DAJ CYNK

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)


Skullcandy PLYR to uniwersalne słuchawki gamingowe, przeznaczone zarówno do grania, jak i słuchania muzyki. Jak sobie radzą w tej wymagającej roli? Sprawdzamy!

Podsumowanie | Ocena końcowa: 8/10

Skullcandy PLYR to zaskakująco udane słuchawki o uniwersalnym charakterze. Bardzo dobrze sprawdzają się zarówno podczas grania, jak i słuchania muzyki i to niezależnie od wybranego sposobu połączenia: analogowo, po USB czy też z wykorzystaniem łączności Bluetooth. Ta wszechstronność jest bez dwóch zdań ich największym atutem, choć bynajmniej nie jedynym. Na pochwałę zasługuje także wysoki komfort noszenia oraz obsługi, dopracowana aplikacja oraz przyzwoity czas pracy na jednym ładowaniu.

Minusów też jest kilka, choć na szczęście mniejszego kalibru. Najpoważniejszym wydają się duże opóźnienia w przypadku gry w trybie bezprzewodowym. Mimo tej niedogodności Skullcandy PLYR są produktem wartym uwagi, szczególnie jeśli chcemy uniknąć kupowania kilku par słuchawek do różnych zastosowań.

Zalety:

  • Uniwersalny charakter
  • Bardzo dobra jakość dźwięku zarówno podczas gry, jak i słuchania muzyki
  • Przyzwoita jakość wykonania
  • Wygodne nawet podczas długich sesji
  • Atrakcyjna, dopracowana aplikacja
  • Niezły czas pracy na jednym ładowaniu
  • Wymienne pady

Wady:

  • Duże opóźnienia w przypadku łączności bezprzewodowej
  • Odbiornik USB tylko do zakupu osobno
  • Brak etui w zestawie
  • Design może się okazać kontrowersyjny
  • Brak aplikacji dla systemu macOS

Skullcandy PLYR – gamingowe słuchawki w niecodziennym wydaniu

Skullcandy bynajmniej nie jest nowym graczem w branży audio. O ile jednak marka na co dzień kojarzona jest głównie z przenośnymi, designerskimi słuchawkami, tak jej nowy produkt wydaje się wykraczać nieco poza ten stereotyp. Skullcandy PLYR są bowiem headsetem typowo gamingowym, aczkolwiek mającym się doskonale odnaleźć także w roli słuchawek Bluetooth do smartfona.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

W sklepach Skullcandy PLYR znajdziemy w cenie 699 zł. Z jednej strony sporo, a z drugiej mówimy o produkcie, który potencjalnie ma zastąpić dwie osobne pary słuchawek.

Jeśli chodzi o zawartość pudełka, znajdziemy w nim same słuchawki, odczepiany mikrofon oraz dwa płaskie przewody: USB i jack 3,5 mm. Oprócz tego mamy niezbędną dokumentację w postaci karty gwarancyjnej oraz instrukcji. Zabrakło natomiast jakiegokolwiek etui oraz odbiornika USB. O tym ostatnim wspominam tylko i wyłącznie dlatego, że w przyszłości takie akcesorium ma się pojawić, tyle że trzeba będzie dokupić je osobno.

Design nie dla boomerów

Konstrukcyjnie Skullcandy PLYR to stosunkowo kompaktowe słuchawki wokółuszne. Wizualnie kontynuują tradycje marki, co oznacza tyle, że od góry do dołu naszpikowane są odważnymi akcentami stylistycznymi. Taka „młodzieżowa”, kiczowata wręcz estetyka nie każdemu przypadnie do gustu, ale że producent zdecydował się na względnie stonowaną, ciemną kolorystykę, łatwo przejść nad nią do porządku dziennego.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)


Jak na słuchawki wokółuszne same muszle są stosunkowo nieduże. Nie znajdziemy na nich praktycznie żadnych zdobień, jeśli nie liczyć półprzeźroczystego wykończenia po zewnętrznej stronie obudowy i kolorowych akcentów sygnalizujących obecność dwóch fizycznych przycisków na lewej słuchawce.

Nausznice wykonano z miękkiego materiału. Są miękkie, pojemne i stosunkowo przewiewne. Co ważne, bez problemu można je zdemontować i wymienić, co wbrew pozorom nie jest wcale oczywiste w słuchawkach tej klasy (choć powinno).

