Co się też szybko rzuca w oczy – niewielka liczba portów na obudowie. Zaczynając od lewej strony, znajdziemy tam dwa złącza Thunderbolt 4. Do jednego z nich można podłączyć ładowarkę USB C – zarówno zasilacz 65 W z zestawu lub awaryjnie inną, na przykład od smartfonu, co jest jednak mało efektywne.
Obydwa gniazda pozwolą też na podłączenie zewnętrznych urządzeń i peryferiów jak monitory i telewizory ze złączami DisplayPort lub HDMI, dyski SSD, a także akcesoria jak myszka czy klawiatura. Zaletą tego standardu jest ogromna wszechstronność, szybkość sięgająca 40 Mbps, a także możliwość podłączania kolejnych, dodatkowych urządzeń do jednego gniazda za pomocą stacji dokujących. Dwa porty nie zajmują dużo miejsca na obudowie, za to obsługują cały arsenał innych sprzętów. Wymaga to jednak zainwestowania w dodatkowe kable lub docka, a bez nich podłączenie się do starszego sprzętu może być utrudnione.
Na przeciwległym, prawym boku ThinkPada X1 znajdziemy kolejne elementy: przycisk zasilania, gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe 3,5 mm oraz złącze linki zabezpieczającej Kensington. I to już wszystko – jest skromnie i oszczędnie.
Sześciorzędowa klawiatura wyspowa ma duże, pełne klawisze (z wyjątkiem górnego rzędu z Fn), ale proporcje komputera sprawiły, że nie znalazło się na niej miejsce dla osobną klawiaturę numeryczną, więc dla osób pracujących z cyframi będzie to dodatkowe utrudnienie.
Klawisze są od siebie wyraźnie oddzielone. Są też dość płaskie, wchodzą z cichym klikiem, a pisanie w ciemności ułatwia białe podświetlenie. Komfort pracy nie jest może tak wysoki, jak w przypadku dużego laptopa, jednak swobodnie można pisać dłuższe teksty, a wraz z przyzwyczajeniem się do klawiatury staje się to łatwiejsze. Początkowo nie miałem do niej pełnego przekonania, jednak z czasem okazała się bardzo wygodna.
Palmrest jest bardzo szeroki, a pośrodku, z lekkim przesunięciem w lewo, umieszczony jest duży trackpad z wyraźnie oddzielonymi trzema klawiszami u góry. Płytka zapewnia obsługę gestów jak przewijanie treści, po bokach reaguje też na naciśnięcia odpowiadające lewem i prawem klawiszom myszy – ale nie jest to zbyt wygodne, brakuje wyraźnego kliku i czasami palec błądzi. Za to doskonale obsługuje się górne, wydzielone klawisze, pomijając ich umiejscowienie.
Jak na komputer z serii ThinkPad przystało, pośrodku klawiatury nie mogło zabraknąć „czerwonej kulki”, czyli TrackPointa – elementu służącego do sterowania kursorem myszki. Jego obecność wyjaśnia zastosowanie klawiszy w górnej części trackpada, nieco mało użytecznych podczas korzystania z gładzika. Wraz z TrackPointem wszystko tworzy logiczną całość, chociaż na pewno korzystanie z tego rozwiązania wymaga przyzwyczajenia.
Źródło zdjęć: wł.