LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera


LG Wing to jeden z ciekawszych telefonów, 2020 roku. No bo kto to widział, żeby ekran się obracał? I po co? A choćby po to, żebym mogła grać i jednocześnie obserwować Discorda.

Anna Rymsza (Xyrcon)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

LG Wing – o co tu chodzi?

LG Wing to model, który ma jakby półtora ekranu. To znaczy ma dwa ekrany, ale rozmiar mniejszego to około połowy większego. Z pozoru wygląda jak zwykły, płaski i nudny telefon. Może trochę grubszy, niż wypada w tej klasie cenowej, ale z zewnątrz nic nie zdradza jego wyjątkowości. Wystarczy jeden ruch kciuka, by Wing… rozwinął skrzydła?

Dalsza część tekstu pod wideo

Główny ekran lekko popchnięty w lewo obraca się do poziomu i odsłania dodatkową „połówkę”, która się pod nim kryje. Ekran główny ma przekątną 6,8 cala, ekran dodatkowy – 3,90 cala. Mechanizm umożliwiający ten ruch jest solidny i pracuje płynnie, przynajmniej na początku. Mam wrażenie, że z czasem dostał nieco luzu. W zasadzie częściej rozkładam Winga dla przyjemności, niż by rzeczywiście skorzystać z dwóch ekranów.

Znalazłam sporo praktycznych zastosowań tego układu. Chętnie sięgam po LG Wing. Nie jest to jedyny telefon, jaki aktualnie testuję, ale wygrywa z bardziej tradycyjnymi konkurentami, gdy przychodzi do wielozadaniowości. Rozkładany telefon od razu został moją konsolą do grania i maszyną do pisania. Mogę puścić sobie vloga albo wykład na małym ekranie, gdy na dużym robię coś innego… albo odwrotnie – pisać z kimś na komunikatorze na małym ekranie, gdy na dużym odtwarzam film. Mogę też uruchomić na dużym ekranie dwie aplikacje obok siebie, ale to już przesada.

Doceniłam też jego aparat, ale przez jego gabaryty niechętnie wychodzę z nim z domu i nawet tryb gimbala mnie do tego nie przekonał. Pełna specyfikacja telefonu z naszego katalogu wygląda następująco:

LG Wing 5G

161 opinii
LG Wing 5G

LG Wing 5G

161 opinii

W pudełku z telefonem znalazła się także ładowarka sieciowa, kabel USB, folie na oba ekrany i samoprzylepne plecki ochronne. Z jednej strony muszę tu LG pochwalić za doskonałe wyposażenie, a z drugiej mam wrażenie, że te folie są pechowe. Pod jedną coś mi wpadło, drugą przykleiłam krzywo. Samoprzylepne etui trzeba założyć po umieszczeniu w telefonie karty SIM, gdyż zasłania sanki. Trzyma się doskonale i pasuje idealnie.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

LG proponuje też kilka aplikacji i gier, które wykorzystają dwa ekrany i kilka funkcji ułatwiających korzystanie z tego nietypowego telefonu. Większość bardzo mi się podoba, ale nie jest to telefon bez wad. Czy znajdzie swoją niszę? Nie mam pojęcia.

 

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera


Android na półtora ekranu. Co może pójść nie tak?

LG Wing mógłby być najlepszym telefonem pod Słońcem, ale wrażenie z używania nierozerwalnie związane są z tym, jak na dwa ekrany zareagują aplikacje dla Androida. Przez większość czasu rzeczywiście wszystko działa jak należy i zgodnie z moimi oczekiwaniami, ale mam kilka zastrzeżeń. Można je zaakceptować i z nimi żyć, ale ja nie lubię kompromisów w narzędziach do pracy.

Pierwsza wada Androida na LG Wing wychodzi już przy konfiguracji ekranu głównego. Po otwarciu telefonu na większym ekranie pokazuje się ładny launcher z „karuzelą” z aplikacjami. Mimo długich starań nie udało mi się znaleźć ustawień, pozwalających dodać tam moje własne aplikacje. Można je usunąć, ale dodać się nie da. Na tym ekranie można na szczęście uruchomić szufladę z aplikacjami – wystarczy przeciągnąć po ekranie palcem, ale nie od samej góry.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Aplikacja zostanie na tym ekranie, na którym została uruchomiona. To logiczne. Przeniesienie aplikacji z jednego ekranu na drugi też jest łatwe, jest do tego nawet skrót. Gdy chcę korzystać z kilku aplikacji na każdym z ekranów, mogą się wydarzyć rzeczy nieoczekiwane, bo aplikacje korzystają z tej samej listy ostatnio uruchomionych. Obraz na obu ekranach jest obracany automatycznie, gdy obracam telefon, ale dzieje się to z zauważalnym opóźnieniem.

