem pośrodku oraz gigantyczna wyspa aparatu w górnym rogu obudowy. Ta ostatnia okaże się z pewnością najbardziej kontrowersyjnym elementem designu. Nie dość, że prezentuje się krzykliwie, to na skutek zastosowania większej matrycy i towarzyszącej jej optyki, całość wystaje poza obręb obudowy na dobrych kilka milimetrów. Ani to ładne, ani praktyczne.
Boczna ramka jest płaska i błyszcząca. Rozmieszczenie elementów sterujących jest identyczne jak w poprzednich generacjach iPhone’a.
Górna krawędź obudowy jest pusta.
Z prawej strony znajdziemy przycisk zasilania
U dołu mamy złącze Lighning i dwa grille skrywające głośnik multimedialny oraz mikrofon.
Z lewej znalazło się miejsce na dwa niezależne przyciski regulacji głośności oraz fizyczny przełącznik trybu cichego.
iPhone’om można zarzucić dużo, ale pod względem wykonania to prawdziwa ekstraklasa. Przedni i tylny panel pokrywa szkło hartowane firmy Corning, natomiast boczna ramka wykonana została ze stali nierdzewnej. Spasowanie elementów jest wzorowe, natomiast całość w bezpośrednim kontakcie sprawia bardzo ekskluzywne wrażenie. No i telefon może się pochwalić pyło- i wodoszczelnością na poziomie IP68.
iPhone 14 Pro jest smartfonem kanciastym i ciężkim. Na dodatek ma drobne problemy z wyważeniem, przez co górną część obudowy ciągnie lekko w dół. Sęk jednak w tym, że jest to także telefon wyjątkowo jak na dzisiejsze czasy kompaktowy. Przy wyświetlaczu o przekątnej 6,1” obsługa urządzenia jedną ręką jest bezproblemowa (prawie – wrócimy do tematu przy okazji omawiania interfejsu), a przy tym bez problemu zmieścimy je w kieszeni.
Pewne zastrzeżenia miałbym do lokalizacji przycisków regulacji głośności oraz przełącznika trybu cichego. Z perspektywy osoby praworęcznej znacznie wygodniej by było, gdyby wszystkie elementy sterujące znajdowały się z jednej strony, dzięki czemu nie byłaby potrzebna korekta chwytu, ile razy chcemy sięgnąć do przeciwległej krawędzi urządzenia. Na całe szczęście niewielkie rozmiary telefonu także ten problem znacząco niwelują. Za samą obecność fizycznego suwaka wyciszania należą się natomiast słowa pochwały.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne