OnePlus 10T to najnowszy model popularnego chińskiego producenta, dostępny w Polsce od sierpnia. Smartfon zachęca ładnym ekranem, topowym układem Snapdragon 8+ Gen 1, nawet 16 GB RAM i bardzo szybkim lądowaniem 150 W. Flagowiec? Trochę tak, ale bardziej średniak.
Nowy smartfon OnePlus przypomina pod wieloma względami najwyżej pozycjonowany model OnePlus 10 Pro, jednak ma kilka istotnych różnic. W OnePlus 10T znalazł się lepszy układ Qualcomma i szybsze ładowanie, ale niższa jest rozdzielczość ekranu, skromniej prezentuje się sekcja foto, w której zabrakło też wsparcia firmy Hasselblad, troszkę mniejsza jest też bateria. Różnica w cenach to 900 zł na korzyść bohatera niniejszej recenzji.
Na naszym rynku OnePlus 10T w wariancie 8/128 GB kosztuje 3899 zł, a na wersję 16/256 GB trzeba przygotować kwotę 4199 zł. Ten drugi model trafił na nasze testy – zobaczmy, czy warto wydać na niego taką sumę.
Jak na OnePlus przystało, smartfon jest dostarczany w charakterystycznym dla marki czerwonym pudełku. Mimo wysokiej ceny urządzenia, zestaw zawiera tylko niezbędne minimum. Poza smartfonem jest to ładowarka 160 W, czerwony kabel USB, kluczyk do SIM, a do tego dokumentacje i naklejki z symbolem telefonu. Zabrakło etui ochronnego, co nieco dziwi – pokrowce są już standardem w wielu telefonach z wyższej półki, a szklana obudowa aż woła o dodatkową ochronę.
Etui trzeba dokupić sobie osobno. Wraz z zestawem testowym otrzymaliśmy dwa takie akcesoria – biało-szare etui Glacier Mat Case z chłodzeniem cyrkulacyjnym oraz czarny Bumper Case Sandstone z chropowatą, matową powierzchnią, która zapewnia duża wytrzymałość i wygodne trzymanie.
Źródło zdjęć: Telepolis.pl
Źródło tekstu: Telepolis.pl