Podczas tegorocznej polskiej premiery Matebooka D, jak tylko usłyszałem, że to laptop dla Kowalskiego, moją pierwszą myślą było – szału to to nie zrobi, będzie wolny. A jednak, mocno się pomyliłem. Laptop nie tylko pozwala na komfortową pracę biurową, dokładając do tego obsługę przeglądarki internetowego z kilkunastoma otwartymi kartami, ale nawet można na nim pograć. I wcale nie trzeba ograniczać się tylko do najprostszych tytułów.
Matebook D w łatwością radzi sobie z Diablo 3 na najwyższych detalach, jak również uciąga Fortnite’a w rozdzielczości 1080p i włączeniu wysokich detali. Przy maksymalnym zmniejszeniu detali, ale bez konieczności obniżania rozdzielczości ekranu, możemy nawet uruchomić Wiedźmina 3 i cieszyć się (zazwyczaj) płynną rozgrywką w prawie 30 klatkach na sekundę.
Nawet obciążony Matebook D nie grzeje się przesadnie. To nie Matebook X Pro, którego ciężko jest utrzymać na kolanach. Wzrost temperatury obudowy jest wyraźny, ale zupełnie w niczym nie przeszkadza to w normalnym użytkowaniu, nawet jeśli trzymamy go na kolanach podczas pracy.
Matebook D zaskakująco dobrze wypadł w benchmarkach. Wyniki są na tyle wysokie, że niektóre testy z niedowierzania powtórzyłem i rezultaty były porównywalne. Różniły się od siebie o kilkanaście do maksymalnie kilkudziesięciu punktów
Choć 3-komorowy akumulator o pojemności 3800 mAh nie imponuje w świecie laptopów, to w Matebooku D ogniwo radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Laptop na jednym ładowaniu pozwala na 8,5 godziny ciągłego oglądania filmów oraz niecałe 8 godzin przeglądania Internetu. Jeśli zdecydujemy się na pracę przy dokumentach połączoną z przeglądaniem Internetu, to ładowarki będziemy musieli szukać po ok 5 godzinach.