Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie


Motorola postanowiła zaatakować zapchany po pachy segment słuchawek TWS do 600 zł. O pomoc poprosiła Bose i to był bardzo dobry pomysł.

Lech Okoń (LuiN)
9
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Kształt Apple AirPods Pro, ale są od nich wygodniejsze

Tak się składa, że na Moto Buds+ przeskoczyłem prosto z Apple AirPods Pro gen.2 i pierwsze co odczułem to dwie rzeczy: słuchawki Motoroli leżą w uchu znacznie lepiej, a do tego nawet przy wyłączonym ANC są bez porównania skuteczniejsze w odcinaniu nas od hałasów świata. No dobrze, pomyślałem, macie moją uwagę. Potem wskoczył pierwszy utwór i odezwał się zbalansowany przez Bose dźwięk, z zaskakująco dopracowanym basem. Ej, to serio słuchawki za mniej niż 600 zł?

Dalsza część tekstu pod wideo
Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Design słuchawek jest minimalistyczny i dość skromny. Motorola nie krzyczy tandetnymi zdobieniami i nie ma tu miejsca na gromadzenie się odcisków palców czy rys. Faktura etui i słuchawek jest lekko chropowata, matowa, czyli taka na lata, a nie na miesiące.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Zasilanie i czas pracy

Nie ma tutaj jakichś udziwnień — ładowanie realizowane jest przez przewód USB-C. Etui pozwala na niepełne 3 cykle naładowania słuchawek od zera do pełna. Z włączonym ANC słuchawki pracują około 6 godzin, bez niego zbliżają się do 8. To bardzo przyzwoity wynik.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Początkowo sądziłem, że zabrakło tutaj ładowania bezprzewodowego (słuchawki uparcie nie lubiły się z MagSafe). Po zmianie płytki ładującej z oryginalnej Apple’a na Ankera z Qi nagle wszystko zadziałało, a z listy wad wypadła kolejna pozycja.

Brzmienie Moto Buds+ jest z tych rozrywkowych

Ambicją Motoroli, jak i Bose, nie było absolutnie dostarczenie jakichś analitycznych rozkoszy. Lecimy w konsumencką V-kę i... zaskakujemy sprężystym, szybkim, a przy tym naprawdę potężnym basem. Co chyba jednak istotne, nie jest to takie absolutne zdominowanie muzyki basem, tylko dodanie kaloryczności poruszającym biodrami dociśnięciem. Wszystko to bez konsekwencji dla średnicy i tonów wysokich.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Wokale są ładnie wyeksponowane, a pomimo basowego zacięcia udało się uzyskać całkiem szeroką scenę i wtłoczyć w niepozorne Motki zaskakująco dużo detalu. A przynajmniej tyle, ile to było możliwe przy z założenia nieco przydymionej sygnaturze skierowanej do miłośników muzyki rozrywkowej. Jedynie przy głośnościach powyżej 80% zestrojenie zaczynało tu i ówdzie rozjeżdżać się przy muzyce z dużym kopnięciem (typu The Prodigy, Daft Punk czy Linkin Park), ale to w sumie nic zaskakującego w muzycznym świecie.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Co mnie cieszy, nie napotkały mnie żadne dziwactwa przy oglądaniu filmów — połączenie głosów aktorów i muzyki filmowej nie jest żadnym problemem, a mocna ekspozycja basu dodatkowo potęguje doznania. Przyjemnie słucha się też podcastów.

Sporo funkcji dodatkowych

Aplikacją do zarządzania słuchawkami rządzi minimalizm. To chyba najbardziej powiększony interfejs ze wszystkich apek, z jakimi miałem do czynienia — wszystko jest duże, nie męczy wzroku i nie powoduje ryzyka błędnego wybrania funkcji w biegu (totalne przeciwieństwo aplikacji Sony). Niestety w sklepie Google’a, podobnie jak w App Store aplikacja nie dawała podczas testów jeszcze wszystkich obiecanych przez producenta funkcji. Próżno było, chociażby szukać sterowania jakością kodeka czy funkcją Dolby Atmos, która została zaimplementowana w słuchawkach. Powiem nawet więcej, Samsung Galaxy S24 nawet nie wykrył dostępności kodeka Hi-Res. Takie to już jednak uroki testowania sprzętu przedpremierowego... i testowania słuchawek nie na smartfonie Motoroli.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie


Godne odnotowania jest skuteczne, choć może nietopowe usuwanie szumu otoczenia aż do 46 dB. Nie zabrakło też trybu przezroczystości, a przesiane w domu słuchawki można odnaleźć poprzez odtwarzanie z nich alarmu.

Podsumowanie

Przeimpulsowany coraz odważniejszym designem słuchawek TWS i często tym, że słuchawki bardziej wyglądają niż grają, po skromnych Moto Buds+ nie spodziewałem się zbyt wiele. Tymczasem sprzęt zaskakuje na każdym kroku i już po kilku chwilach okazuje się jedną z najciekawszych propozycji w swoim segmencie cenowym.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Zamiast tandety mamy tutaj trwałą, matową elegancję. Pierwsze włożenie słuchawek i jest pełna chemia — to jedne z najwygodniejszych TWS-ów jakie miałem przyjemność testować. Natomiast kolaboracja z Bose i porządne przetworniki (niskotonowy 11 mm i wysokotonowy 6 mm) zaowocowały nie tylko morzem basu, ale i porządną ekspozycją tonów wysokich. Brzmienie jest z tych rozrywkowych, ale potrafi zaskakiwać szczegółowością i niemałą sceną muzyczną.

Recenzja Moto Buds+: Wielkie pozytywne zaskoczenie

Dołóżmy do tego szybkie ładowanie (10 minut na nawet 3 godziny słuchania), długi czas pracy i moduł ładowania indukcyjnego, a robi się jeszcze ciekawiej. Nie zabrakło też obsługi kodeków Hi-Res, czy nawet Dolby Atmos z Dolby Head Tracking. W skrócie, Moto Buds+ to słuchawki o wiele bardziej premium niż z pozoru mogą się wydawać. Moja ocena końcowa to 9/10

Wady:
- oprogramowanie do zarządzania słuchawkami potrzebuje ostatnich szlifów,

Zalety:
- zaskakująco dobre, rozrywkowe brzmienie,
- skuteczny system usuwania szumu otoczenia,
- dobra jakość rozmów,
- długi czas pracy na baterii i szybkie ładowanie, w tym bezprzewodowe,
- hydrofobowa powłoka i certyfikat IP58,
- minimalistyczny, nieprzeładowany brandingiem design,
- certyfikat Hi-Res oraz obsługa Dolby Atmos i Dolby Head Tracking.