Na spodzie obudowy znajdziemy metalowy gwint statywowy, który zdecydowanie ułatwia wygodne rozstawienie projektora w nowym otoczeniu. Jeśli nie mamy pod ręką statywu, stabilność urządzenia wzmocni przyczepiony od spodu pasek gumy. Podobnie jak w poprzednio testowanym urządzeniu, wylot powietrza z wentylatora ulokowany został obok obiektywu, co wydaje się rozwiązaniem optymalnym.
Tym razem obudowa okazała się zwarta i idealnie spasowana. Nic tutaj nie skrzypi, a matowe tworzywo budzi zaufanie. Jedynie połyskująca fortepianową czernią obwódka wokół projekcyjnej części urządzenia skazana jest na szybkie zbieranie rys.
Zastosowana przez producenta ładowarka ma na wyjściu 19V/2,37A, a więc pomimo, że technicznie rzecz biorąc to telefon z projektorem, powerbankiem nic tutaj nie zdziałamy.
Parametry obrazu
Przy rynkowym standardzie dla pikoprojektorów, jakim są jasności rzędu 80-150 lumenów, nowe projektory Philipsa robią istotną różnicę. Przeskok na 350 lumenów może nie sprawia, że nie trzeba używać zasłon, ale komfort projekcji za dnia wzrasta kolosalnie. Nie trzeba już z takim pietyzmem jak wcześniej pozbywać się choćby drobnych prześwitów zza rolet czy gasić wszystkich świateł. Można też pozwolić sobie za dnia na np. 2-metrowy obraz i tym samym wciąż uzasadniać korzystanie z projektora, a nie z telewizora.
Kolejnym "kopniakiem" okazała się rozdzielczość. Natywne 1280 x 720 pikseli to po pierwsze idealne proporcje do odtwarzania filmów, po drugie idealnie czytelna zawartość komputerowego pulpitu i wreszcie po trzecie - nabiera sensu podłączanie do projektora konsoli. Owszem, nie pogardziłbym FullHD, choć przy tym pułapie cenowym i tak skrajnej miniaturyzacji sprzętu, HD jest i tak niezłym wynikiem.
Minimalna odległość projektora od ekranu to 50 cm, a maksymalna wynosi 5 m. W tym zakresie jesteśmy w stanie precyzyjnie wyregulować ostrość obrazu. Maksymalna osiągalna przekątna to 150 cali (381 cm), jednak wymaga ona już kompletnego zaciemnienia i pogodzenia się z tym, że obraz nie będzie tak jasny, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Deklarowany współczynnik kontrastu to aż 100 000 do 1. Liczby jednak liczbami, a praktyka praktyką. Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że idealnie ciemnej czerni nie dostaniemy - tak już działają projektory. Nie warto podbijać na siłę parametru jasność - lepiej za dnia przestawić tryb z Eko na Optymalny. Samym suwakiem jasności ustawionym na maksimum osiągniemy jedynie przepalenie jasnych elementów obrazu. Podobnie sprawa ma się z kontrastem - po podkręceniu w górę znikają detale. Najbezpieczniej jest skorzystać zależnie od potrzeb z jednego z gotowych profili: Kino, Naturalny, Żywy lub Standard, dodatkowo wzmacniając go trybem dynamicznego kontrastu, który u Philipsa nazwany został InetlliBright. Ten ostatni bardzo wyraźnie podbija jasność obrazu za dnia. Wieczorem warto go wyłączyć dla uniknięcia jego wad - gdy robi się zbyt jasno, po kilku sekundach takie elementy obrazu są delikatnie przygaszane, to znów rozjaśniają się, gdy wyświetlana jest inna, ciemniejsza scena.