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Pałąk to ciekawa konstrukcja, łącząca elementy z aluminium, plastiku i tekstylną opaskę. Ta ostatnia teoretycznie powinna gwarantować, że słuchawki automatycznie dopasują się do kształtu głowy. W praktyce dodatkowo wykorzystywana jest tradycyjna regulacja długości za pomocą rozsuwanego elementu przy muszlach. Jako ciekawostkę warto odnotować fakt, że poprowadzony przez pałąk przewód jest odsłonięty, co – przynajmniej w teorii – dobrze wróży na ewentualną możliwość naprawy.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Dołączony do zestawu mikrofon jest odłączany, dzięki czemu nie przeszkadza, kiedy chcemy po prostu posłuchać muzyki lub wyjść w słuchawkach na miasto. Nieco irytujący jest fakt, że choć sam pałąk jest miękki i elastyczny, nie możemy zmienić jego kształtu. Na plus warto natomiast odnotować obecność diody sygnalizującej, czy w danym momencie mamy aktywne wyciszenie.

Generalnie rzecz biorąc całość wykonana jest dobrze. Choć w budowie słuchawek dominują plastiki, są one wysokiej jakości, a cała konstrukcja wydaje się solidna. Co również bardzo istotne, wszystkie kluczowe elementy eksploatacyjne są wymienne, co powinno korzystnie przełożyć się na żywotność sprzętu.

Komfort? Bez zastrzeżeń

Również wygoda wypada bardzo na plus. Słuchawki bez problemu dopasowują się do kształtu głowy i nie męczą nawet podczas długich sesji. Duża w tym zasługa materiałowych padów, zapewniających odpowiedni przepływ powietrza. Z drugiej strony unikałbym gwałtownych ruchów. Ze względu na niewielką siłę docisku łatwo je wtedy niechcący strącić.

Co ważne, Roccat PLYR są równie komfortowe, kiedy mamy je na uszach, jak i po zrzuceniu na szyję. Dzięki obracanym muszlom nie ma efektu „kołnierza ortopedycznego”, który pojawia się często w pełnowymiarowych słuchawkach gamingowych. To istotne – mówimy w końcu o sprzęcie, który ma nam towarzyszyć nie tylko podczas grania, ale także podczas wypadów na miasto. Z drugiej strony potencjał testowanego modelu jako słuchawek typowo przenośnych ogranicza nieco brak etui transportowego w zestawie.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)


Obsługa słuchawek odbywa się na dwa sposoby: za pomocą przycisków (i pokrętła) na słuchawkach oraz za pośrednictwem aplikacji. Elementy sterujące rozmieszczone zostały intuicyjnie i łatwo uzyskać do nich dostęp podczas rozgrywki. Ich funkcjonalność wymaga nieco przyzwyczajenia – przykładowo, opcja przełączania między profilami equalizera po naciśnięciu pokrętła nie jest szczególnie oczywista – ale generalnie spełniają swoją rolę bardzo dobrze.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Jeśli chodzi o aplikację, jest ona dostępna zarówno w wersji na urządzenia mobilne (Android i iOS), jak i komputery z systemem Windows. Niestety użytkownicy systemu macOS zostali pominięci. Sama apka może się pochwalić atrakcyjnym, nowoczesnym interfejsem oraz zapewnia dostęp do kilku istotnych funkcji, w tym m.in. aktualizacji oprogramowania słuchawek i konfiguracji własnego profilu korektora. Nic szalenie istotnego, ale jednak fajnie mieć to wszystko pod ręką.

Kabel, Bluetooth i... jeszcze jeden kabel?

Co wyróżnia Skullcandy PLYR na tle większości słuchawek na rynku, to możliwość wyboru aż trzech sposobów połączenia ze źródłem. Do wyboru mamy łączność Bluetooth 5.2 oraz dwa tryby przewodowe: cyfrowy za pośrednictwem przewodu USB oraz analogowy z wykorzystaniem poczciwego kabla jack 3,5 mm.

