DAJ CYNK

Sony DualSense Edge to najlepszy pad do PlayStation 5 [test]

Damian Jaroszewski (NeR1o), Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Test DualSense Edge

Lechu opisał wszystkie najważniejsze kwestie jeśli chodzi o budowę nowego kontrolera oraz jego funkcje dodatkowe. Na papierze całość prezentuje się bardzo dobrze, ale czas na trochę praktyki. Od kilku tygodni miałem okazję korzystać z pada i mam pewne przemyślenia na jego temat. Najważniejsze pytania brzmią: Czy to sprzęt dla każdego? Czy jest wart swojej bardzo wysokiej ceny? Jakie są największe wady i zalety? Postaram się na wszystkie te kwestie udzielić odpowiedzi.

Jak z DualSense Edge się korzysta?

Po wyciągnięciu kontrolera z dołączonego etui nie sposób nie zauważyć jego wyższej masy. Znajduje to potwierdzenie w danych producenta. Standardowy DualSense waży 228 gramów, a model Edge aż 335 gramów. Chociaż różnica wydaje się niewielka, to mówimy jednak o wzroście o 47 proc. Czuć to w rękach, chociaż w mojej ocenie nie ma negatywnego wpływu na użytkowanie. Nie mogę powiedzieć, żeby ręce z tego powodu dodatkowo się męczyły, bo sam tego nie odczułem. Natomiast pad sprawia wrażenie mocniejszego i bardziej solidnego. Wyższa masa wynika z obecności dodatkowych mechanizmów, chociaż powinna być częściowo rekompensowana przez akumulator o mniejszej pojemności.


A jak już przy baterii jesteśmy, to już przed premierą Sony uprzedzało, że DualSense Edge będzie charakteryzował się krótszym czasem pracy niż zwykły model. Chociaż pierwsze recenzje mówił o akumulatorach o identycznej pojemności 1500 mAh, to rzeczywistość okazała się dużo gorsza. Edge ma ogniwo o pojemności zaledwie 1050 mAh, czyli aż o 1/3 mniejsze. To niestety ma duże przełożenie na czas pracy. O ile tradycyjny DualSense wytrzymuje nawet do 12-15 godzin, tak w przypadku DualSense Edge mówimy o zaledwie 5-6 godzinach. Oznacza to, że naładowany do pełna kontroler nie wystarczy na cały dzień siedzenia przed konsolą przy ulubionych grach. Jak dla mnie jest to dramat. Rozumiem krótszy czas działania z dala od ładowarki, ale nie aż 2-3 razy krótszy.

Dla wielu osób będzie to wada, która całkowicie dyskwalifikuje kontroler i w pełni to zrozumiem. Z jednej strony jest to urządzenie stworzone z myślą o hardcore’owych graczach i profesjonalistach, którzy potrafią spędzać przed konsolą długie godziny nie tylko dlatego, że to lubią, ale też dlatego, że np. trenują. Tymczasem kontroler po 5-6 godzinach zacznie wołać o podłączenie kabla. Oczywiście, w trakcie ładowania można nadal z niego korzystać, ale już w wariancie przewodowym, który nie jest tak komfortowy, jak połączenie bez przewodu wpiętego do pada i konsoli. 

DualSense Edge

Przy okazji warto też nadmienić, że DualSense Edge nie będzie kompatybilny z wieloma ładowarkami. Sam korzystam z modelu marki HyperX, który w mojej ocenie jest z wielu powodów lepszy od oryginalnego. Niestety, z powodu dodatkowych przycisków na spodzie nowy pad nie pasuje do ładowarki. Przez to nie jestem w stanie wygodnie ładować go przy włączonej konsoli, jak do tej pory. Alternatywą jest zwykła ładowarka USB-C, np. od smartfona lub pozostawianie pada podłączonego kablem do konsoli w trybie uśpienia. Natomiast w przypadku ładowarki marki Sony nie powinno być z tym najmniejszych problemów. 

A co z tymi wszystkimi funkcjami dodatkowymi? Zacznijmy od trzech stopni regulacji triggerów. Możecie się zastanawiać – a na co to komu? Tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta, bo wszystko zależy od gry. W Gran Turismo 7 chcemy, aby trigger działał na całej swojej długości, ponieważ pełni rolę hamulca i przyspieszenia. W takim wypadku głębokość aktywacji ma bezpośrednie przełożenie na grę. Natomiast w takim Call of Duty, gdzie trigger pełni rolę spustu od broni, nie jest to już potrzebne. W takim wypadku krótsza aktywacja jest też szybsza, a zarazem wygodniejsza. Dla najbardziej zaawansowanych graczy może to mieć duże znaczenie. Żałuje jedynie, że stopnia aktywacji nie można zaprogramować na profilach (o których więcej za chwilę). Przełączanie między trybami odbywa się za pomocą fizycznej dźwigni, umieszczonej na tylne obudowie kontrolera.

DualSense Edge

Doskonale sprawdzają się też dodatkowe przyciski. Można narzekać, że Sony zdecydowało się tylko na dwa, gdzie wiele zaawansowanych kontrolerów ma aż cztery. W pełni się z tym zgadzam. Natomiast nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo przydatne jest to rozwiązanie. Nie lubię w grach na PS5, że często bieganie przypisane jest do R3, czyli wymaga wciśnięcia drążka. Jest to dla mnie zwyczajnie niewygodne. Możliwość przypisania sobie tej funkcji do przycisku, który mam bezpośrednio pod palcem, jest wręcz zbawienne i przekłada się na dużo większy komfort grania. Naprawdę doceni to dopiero ktoś, kto tego rzeczywiście spróbuje. A to tylko jeden z przykładów, bo pod dodatkowe przyciski możecie przypisać każdy inny, więc wszystko zależy od indywidualnych preferencji czy też gry.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: wł.