DAJ CYNK

Test projektora z Androidem Philips PicoPix PPX4935

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Na spodzie obudowy znajdziemy metalowy gwint statywowy, który zdecydowanie ułatwia wygodne rozstawienie projektora w nowym otoczeniu. Jeśli nie mamy pod ręką statywu, stabilność urządzenia wzmocni przyczepiony od spodu pasek gumy. Podobnie jak w poprzednio testowanym urządzeniu, wylot powietrza z wentylatora ulokowany został obok obiektywu, co wydaje się rozwiązaniem optymalnym.

Tym razem obudowa okazała się zwarta i idealnie spasowana. Nic tutaj nie skrzypi, a matowe tworzywo budzi zaufanie. Jedynie połyskująca fortepianową czernią obwódka wokół projekcyjnej części urządzenia skazana jest na szybkie zbieranie rys.

Zastosowana przez producenta ładowarka ma na wyjściu 19V/2,37A, a więc pomimo, że technicznie rzecz biorąc to telefon z projektorem, powerbankiem nic tutaj nie zdziałamy.

Parametry obrazu

Przy rynkowym standardzie dla pikoprojektorów, jakim są jasności rzędu 80-150 lumenów, nowe projektory Philipsa robią istotną różnicę. Przeskok na 350 lumenów może nie sprawia, że nie trzeba używać zasłon, ale komfort projekcji za dnia wzrasta kolosalnie. Nie trzeba już z takim pietyzmem jak wcześniej pozbywać się choćby drobnych prześwitów zza rolet czy gasić wszystkich świateł. Można też pozwolić sobie za dnia na np. 2-metrowy obraz i tym samym wciąż uzasadniać korzystanie z projektora, a nie z telewizora.

Kolejnym "kopniakiem" okazała się rozdzielczość. Natywne 1280 x 720 pikseli to po pierwsze idealne proporcje do odtwarzania filmów, po drugie idealnie czytelna zawartość komputerowego pulpitu i wreszcie po trzecie - nabiera sensu podłączanie do projektora konsoli. Owszem, nie pogardziłbym FullHD, choć przy tym pułapie cenowym i tak skrajnej miniaturyzacji sprzętu, HD jest i tak niezłym wynikiem.

Minimalna odległość projektora od ekranu to 50 cm, a maksymalna wynosi 5 m. W tym zakresie jesteśmy w stanie precyzyjnie wyregulować ostrość obrazu. Maksymalna osiągalna przekątna to 150 cali (381 cm), jednak wymaga ona już kompletnego zaciemnienia i pogodzenia się z tym, że obraz nie będzie tak jasny, jakbyśmy sobie tego życzyli.

Deklarowany współczynnik kontrastu to aż 100 000 do 1. Liczby jednak liczbami, a praktyka praktyką. Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że idealnie ciemnej czerni nie dostaniemy - tak już działają projektory. Nie warto podbijać na siłę parametru jasność - lepiej za dnia przestawić tryb z Eko na Optymalny. Samym suwakiem jasności ustawionym na maksimum osiągniemy jedynie przepalenie jasnych elementów obrazu. Podobnie sprawa ma się z kontrastem - po podkręceniu w górę znikają detale. Najbezpieczniej jest skorzystać zależnie od potrzeb z jednego z gotowych profili: Kino, Naturalny, Żywy lub Standard, dodatkowo wzmacniając go trybem dynamicznego kontrastu, który u Philipsa nazwany został InetlliBright. Ten ostatni bardzo wyraźnie podbija jasność obrazu za dnia. Wieczorem warto go wyłączyć dla uniknięcia jego wad - gdy robi się zbyt jasno, po kilku sekundach takie elementy obrazu są delikatnie przygaszane, to znów rozjaśniają się, gdy wyświetlana jest inna, ciemniejsza scena.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News