Robienie zrzutów ekranu to kolejny mały problem. Trzeba pamiętać, że zostanie zapisany zrzut z tej aplikacji, której ostatnio dotykałam. Przy graniu, jeśli chcę uwiecznić ciekawą scenę na zrzucie ekranu, jest to co najmniej uciążliwe.

We wstępie wspomniałam, że mogę korzystać z klawiatury na innym ekranie niż mam uruchomioną aplikację. To aktualne tylko jeśli korzystam z klawiatury LG. Inne uparcie skaczą między dużym i małym ekranem. Szkoda. Klawiatura LG okazała się bardzo dobra, ale jednak na dłuższą metę wolę inną.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Brakuje mi też aplikacji, które mogą wykorzystać dwa ekrany na raz. To oczywiście nie wina LG. Odpowiedzialność za to spada na autorów aplikacji, którzy jeszcze nie wykorzystali API przygotowanego specjalnie dla tego telefonu. Tylko czy im się to opłaci? Dużo zależy od popularności tego modelu.

Na LG Wing jest zainteresowana specjalna wersja gry Asphalt, która pokazuje, jak mogłyby wyglądać aplikacje pisane specjalnie dla LG Wing. Podczas wyścigu na mniejszym ekranie widnieje miniatura trasy z zaznaczoną pozycją samochodu gracza. Dzięki temu na ekranie głównym jest więcej miejsca na główny widok gry. Sporo piszę, więc chętnie zobaczyłabym Worda z narzędziami i klawiaturą na mniejszym ekranie lub podobny wynalazek.

Mniejszy ekran można też zamienić w touchpad. Przyznam, że wcale mnie ta funkcja nie przekonała. Choć jakość obu ekranów stoi na wysokim poziomie, touchpad reaguje z opóźnieniami. Szkoda, bo liczyłam na możliwość obsługi telefonu jedną ręką. Pomijam już fakt, że LG Wing jest za ciężki, by go tak używać przez dłuższy czas. Można też całkiem ten ekran zablokować i używać jako uchwyt. Może to i dobre do oglądania filmów w podróży, ale ja tak nie umiem. Drugi ekran od razu kusi możliwościami multitaskingu. W czasie grania na małym ekranie włączają się ustawienia menedżera gier (chyba że już działa tam inna aplikacja).

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Poza tym znajdują się tu narzędzia typowe dla LG, na czele z kontekstowymi ustawieniami ThinQ. Można skonfigurować zachowanie telefonu dla domu, pracy i tak dalej. LG zainstalował też kilka własnych aplikacji, ale wszystkie można ukryć lub usunąć. Nie są zresztą szczególnie uciążliwe. Przypadł mi do gustu notes, dyktafon HD oraz aplikacja prozdrowotna LG. To chyba jedyna aplikacja tego typu, która obsługuje mój ulubiony rodzaj aktywności – jazdę na rolkach. LG ma u mnie za to ogromnego plusa.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Android przygotowany przez LG działa jak złoto, do tego jest względnie energooszczędny. Jest też oczywiście sztuczna inteligencja LG ThinQ, która dopasowuje ustawienia telefonu do kontekstu – zmienia dzwonki na głośniejsze po wyjściu z domu i tym podobne. Jedyne nieoczekiwane sytuacje, które wystąpiły, były spowodowane właśnie przenoszeniem aplikacji między ekranami.

Warto jeszcze dodać, że LG Wing ma zaimplementowaną obsługę rysika i można do niego dokupić taki rysik w sklepie LG.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera


Fotografia i wideo z niesamowitym gimbalem

LG Wing to doskonała kamera. Składają się na to dwie jego cechy. Pierwsza to oczywiście dobre aparaty i mikrofony. Druga wynika z nieszablonowej konstrukcji, która umożliwia wygodne trzymanie kamery. Waga trochę przeszkadza, ale zdecydowanie lepiej mi się operuje telefon email rozłożonym do litery T niż złożonym. Gdybym miała wybierać, czy kupię kamerę w rodzaju DJI Osmo na gimbalu, czy LG Wing, stawiam wszystko na telefon LG.

LG Wing ma trzy aparaty w module z tyłu i wysuwaną kamerę do selfie:

  • główny z matrycą 64 MPix (piksel 0,8 mu) i obiektywem f/1,8 z kątem widzenia 78°. Tu zastosowano optyczną i elektroniczną stabilizację obrazu oraz autofocus;
  • szerokokątny z matrycą 13 MPix (piksel 1 mu) i kątem widzenia 117°, f/1,9;
  • szerokokątny z matrycą 12 MPix (piksel 1,4 mu) i kątem widzenia 120°, f/2,2;
  • kamera selfie z matrycą 32 MPix (piksel 0,8 mu) i kątem widzenia 79 stopni przy f/1,9.

Robiąc zdjęcia aparatami LG Wing miałam momentami deja Vu z LG V60 ThinQ, który testowałam latem. Oprogramowanie jest niemal identyczne, równie naturalnie odwzorowuje kolory i w zasadzie mogłabym sporo z tych zdjęć publikować od razu z telefonu bez żadnej obróbki. Wing został jednak w tyle, gdy chodzi o fotografowanie pejzaży z jasnym niebem. Ma w zwyczaju prześwietlać te fragmenty kadru. Zoom daje radę do poziomu X2.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Tym razem znacznie bardziej interesują mnie możliwości nagrywania filmów. Tu można poszaleć dzięki trybowi gimbala. Filmy można nagrywać w rozdzielczości maksymalnej 4K w 60 klatkach na sekundę. Można też nagrywać frontowym i głównym aparatem jednocześnie i korzystać z kilku trybów nagrywania dźwięku. Bardzo sobie cenię to rozwiązanie LG. Sztuczna inteligencja piątej generacji może wyciszyć wszystko poza głosem (voice bokeh) albo podbić najcichsze dźwięki tła (ASMR). Próbki znajdziesz w drugiej połowie filmu na pierwszej stronie recenzji.

Na filmie pokazałam też, jak wygląda sterowanie kamerą w trybie gimbala. Co ciekawe, nie ma tu fizycznej możliwości ruchu aparatu. Wszystko załatwia 6 sensorów ruchu, oprogramowanie i sztuczna inteligencja. Obraz jest rejestrowany przez aparat z matrycą 12 MPix, a ruchy ręki są niwelowane dzięki współpracy tego aparatu z 13-megapikselowym. Stabilizacja obrazu jest bardzo dobra, a dodatkowo mam możliwość sterowania kamerą z pomocą joysticka. Są też typowe dla gimbali funkcje śledzenia obiektów w kadrze: śledzenie postaci, panorama i widok z perspektywy pierwszej osoby. Korzystanie z nich wymaga więcej wprawy. W pierwszych dniach testów LG Wing zupełnie nie umiałam dobrać trybu do sytuacji.

Oczywiście nie trzeba włączać gimbala, by skorzystać ze świetnej stabilizacji obrazu LG Wing. Główny aparat ma również tryb steady cam ze stabilizacją wcale nie gorszą. Nie zabrakło slow-motion, nagrywania poklatkowego czy robienia zdjęć nocnych. Filmy można oczywiście nagrywać w 4K.

Na koniec galeria zdjęć, zrobionych LG Wing 5G:

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera


Oba ekrany na wysokim poziomie

Już po pierwszym uruchomieniu LG Wing zauważyłam, że oba ekrany są bardzo dobrze dostrojone. Gołym okiem nie widać różnicy między obrazem wyświetlanym na większym i na mniejszym panelu, zmiana jasności również odbywa się jednocześnie. Ekrany pracują jakby były jednym komponentem. Kolory również są dostrojone perfekcyjnie.

Tu trzeba zaznaczyć jedną cechę głównego ekranu. Jego jasność można podnieść powyżej standardowych ustawień. Do poziomu około 500 nitów pracuje razem z mniejszym ekranem, ale jego jasność można podnieść jeszcze wyżej, aż do 600 nitów. W czasie testowania nie miałam takiej potrzeby, ale latem ta funkcja będzie na wagę złota.

