DAJ CYNK

Test telefonu Alcatel One Touch Fire

Lech Okoń

Testy sprzętu

Aparat fotograficzny

Właściwie największym atutem aparatu jest skrót aplikacji już na poziomie ekranu blokady. Poza tym za bardzo nawet nie ma o czym opowiadać. Menu aplikacji składa się z trzech przycisków: spustu aparatu, przycisku nagrywania wideo i skrótu do galerii. Próżno szukać tu ustawień jakości zdjęcia czy jakichkolwiek efektów. Po zrobieniu zdjęcia po lewej stronie ekranu wyświetla się miniaturka. Dotknięcie jej prezentuje na pełnym ekranie nasze dzieło, ale nie mamy tu możliwości przeskoczenia do starszych zdjęć, wykonanych przy poprzedniej "sesji" - w tym celu trzeba już uruchomić aplikację galerii. W tej ostatniej znajdziemy możliwość zaznaczania wielu plików na raz i udostępniania ich lub kasowania. Jest tu skrót do aparatu fotograficznego, prosty edytor (w tym wygodne kadrowanie) i możliwość przesyłania plików przez e-mail i Bluetooth czy do serwisu Twitter. Możemy uczynić ulubione zdjęcie tapetą telefonu, nie możemy natomiast przesyłać zdjęć za pośrednictwem MMS-ów, o czym pisałem na początku recenzji.

Aclatel One Touch Fire do zaoferowania ma aparat fotograficzny o matrycy 3,2 Mpix, pozbawiony funkcji autofocus i diodowej lampy. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to finalna rozdzielczość zdjęć, która wynosi 1600 x 1200 pikseli, a więc dwa megapiksele zamiast trzech. Filmy również miały się nagrywać w wyższej rozdzielczości - zamiast 640 x 480 pikseli i trzydziestu klatek na sekundę dostajemy 352 x 288 pikseli przy średnio czternastu klatkach na sekundę, z dudniącym dźwiękiem o przepływności zaledwie 5 kb/s. Pliki wideo kompresowane są wysokostratnym kodekiem 3gp i oglądanie ich nawet na małym ekranie nie jest przyjemnością.

Wracając do samych zdjęć, dostajemy nieprzyjemny mix niskiej jasności, dużego poziomu szumu i niskiej szczegółowości. Ujęcia przyjmują dosyć zimną tonację kolorystyczną, ale nie są przynajmniej zupełnie wyprane z kolorów co bywa domeną tanich smartfonów. Jeśli komuś zależy na dobrych zdjęciach, zdecydowanie źle trafił.



Multimedia

Dołączone do zestawu słuchawki lepiej żeby zostały w pudełku. Lepsze kupić można za kilkanaście złotych. Nawet jednak i lepszy sprzęt nie pomoże Fire'owi. Dźwięk jest praktycznie pozbawiony basu, dudni, świszczy, robi dziurę w mózgu gwiżdżącymi tonami wysokimi. Ból głowy gwarantowany po kilkunastu minutach słuchania. Aplikacja do obsługi muzyki wygląda bardzo zgrabnie i działa wyjątkowo szybko na tle innych aplikacji. Dostępne są cztery widoki: albumów, list, artystów i ciekawego kolażu z okładek. Zapomnieć należy o equalizerze, obsłudze co bardziej egzotycznych formatów (np. FLAC) czy o kontrolkach odtwarzacza na ekranie blokady i górnej belce ekranowej - każdorazowo wracać trzeba do aplikacji. Wbrew rozpowszechnianym opiniom, da się słuchać muzyki przy podpiętej ładowarce (być może to kwestia ostatniej aktualizacji oprogramowania). Przytrzymując dłużej palec na danej piosence możemy przesłać ją za pośrednictwem Bluetootha (warunkiem jest brak zabezpieczeń DRM). Obsługiwane formaty plików to MP3, AAC i WAV.

Radio FM do działania wymaga podpiętych słuchawek. Aplikacja do jego obsługi jest bardzo prosta. Po uruchomieniu automatycznie wyszukiwane są stacje radiowe, które zapisywać możemy do ulubionych. Przykre, że radia nie da się słuchać z użyciem głośnika telefonu.

Aplikacja Filmy to kolejne rozczarowanie, tym razem za sprawą wątłej listy obsługiwanych formatów (H.264 i VP8). Bez uprzedniej konwersji plików na komputerze, w programie oglądać będziemy co najwyżej filmy samodzielnie nagrane.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News