Zależnie od wybranego przez nas sposobu połączenia mogą pojawić się różnice w jakości odtwarzanego dźwięku oraz funkcjonalności słuchawek. Przykładowo, korzystając z przewodu jack 3,5 mm tracimy dostęp do wbudowanego korektora, natomiast w przypadku łączności Bluetooth musimy się liczyć z dużymi opóźnieniami, które de facto wykluczają korzystanie z tego trybu podczas grania.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Jest to o tyle uciążliwe, że dałoby się ten problem przynajmniej częściowo rozwiązać za pomocą odpowiedniego kodeka (np. aptX Low Latency) lub dedykowanego adaptera USB. Ten ostatni ma być zresztą dostępny, ale… będzie go trzeba kupić osobno. To oznacza, że kupując Skullcandy PLYR z myślą o graniu, skazani jesteśmy na korzystanie z kabla.

To gra - i to dobrze!

Na całe szczęście testowany headset nie zawodzi w najważniejszym aspekcie: jakości dźwięku. Niezależnie od wybranego trybu stoi ona na wysokim poziomie.

Słuchawki grają rozrywkowym dźwiękiem na planie V. Mamy więc podbite basy i wysokie tony oraz lekko wycofaną średnicę, co przekłada się na granie uniwersalne, ze sporą dawką energii i doskonale komponujące się z większością popularnych gatunków.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)


Jeśli chodzi o słabe strony PLYR-ów, z pewnością należałoby wskazać stosunkowo płytkie zejście basów. Słuchawki średnio radzą sobie z reprodukcją naprawdę niskich tonów, szczególnie w trybie Bluetooth. Rekompensują to lekkim podbiciem midbasu, co dla większości słuchaczy powinno być zupełnie uczciwym kompromisem. 

Gdybym miał się czepiać, to oczekiwałbym także nieco bardziej rozdzielczego dźwięku i wyższej dynamiki. Mówimy tu jednak o niuansach, na które normalnie w przypadku słuchawek gamingowych zapewne nie zwróciłbym uwagi.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Dlaczego w takim razie piszę o nich teraz? Bo generalnie Skullcandy PLYR grają zaskakująco dobrze i to nie tylko jak na sprzęt do grania, ale po prostu jak na słuchawki bezprzewodowe. Z mocnych stron wskazać należy bez dwóch zdań wysokie tony, które z jednej strony wybrzmiewają bardzo naturalnie, a z drugiej strony nie ma w nich przesadnej ostrości, spotykanej często w tańszych konstrukcjach, a także doskonałe odwzorowanie sceny. To ostatnie warto podkreślić o tyle, że headsetom gamingowym zdarza się często kreślić przestrzeń w sposób mocno przerysowany, który pomaga podczas rozgrywki, ale nie sprawdza się podczas słuchania muzyki. Tu ten problem nie istnieje.

Podczas grania Skullcandy PLYR również nie zawodzą. Słuchawki bardzo dobrze radzą sobie z odwzorowaniem kierunku i dystansu od źródeł pozornych. Jak już wspomniałem, scena kreślona jest w sposób realistyczny. Nie ma tu nadmiernego eksponowania niektórych dźwięków i „pompowania” odległości, aczkolwiek w dalszym ciągu można bez najmniejszego problemu ustalić, kto do nas strzela i skąd dochodzą dźwięki kroków.

Niezły mikrofon i porządna bateria

Mikrofon daje radę. Głos jest wyraźny i pozbawiony nadmiernych zniekształceń. Nie jest to zdecydowanie jakość studyjna, ale z kolegami z drużyny dogadamy się bez najmniejszego problemu. Skullcandy PLYR dobrze sprawdzą się również w rozmowach telefonicznych, o ile nie przeszkadza nam trzymanie stale przypiętego pałąka.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)

Jeśli chodzi o czas pracy na baterii, producent deklaruje 24 godziny pracy w trybie bezprzewodowym. Jednocześnie po kablu możemy używać słuchawek bez limitu. Z moich obserwacji deklaracje te pokrywają się z grubsza z rzeczywistością.

Skullcandy PLYR - jedyne słuchawki, jakich potrzebujesz (test)


Wszystko to razem składa się na obraz bardzo udanych słuchawek, które świetnie sprawdzą się nie tylko podczas grania. Nie będę ukrywał, Skullcandy PLYR okazały się dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem i myślę, że warto dać im szansę. 

Słuchawki do testu udostępniła firma Skullcandy.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne