To będzie nowa jakość na YouTubie. Test Sony ZV-1 II
Dobry film można przygotować na smartfonie, to prawda. Nie uważam jednak, by była to najlepsza droga i na pewno nie jest najwygodniejsza. Znacznie wyższy poziom jakości i ergonomii zapewni Sony ZV-1 II — kompakt stworzony do vlogowania.

Wizualnie ten sprzęt jest niepozorny. Wygląda jak nieco rozdmuchany aparat kompaktowy i jestem przekonana, że na sklepowej półce zginie w tłumie. Wnętrze jednak to zupełnie inna bajka.
Sony ZV-1 II ma trzy elementy, które zapewniają mu przewagę nad smartfonami. Łączy matrycę 20,1 MPix o przekątnej mierzącej aż 1 cal z obiektywem z zoomem odpowiadającym zakresowi 18-50 mm. Dzięki doskonałym mikrofonom, zdolnym nagrywać dźwięk w różnych kierunkach, Sony ZV-1 II jest samodzielną kamerą. Możliwość robienia zdjęć RAW zaś czyni z niego praktyczne narzędzie dla fotografa. Moim zdaniem to kamera kompletna i solidna podstawa warsztatu vlogera. Osoba tworząca treści filmowe w zasadzie niczego więcej nie potrzebuje. Przyda się też statyw, może gimbal i nie zaszkodzi dodatkowe światło, ale są to rzeczy zupełnie opcjonalne. Z Sony ZV-1 II nagrasz dobrego vloga, nawet jeśli będziesz trzymać go przed sobą i mówić ciekawie.



W tym kontekście myślę, że cena sprzętu jest uzasadniona – ok. 4800 zł. W rękach wprawnego filmowca ten koszt powinien szybko się zwrócić. Jeśli masz mniejszy budżet, rzuć okiem na bardziej przystępny Sony ZV-1F.
Sony z ZV-1 II ma ponadto sporo ciekawych funkcji, ułatwiających pracę. Na pierwszym miejscu stawiam tu doskonałe śledzenie twarzy, tak ważne przy nagrywaniu „gadającej głowy”. Mechanizm znany również z aparatów Sony Alpha jest coraz lepszy. Do recenzji i prezentacji produktowych nieocenioną pomocą jest śledzenie obiektu, przy nagrywaniu wnętrz czy większych rzeczy przyda się możliwość zablokowania ostrości na wybranym punkcie. W połączeniu z funkcjami gimbala daje to świetne efekty.
Fizyczna przysłona o zakresie od 1,8 do 9 to gwarancja ślicznego rozmycia tła i efektu bokeh. Jak dotąd optyka żadnego smartfonu nie może równać z obiektywem o większych gabarytach, co warto mieć na uwadze przy wyborze sprzętu do filmowania.
Z mikrofonami też bywa różnie. Myślę, że o ile nie planujesz korzystać z mikrofonu zewnętrznego, 3 mikrofony Sony ZV-1 II są o niebo pewniejsze od mikrofonów w smartfonach. Jest to sprawa kluczowa dla filmów z narracją – a to do nich właśnie powstał ten aparat.
Ponadto aparat z fizycznymi przyciskami i odchylanym ekranem daje znacznie szersze możliwości sterowania i podglądu niż smartfon... który można wykorzystać do zdalnego sterowania i przeglądania już zarejestrowanych materiałów. Bardzo lubię pracować w ten sposób, gdy muszę przygotować materiał bez pomocy. Mniej kusi mnie wtedy, by zerkać na odchylony ekran aparatu w czasie nagrywania, ale nadal mogę zrobić korektę kadru i swojej pozycji. No i nie muszę do tego podchodzić do aparatu, co zawsze wiąże się z ryzykiem potrącenia lampy albo innej katastrofy.
Zalety:
- świetny mikrofon,
- zoom optyczny i dobry zoom cyfrowy,
- dobra kolorystyka zdjęć i filmów (poza zielonym),
- ładna plastyka przy dłuższych ogniskowych i estetyczny bokeh (czasem nawet sześciokątny),
- wygodne sterowanie fizycznymi przyciskami (bokeh, zoom itp.),
- wyraźny ekran dotykowy,
- możliwość robienia zdjęć także w formacie RAW i ustawienia manualne,
- dobrze działające śledzenie obiektu, twarzy i zwierząt,
- dobrze działająca aplikacja mobilna, dodatkowa chmura na zdjęcia w pakiecie,
Wady:
- kot na mikrofon zasłania włącznik,
- silnik zoomu i klikanie przycisków często słychać na nagraniach,
- interfejs jest trudny dla początkujących,
- w nocy zostaje w tyle za smartfonami, czasem brakuje HDR,
- przy słabym świetle autofocus nie daje sobie rady,
- dość wysoka cena,
- rozpoznawanie zwierząt dyskryminuje szczury.
Sony ZV-1 II otrzymał ocenę końcową 9/10.
Wrażenia z używania Sony ZV-1 II
Pierwsze zderzenie z interfejsem przypomina zderzenie z drzwiami, co zresztą jest chorobą dziedziczoną od pokoleń przez aparaty Sony. Gdybym nie testowała wcześniej Sony ZV-1F i nie miała doświadczenia z aparatem Sony Alfa, pewnie wyrwałabym sobie wszystkie włosy z głowy przy nagrywaniu pierwszego filmu. Fakt, że ustawienia zostały rozbite na dużo drobnych pozycji, będzie zaletą, gdy już się z nimi zapoznasz. Początki jednak będą trudne. Nie pomagają skróty słów tam, gdzie tekst mieści się w jednej linijce. Jeśli możesz, zostań przy angielskim menu – jest nieco czytelniejsze od polskiego.
Gdy już ruszy nagrywanie, można korzystać z rozdzielczości do 4K w 30 kl./s, a także z przyspieszonego i zwolnionego tempa (od zwolnionego 5 razy do przyspieszenia 60 razy) w 1080p. Jakość nagrań przy dobrym świetle jest doskonała, obiekty są ostre, dobrze widać szczegóły, a tło jest naturalnie rozmyte. Tu kolejny raz muszę pochwalić Sony za przycisk, który pozwala przełączyć fizyczną przysłonę z trybu „jak największy otwór” do trybu „jak najwięcej przysłony”. To pozwala błyskawicznie przejść między płytką głębią ostrości i relatywnie wyraźnym tłem. Przełącznik sprawdza się także podczas robienia zdjęć. Przy fotografowaniu produktowym cenię sobie możliwość szybkiego przejścia między pokazaniem całości przedmiotu i przyciąganiem uwagi do detali.
Wszelka nawigacja po menu i podglądzie zdjęć możliwa jest albo na ekranie dotykowym, albo z pomocą klasycznego kółka obok ekranu. Tu nie ma żadnych niespodzianek. W ten sposób da się również zmienić parametry fotografowania i filmowania. Nie ma tu typowych dla aparatów fotograficznych pokręteł, ale też nie ma wizjera, przy którym byłyby potrzebne. Można w tym momencie dyskutować o wizjerze. Czasami rzeczywiście byłby lepszy od ekranu, zwłaszcza przy kadrowaniu w ostrym słońcu. W tej sytuacji jednak można ratować się smartfonem i jak już wspomniałam, lubię to rozwiązanie.
Warto wspomnieć jeszcze o dwóch elementach, które będą miały kluczowe znaczenie dla komfortu pracy. Po pierwsze, gwint na śrubę statywu został tak umieszczony, żeby można było wymienić akumulator i kartę pamięci bez zdejmowania Sony ZV-1 II ze statywu. To bardzo dobra wiadomość dla filmujących w studiu, gdzie liczy się spójność kadrów. Druga ważna część to aktywna stopka analogowa. Jej obecność oznacza, że w tym miejscu można zamontować nie tylko osłonę mikrofonu czy światło stałe, ale też na przykład lampę błyskową, sterowaną przez aparat.
Jakie filmy kręci Sony ZV-1 II?
Gdy światło nie jest perfekcyjne, mam gwarancję, że moja twarz będzie świetnie widoczna na filmie. Może się to odbyć kosztem prześwietlonego nieba albo niedoświetlonych innych elementów kadru. Brakuje tu trybu HDR i warto to odnotować przy przygotowaniach. Nie ma za to powodów do zmartwień, gdy chodzi o ostrość. Podobnie jak aparaty Sony Alpha, ZV-1 II także doskonale śledzi twarz i oko osoby w kadrze. A nawet dwóch i trzech osób! Ta nowość pozwala ustawić ostrość tak, by obie osoby w kadrze były śledzone, nawet jeśli nie będą znajdować się w tej samej odległości od aparatu. Dzieje się to dynamicznie i jeśli jedna z osób wyjdzie poza kadr, ostrość zostanie w pełni przeniesiona na tę, którą „widzi” aparat.
Jak wiadomo psy i koty są po to, by robić im zdjęcia. Sony wprowadza więc możliwość śledzenia zwierząt w tym modelu aparatu. Nie mogę niestety potwierdzić jego działania. Jedyny kot, jakiego spotkałam na swojej drodze, dał dyla, psów w okolicy nie było, a moje szczury nie są traktowane jak zwierzęta. Co ciekawe, do filmowania szczurka dobrze nadaje się tryb prezentacji produktu. Pozwala on ustawić ostrość na obiekty znajdujące się 2-3 cm od końca obudowy obiektywu.
W nocy niestety czeka nas festiwal szumu i pewne problemy z ustawianiem ostrości. To jedna z nielicznych sytuacji, gdy prawdopodobnie lepiej skorzystać z dobrego smartfonu niż z tej kamery (albo przynajmniej mieć smartfon pod ręką). Gdy sprawdzałam Sony ZV-1 II przy zmiennym świetle RGB, również zauważyłam problemy z ostrością. Trzeba wziąć to pod uwagę, gdy kamera ma zostać podłączona do komputera i służyć do streamowania.
