OPPO Reno7 Lite 5G dostał płaski, dobrze pasujący do bryły ekran AMOLED. Jego przekątna to 6,43 cala, jest więc mnóstwo miejsce na rozrywkę. Rozdzielczość ekranu to 2400 × 1080 px, co daje 409 ppi.
Podoba mi się fakt, że nie ma tu parcia na wysokie odświeżanie ekranu, z którego niewiele aplikacji skorzysta. 60 Hz raczej wystarczy, by pograć i obejrzeć film, na płynność interfejsu Androida również nie mogę narzekać. Próbkowanie dotyku może odbywać się z maksymalną częstotliwością 180 Hz dla dwóch palców. Jest bez szaleństw wydajnościowych, ale pograć można.
Producent podaje, że jasność tego ekranu to 430 nitów typowo i do 600 nitów w trybie wysokiej jasności (obsługuje HDR). Na białej planszy zmierzyłam 394-432 nity, zależnie od miejsca. To prawie 10% różnicy – sporo. Odwzorowanie kolorów i paleta barw również nie stoją na najwyższym poziomie. Ekran może pracować w dwóch trybach i jest możliwość regulacji temperatury barw. Oto parametry na domyślnych ustawieniach:
Nie jest to więc ekran, za który dam sobie zrobić krzywdę. Nie jest też szczególnie zły. Patrzenie nań nie sprawia dyskomfortu, a to już dużo.
W sprawie dźwięku na pierwszy front wysuwa się obecność gniazdka na słuchawki (których nie ma w zestawie) – detal coraz rzadszy. Poza tym OPPO zadbało o niezłą jakość dźwięku na słuchawkach, łącznie z kodekiem LDAC, obsługiwanym przez świetne słuchawki Sony. Rozmawianie przez OPPO Reno7 Lite 5G jest przyjemniejsze, gdy trzymam telefon przy uchu – mam wrażenie, że „górny” głośnik jest milszy w obyciu od „dolnego”.
W części poświęconej fotografii pokazałam, że nagrywanie dźwięku na filmach kręconych OPPO Reno7 Lite 5G wychodzi fatalnie. Nie polecam też tego telefonu jako dyktafon. A jednak moi rozmówcy nie narzekali na jakość dźwięku od mojej strony. Podobno brzmię trochę inaczej niż zwykle, ale nie na tyle, żeby rozmowa była uciążliwa.
Źródło zdjęć: Własne
Źródło tekstu: Własne