Podświetlenie jest jasne i równe. Górna część tego ekranu rozświetla się do 609 nitów, środkowa do 521, dolna do 562. Mniejszy ekran ma jasność maksymalną między 479 i 490 nitów.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Najbardziej imponujące jest tu jednak odwzorowanie barw. Większy ekran (wykres po lewej) wyświetla 98,8% barw z przestrzeni RGB i 86,6% DCI P3. Gamut został zmierzony na poziomie 127% sRGB. Mniejszy ekran (po prawej) jest nawet lepszy! Wyświetl 100% przestrzeni sRGB i 90,4% DCI P3. Jego gamut jest większy – 140% sRGB. Wisienką na torcie jest możliwość dalszego dopasowania barw z użyciem systemowej regulacji RGB. Jeśli Wing ma służyć do montażu filmów, można spokojnie zaufać kolorom na jego ekranie.

Szkodą, że jakość dźwięku z głośnika nie dorównuje jakości obrazu. LG Wing ma tylko jeden głośnik w dolnej części obudowy i wyraźnie słychać, gdzie jest. Jego maksymalna głośność to 77 dBA. Jakość dźwięku jest generalnie dobra, ale przy konstrukcji, którą z natury będę często obracać, chciałoby się jednak mieć stereo. Na pocieszenie dostałam przejściówkę z usb-C, dzięki której mogę podłączyć swoje ulubione słuchawki. Na DAC nie ma co narzekać – jak zwykle u LG, jest bardzo dobrze.

Warto też dodać, że obracany ekran zasłania głośnik używany do rozmów. To żaden problem. LG umieściło w odpowiednim miejscu malutką komorę rezonansową, która niweluje efekt. Jakość rozmów jest dzięki temu odpowiednia.

Problemem jest za to czytnik linii papilarnych. Nie żeby działał źle – nie mogę na niego narzekać, odblokowuje telefon szybko i bezbłędnie. Możliwe, że to ze mną coś jest nie tak i jestem przypadkiem, którego projektanci LG Wing nie wzięli pod uwagę. Jestem praworęczna i zwykle ustawiam prawy kciuk do odblokowywania telefonu. Niby żaden problem, ale przez cały czas używania Winga najpierw obracałam ekran, a potem próbowałam odblokować telefon. Tak nie wolno! Efekt jest wybitnie frustrujący, bo czytnik linii papilarnych wędruje tak daleko od prawego kciuka, jak to tylko możliwe. Przydałby się drugi czytnik w mniejszym ekranie. W takiej konstrukcji zdałoby egzamin też rozpoznawanie twarzy, gdyby frontowa kamerka wysuwała się szybciej.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera


Wydajność, benchmarki, bateria

Znów będę chwalić LG za umiejętne gospodarowanie energią (pierwszy raz robiłam to w recenzji LG V60 ThinQ 5G). Przy jasności ekranu ustawionej na 300 nitów, w naszym teście akumulatora symulującym typowe używanie smartfonu wytrzymał aż 485 minut. To ponad 8 godzin buszowania po mediach społecznościowych, pisania przez komunikatory i oglądania filmów. I to bez trybu oszczędzania energii, który w normalnych warunkach włącza się, gdy poziom naładowania akumulatora zbliża się do zera.

Sprawdziłam też, jak Wing poradzi sobie w bardziej złożonej sytuacji. Na dużym ekranie zostawiłam nasz test, na dolnym zaś uruchomiłam YouTube’a przez Wi-Fi. W takich warunkach LG Wing również pokazał duszę maratończyka: 325 minut. To 5 i pół godziny naprawdę intensywniej pracy. Ponowne naładowanie zajmuje około godziny i 30 minut. LG niestety nie rozpieszcza nas superszybkim ładowaniem.

LG Wing nie jest demonem prędkości, ale jego specyfikacja oferuje bardzo stabilną i płynna pracę, także z przełączaniem się między aplikacjami i graniem w wymagające gry. Włączony tryb oszczędzania energii nie ma wpływu na szczytowe wyniki w benchmarkach, ale na pewno zaoszczędzi sporo energii, gdy telefon będzie leżał nieużywany. Oto wyniki syntetycznych testów:

  • 3D Mark:
    Sling Shot Extreme OpenGL ES 3.1 3284;
    Wild Life 1653, 9.90 śr. kl./s, 7-12 fps w stresstestach;
  • Geekbench 5: 615 single core1898 multi core;
  • AnTuTu 8: 313787;
  • AI Benchmark: 43,9.