Sony ZV-1 II zasilany jest przez akumulator NP-BX1 o pojemności typowej 1240 mAh. Zasilanie wystarczy na około 45 minut nagrywania (dane CIPA), a więc krócej niż w przypadku prostszego modelu ZV-1F. Z ładowaniem nie będzie żadnego problemu, bo wystarczy ładowarka do smartfonu i kabel USB-C (nie ma ładowarki zewnętrznej w zestawie, akumulator ładuje się w kamerze). Ponadto można nagrywać z kablem podłączonym na stałe, co może ułatwić pracę w studiu. W terenie jednak warto mieć zapas (który na szczęście łatwo można dokupić). Wyczerpanie całej energii podczas 3-godzinnego spaceru filmowo-fotograficznego po okolicy to żadne wyzwanie.
Poza złączem USB-C z boku znajduje się też gniazdo jack na mikrofon i HDMI. Obok akumulatora zaś znajduje się miejsce na kartę pamięci w formacie SD.
Podczas nagrywania filmów korzystałam z dostarczonego w zestawie „kota”, czyli włochatej osłony na mikrofon. Zajmuje ona niestety stopkę, ale to moim zdaniem jedyna jej wada. Jej zadaniem jest ochrona mikrofonów aparatu przed wiatrem i wywiązuje się z niego wzorowo. Przy tym bardzo podoba mi się możliwość ustawienia mikrofonu tak, by zbierał dźwięk z określonego kierunku (z przodu lub z tyłu) podczas nagrywania filmu – w końcu mogę gadać do kamery bez przejmowania się tym, co się dzieje na parkowym placu zabaw i ile z tego będzie mnie zagłuszać. Nie zachwycił mnie jednak tryb automatyczny. W teorii powinien wykryć, z której strony prowadzona jest narracja, ale w praktyce zbyt często się gubi, bym na nim polegała.
Jakie zdjęcia robi Sony ZV-1 II?
Przyznam, że fotografowanie aparatem z fizycznymi przyciskami było bardzo odświeżającym doświadczeniem po testowaniu różnych smartfonów. Przede wszystkim fizyczne przyciski uważam za znacznie wygodniejsze od migawki na ekranie. Trzymanie Sony ZV-1 II na dłuższą metę jest też bardziej ergonomiczne od majstrowania przy smartfonie. No i oczywiście nie da się przejść obojętnie obok obiektywu z prawdziwą przysłoną i ogniskową dłuższą niż kilka milimetrów. Tu obiektyw „wychodzi” z obudowy aparatu na ponad 4 cm. Realna ogniskowa mieści się w zakresie od 17,6 mm do 6,9 mm i w połączeniu z calową matrycą daje przyjemną plastykę i głębię ostrości.
Jakość zdjęć zrobionych Sony ZV-1 II nie jest zachwycająca, ale też nie mam tu żadnych poważnych zarzutów. Właściwie wszystkie niedoskonałości były do przewidzenia. Aberracje chromatyczne to całkowicie normalna rzecz w obiektywach z zoomem. Tu znalazłam nieco błękitnych, ale bez problemu można je usunąć w postprodukcji. Przy ogniskowych odpowiadających ok. 25 mm i krótszych zniekształcenia i rozmycia pojawiają się w rogach kadru, czego również się spodziewałam. Nie są przy tym inwazyjne i nie uważam, żeby zdjęcia zrobione szerokim kątem nadawały się do kosza. Ot – detal, o którym warto pamiętać… albo wykorzystywać go kreatywnie. Przy przeglądaniu zdjęć z poniższej galerii na pewno zauważysz, co mam na myśli.
W poniższej galerii zebrałam zdjęcia zrobione z zoomem. Tu nawet lepiej widać zdjęcia robione z włączonym rozmyciem tła (płytka głębia ostrości) i w trybie „przejrzystym” (czyli z dużą głębią ostrości).
Efekt bokeh uważam za udany. Żałuję, że nie pojawia się więcej sześciokątnych plamek światła na zdjęciach robionych z dłuższą ogniskową, ale podobno nie można mieć wszystkiego. Najważniejsze, że Sony ZV-1 II bardzo szybko ustawia ostrość i nieźle reaguje na zmiany w temperaturze światła. Podobają mi się również detale na zdjęciach robionych z bliska. Gdyby przyszło mi przygotowywać recenzje różnych urządzeń z Sony ZV-1 II, nie miałabym problemów ani z częścią filmową, ani ze zdjęciami.
Nie porwałabym się jednak na używanie Sony ZV-1 II do robienia zdjęć roślin czy mody, gdzie liczą się odcienie zieleni. Kalibracja z użyciem wzornika Datacolor pokazała, że zieleń rejestrowana przez aparat jest nieznacznie chłodniejsza, niż powinna. Zaznaczę tu, że kalibrację przeprowadziłam na pliku JPG, a nie ARW (RAW używany przez Sony). Powód? RAW-y z niego nie są obsługiwane przez żaden program w chwili pisania tej recenzji.