Samsung Galaxy Z Fold3 5G to trzecia odsłona składanego smartfonu koreańskiego producenta, w której widać kolejne ulepszenia w stosunku do poprzedników oraz pokaz najnowszych technologii. Urządzenie świetnie wygląda i potrafi uzależnić. To ostatnie to oczywiście efekt zastosowanej tu otwieranej konstrukcji z dużym, zginanym wyświetlaczem, który w najnowszym modelu można obsługiwać rysikiem S Pen. Szkoda, że nie można użyć rysika ze starszych „Galaktyk”. Nie gorszy jest także zewnętrzny wyświetlacz, który może być z powodzeniem używany na co dzień. To przekłada się między innymi na niższe zużycie energii.
Testowany smartfon jest w końcu wodoszczelny (IPX8), czego mi brakowało w jego poprzedniku. Dzięki temu nie musimy się bać, że przypadkowe zamoknięcie urządzenia spowoduje jego awarię. Mamy tu też zestaw głośników stereo, które grają rewelacyjnie. A czytnik linii papilarnych został umieszczony w najlepszej do tego lokalizacji.
Galaxy Z Fold3 5G ma wszechstronny zestaw aparatów fotograficznych, który potrafi dać użytkownikowi dobrej jakości zdjęcia i filmy, ale do fotograficznej czołówki trochę brakuje. Nawet niektóre smartfony Samsunga potrafią zrobić lepsze zdjęcia. Aparat umieszczony pod powierzchnią elastycznego wyświetlacza to jednak jakieś nieporozumienie – robi zdjęcia jakościowo porównywalne z telefonami komórkowymi sprzed lat. No i nie jest prawdą, że go nie widać. Co prawda nad nim jest wyświetlany obraz, ale bardzo się on różni od otoczenia, szczególnie w przypadku jasnych kolorów.
Najnowszy „składak” Samsunga jest nie tylko lepszy od swojego poprzednika, ale i trochę tańszy. Za testowany przeze mnie wariant z 256 GB pamięci masowej trzeba zapłacić 8299 zł. To o kilka stówek mniej niż w przypadku modelu Galaxy Z Fold2 5G rok temu. Czy warto kupić to urządzenie? Coraz bardziej tak. Trzeba jednak uważać w kontaktach z tym telefonem, bo uzależnia.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak / Telepolis