DAJ CYNK

Test słuchawek Motorola Pulse Escape

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Testy sprzętu

Wygląd i wykonanie



Słuchawki Pulse Escape są sprzedawane w dwóch kolorach - białym i czarnym. W obu przypadkach prezentują się naprawdę dobrze. Duże, okrągłe nauszniki i średniej szerokości pałąk od razu rzucają się w oczy. Ewidentnie widać tutaj lekkie inspiracje słuchawkami Beats Monster, ale są to bardzo luźne skojarzenia.

Po wzięciu słuchawek do ręki od razu zaskakuje ich niewielka masa. Konstrukcja jest bardzo lekka, co jest zasługą plastikowej obudowy. Poza małymi wstawkami na bokach plastik jest matowy i trzeba przyznać, że jest bardzo przeciętnej jakości. Pomimo tego spasowanie wszystkich elementów jest bardzo dobre i nie mam obaw co do trwałości konstrukcji. Zupełnym przeciwieństwem zastosowanego plastiku jest skóra użyta do pokrycia nauszników i dolnej części pałąka. Jest bardzo dobrej jakości, a pod nią mamy przyjemną gąbkę o wręcz idealnej twardości. Nie jest ani zbyt twarda, ani zbyt miękka i idealnie dopasowuje się do głowy. Co ważne, nie powstają na niej żadne trwałe odkształcenia.



Ostatnim elementem konstrukcji są zawiasy. Dzięki nim słuchawki można złożyć, po czym bez czemu zmieszczą się nawet to średnich rozmiarów damskiej torebki. Zawiasy są metalowe i składają się bardzo pewnie.



Ważnym elementem jest prawa słuchawka, na której zostały umieszczone przyciski sterujące - regulacja głośności/przełączanie utworów oraz przycisk start/stop, służący też jako przycisk odbierania połączeń. Tak, przez słuchawki Pulse Escape można prowadzić rozmowy. Do tego tematu jeszcze wrócimy.



Na prawej słuchawce znajdziemy też port microUSB, za pomocą którego naładujemy słuchawki, gniazdo Jack 3,5mm, jeśli wolimy połączenie kablowe lub akumulator się rozładował, otwór mikrofonu i niewielką diodę sygnalizującą status urządzenia.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News