Pod względem temperatury LG Wing jest bardzo kulturalny. Podczas benchmarków gamingowych jego front nagrzewał się z 29° do 35°. Obudowa z tyłu dochodziła do do 40°C, nie udało mi się zauważyć wyższych. Niestety występuje tu zjawisko throttlingu. Pierwsze zwiastuny spadku wydajności widać po 1,5 minuty wytężonej pracy procesora. Poważne spadki widać po 10 minutach.

Na wydajność pamięci wbudowanej nie ma co narzekać. Przy nagrywaniu dłuższych filmów (nawet z dwóch aparatów na raz) i pracy z aplikacjami do montażu wideo nie miałam żadnych problemów.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

Testowany przeze mnie egzemplarz miał 8 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane. Gdybym zabrała się za intensywne kręcenie nim filmów w 4K, te 128 GB szybko by się skończyło, ale na szczęście LG zamontował tu sanki z miejscem na SIM i kartę microSD. Mogę włożyć tu kartę o pojemności do 2 TB. Z taką pojemnością możemy już rozmawiać o poważnej pracy.

LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera
LG Wing 5G to spóźniony cud dla vlogera

LG Wing strasznie mi się spodobał, chętnie z niego korzystam i przez ten czas ani trochę nie stracił efektu „wow”. To rozwiązanie jest w pewien sposób genialne. W czasie izolacji spowodowanej pandemią COVID-19 bardzo często sięgałam po LG Wing, by na nim popracować albo pograć. Był mi po prostu tabletem, który można trochę zmniejszyć przed wyjściem z domu.

Mimo tego nie sądzę, by znalazł jakąś swoją niszę, a jeśli to zrobi, nie będzie ona zbyt duża. Dlaczego? Moim zdaniem LG trochę się spóźnił. Wystarczy rozejrzeć się po konkurentach. Do wyboru mamy konstrukcje składane, lada moment wejdą na rynek rozwijane, zapewniające znacznie większą wolność korzystania z telefonu. Mam wrażenie, że LG przespał okazję. Możliwe, że było to podyktowane ograniczeniami systemu Android albo innymi kwestiami, o których nie wiem. Jestem za to przekonana, że znacznie większe zamieszanie LG Wing zrobiłby w roku 2018 niż pod koniec 2020, gdy trafił do Polski.

Nie zrozum mnie źle. LG Wing jest wart uwagi. Nie wiem jednak, czy warto go kupić jako telefon na co dzień. Ja bym tego raczej nie zrobiła, ale nie będę nikogo od tego pomysłu odwodzić. W niektórych przypadkach nawet ten model polecę, ale będą to przypadki nieliczne. Na pewno jest to telefon dla użytkownika świadomego, szukającego doskonałej kamery… albo czegoś, co się wyróżnia.

Cena tego modelu to 4599 zł. To obiektywnie sporo pieniędzy, ale jakoś nie wyobrażam sobie, by LG Wing 5G mógł być tańszy przy takiej konstrukcji. Było nie było, jest to telefon jedyny w swoim rodzaju.

Zalety:

  • Więcej miejsca roboczego, gdy jest potrzebne
  • Dużo ustawień, możliwość dokupienia rysika
  • Etui, folie ochronne i przejściówka do słuchawek w zestawie
  • Dobry czas pracy na jednym ładowaniu
  • Dobrej jakości ekrany
  • Dobry aparat
  • Praktyczny tryb gimbala
  • Szerokie możliwości nagrywania dźwięku
  • Nieliczne preinstalowane aplikacje

Wady:

  • Duże gabaryty
  • Mechanizm ruchu ekranu ma małe luzy
  • Android reaguje z dużym opóźnieniem na obracanie ekranu
  • Trzymanie rozłożonego Winga w niektórych pozycjach jest niewygodne, wyważenie pozostawia trochę do życzenia
  • Bardzo brakuje głośników stereo
  • Czytnik linii papilarnych obraca się razem z głównym ekranem, można było to rozwiązać lepiej

Ocena końcowa: solidne 7,5/10, choć wciąż nie wiem, kto jest odbiorcą tego modelu

PS. LG Wing 5G jest dostępny w dwóch kolorach: czarnym i jasnoniebieskim. Recenzowany przeze mnie egzemplarz był czarny i miał błyszczącą obudowę z materiału do złudzenia przypominającego szkło. O wiele bardziej podoba mi się wersja niebieska. Więcej zdjęć znajdziesz w galerii poniżej: