Test telefonu Cat B100

Żyjemy w ciekawych czasach, w których dosłownie wszyscy produkują wszystko, a każdy chce sprzedać jeszcze więcej niż wszystko. Kryzys, chęć ekspansji na inne rynki, pomnożenia zysków, ciekawość... powodów nie brakuje. Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno na pytanie o telefony LG padała odpowiedź - "LG? Pralka działa, lodówka też, ale telefon? Kup Nokie". Tę samą Nokie, która zaczynała od produkcji obuwia gumowego. Pomimo tego, że na co dzień operatorzy komórkowi sprzedają energię elektryczną lub usługi bankowe, każda firma ma swój smartfon, prawie każdy chce mieć własny system operacyjny, to nadal pojawiają się rzeczy, które potrafią nas zadziwić, wywołując "efekt WOW".

Arkadiusz Dziermański (orson_dzi)
24
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Test telefonu Cat B100

Żyjemy w ciekawych czasach, w których dosłownie wszyscy produkują wszystko, a każdy chce sprzedać jeszcze więcej niż wszystko. Kryzys, chęć ekspansji na inne rynki, pomnożenia zysków, ciekawość... powodów nie brakuje. Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno na pytanie o telefony LG padała odpowiedź - "LG? Pralka działa, lodówka też, ale telefon? Kup Nokie". Tę samą Nokie, która zaczynała od produkcji obuwia gumowego. Pomimo tego, że na co dzień operatorzy komórkowi sprzedają energię elektryczną lub usługi bankowe, każda firma ma swój smartfon, prawie każdy chce mieć własny system operacyjny, to nadal pojawiają się rzeczy, które potrafią nas zadziwić, wywołując "efekt WOW".

Taki efekt towarzyszył premierze telefonu firmy Caterpillar. Co ciekawe, nie jest to pierwszy wyrób telekomunikacyjny "koparkowego" giganta, a mimo wszystko premiera wywołała niemałe poruszenie. Nie tylko marka wyróżnia model Cat B100. Jego główną cechą jest wszystkoodporność. Telefon jest posiadaczem wielu certyfikatów odporności na trudne warunki atmosferyczne, zalanie, upadki, a nawet posiada certyfikat armii amerykańskiej oraz, cokolwiek by to nie było, odporność na mgłę solną ("Jestem hardkorem" ;-) ). Poza tym, jest to najzwyczajniejszy, a w dodatku skromnie wyposażony telefon. Czy w takim wypadku warto przepłacać za odporność i bądź co bądź egzotyczną markę? Sprawdźmy.

Test postanowiłem podzielić na dwie części. Pierwszą z nich będzie standardowy (ale miejmy nadzieje, że nie nudny) opis telefonu i jego telefonicznych możliwości. Druga będzie praktycznym testem zapewnień producenta odnośnie odporności obudowy. Zapraszam.

Zestaw

B100 został zapakowany w nieduże, tekturowe, koparkowo-żółte pudełko. W zasadzie pudełko jak pudełko, tylko to logo... Ciężko się do niego przyzwyczaić. Myślę, że nie do końca dobrym posunięciem było nie umieszczanie na opakowaniu żadnych informacji odnośnie telefonu. Producenci zazwyczaj chwalą się możliwościami sprzętu, dlatego też uważam, że warto byłoby zareklamować możliwości odpornościowe telefonu. Z drugiej strony, jest minimalistycznie.

W środku znajdziemy typowy zestaw w postaci kabla USB, zasilacza sieciowego, jednoczęściowych i bardzo słabych jakościowo słuchawek oraz instrukcji. Ta ostatnia jest ciekawie zrobiona w formie książeczki o kształcie i wymiarach telefonu. Nie znajdziemy w niej zbyt wiele informacji. Całość zajmuje po cztery strony na każdy wariant językowy i oprócz bardzo lakonicznego opisu elementów i podstawowych funkcji zawiera proste informacje na temat tego, co telefon wytrzymuje i przy jakich założeniach. Czy czegoś brakuje w zestawie? Telefon ma wytrzymać prawie wszystko, więc pokrowiec lub ściereczka do ekranu byłyby mocno nie na miejscu. Ze swojej strony bardzo chętnie zobaczyłbym w nim fajnie zaprojektowany śrubokręt do otwierania tylnej klapki lub idąc abstrakcyjnie, jakiś nieduży model koparki?

<: F1916 :>

Budowa

Pierwsze wrażenie po wyjęciu Cata z pudełka było... słabe. Więcej, bardzo słabe. Przyznaję, że spodziewałem się czołgu. Grubego, ciężkiego narzędzia do samoobrony w przypadkach nagłej konieczności. A tutaj na początku miałem wrażenie obcowania z zabawką. Przede wszystkim katalogowa masa 136 gramów wydaje się gdzieś niknąć i biorąc telefon do ręki nie dałbym mu więcej niż 100-110 gramów. Mimo wszystko już po kilku dniach przyzwyczaiłem się do konstrukcji i zacząłem doceniać jej solidność.

Dalsza część tekstu pod wideo

Obudowa ma wymiary 123 x 56 x 17,5 mm. O ile długość i szerokość, to taki średniej klasy smartfon z ekranem w granicach 4 cali, tak grubość konstrukcji jest bardzo rzadko spotykana w dzisiejszych telefonach. Przedni panel jest zdominowany przez klawiaturę alfanumeryczną. Duże, gumowe i szalenie wygodne klawisze, to coś, z czym dawno nie miałem okazji obcować poza ostatnim krótkim powrotem do cudownego Sony Ericssona C905. Nad przyciskami numerycznymi znajdują się dwie klasyczne słuchawki, dwa przyciski funkcyjne oraz czterokierunkowy D-pad z ładnie wkomponowanym, żółtym przyciskiem zatwierdzania w środku. Powyżej mamy wyświetlacz o przekątnej 2,2 cala, wykonany w technologii TFT, o rozdzielczości 240 x 320 pikseli. Pomimo mocno archaicznych parametrów, ekran cechują zaskakująco szerokie kąty widzenia i... w zasadzie tyle. Widoczność w słońcu jest bardzo słaba, podobnie jak odwzorowanie kolorów. Wyświetlacz chroni plastikowa i giętka szybka. Z jednej strony ma to swoje zalety, bo zwyczajnie ciężko ją potłuc. Szkło mogłoby się łatwo rozpaść przy pierwszym upadku. Z drugiej strony odporność powierzchni na zarysowania jest znikoma.

Boki telefonu zostały wykonane z metalu. Łatwo jest zauważyć, że jest on bardzo lekki, ale też bardzo cienki. Do tego pokrywająca go srebrna farba z czasem zacznie się rysować i brzydko odpryskuje przy upadkach. Wrażenie solidności ratują po trzy śruby umieszczone na bokach telefonu. Na prawy bok trafiły przyciski regulacji głośności, przedzielone jednostopniowym przyciskiem aparatu, a na lewy szczelnie zaślepione gniazdo microUSB. Przycisk aparatu służy też jako włącznik latarki, co zauważyłem dopiero w ostatnich dniach testów, już po tym jak zdążyłem umieścić w tekście krytyczną informację o braku tej funkcji. W instrukcji tego nie napisali... Zarówno przyciski, jak i zaślepka są gumowe. Gumowe są również rogi telefonu, górna i dolna krawędź, a także tylna klapka, obramowanie klawiatury i ekranu. Trochę jakby ktoś włożyć B100 w dziwny, gumowy pokrowiec, ale prezentuje się to bardzo dobrze. Tworzywo nie jest ani a twarde, ani za miękkie, jest idealnie. Na dolnej krawędzi nie znajdziemy żadnych dodatkowych elementów, natomiast na górnej umieszczone zostało gniazdo Jack 3,5 mm, oczywiście wyposażone w gumową zaślepkę. Zatrzymując się na moment na dolnej krawędzi, nie ma w niej otworu mikrofonu. W ogóle coś takiego nie występuje i nawet w instrukcji nie znajdziemy wzmianki o tym, gdzie znajduje się mikrofon rozmów. Czy schowanie go gdzieś w czeluściach obudowy wpływa jakoś na jakość rozmów? O tym za moment.

Najpierw popatrzmy na tył telefonu. Tam w oczy rzucają się przede wszystkim bardzo szerokie, metalowe obramowania obiektywu aparatu, diody oraz głośnika zewnętrznego, umieszczonych w górnej części. Może to tylko takie wrażenie, ale cały czas wydawało mi się, że obramowanie głośnika jest delikatnie krzywo zamontowane. Dla utrzymania solidnego wykończenia, z tyłu telefonu znajdziemy kolejne trzy śruby trzymające zwartość całej konstrukcji. Dodatkowe dwie przytwierdzają do niej pokrywę baterii. Co prawda są one zrobione w taki sposób, żeby można było je odkręcić posiadając minimum paznokcia, ale zdecydowanie lepiej sprawdzałbym się w tym celu jakiś dedykowany, niewielki śrubokręt. W ogóle marzeniem byłoby umieszczenie go w obudowie. Wysuwany gdzieś z dolnej części obudowy byłby pięknym dodatkiem. Odpowiednio dobre dokręcenie śrub szczelnie przytwierdza do siebie gumowe uszczelki umieszczone od spodu pokrywy baterii. Tylna klapka jest również miejscem, w którym umieszczono duże, charakterystyczne logo CAT. Wzbudza ono ogromne zainteresowanie telefonem i niektórzy nawet myśleli, że jest to jakiś smartfon zamknięty w wymyślny pokrowiec.

Menu i działanie




Łączność i komunikacja








Wróćmy jeszcze na moment do klawiatury żeby skonfrontować kolejną reklamowaną prawdę o B100, którą jest bezproblemowe pisanie w rękawicach roboczych. Jest to możliwe, lecz jak zawsze jest jakieś "ale". Nie mogą to być grube rękawice spawalnicze lub murarskie, bo do tego telefon musiałby być dobre trzy razy większy. W lekkich rękawicach roboczych korzystanie z B100 nie sprawia żadnego problemu.

Skoro łączność, to również łączność z Internetem. CAT ma nam w tym zakresie do zaoferowania HSPA. Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na temat jego prędkości, ale w tak prostym telefonie powinno wystarczyć tylko tyle, że jest. Wybranie opcji Przeglądarka z głównego Menu automatycznie otwiera nam Operę Mobile w wersji 10.1. Nie zapewni nam ona ani smartfonowej funkcjonalności czy też tabletowej wygody, ale na przeglądanie prostych serwisów informacyjnych w widoku mobilnym wystarczy. Ze sprawdzeniem ceny cementu na stronie sklepu budowlanego, jeśli akurat zabraknie nam go na budowie, będzie już trochę ciężko.

Przeglądając Ustawienia natknąłem się na możliwość włączenia GPS-u... Tylko po co? Szukając dalej znalazłem aplikację Google Maps. Jej uruchomienie automatycznie przeniosło mnie do Opery z automatycznie wystartowaną stronę map Google. Po dłuższej chwili pojawiła się opcja pobrania aplikacji JAVA. Pobrało się, zainstalowało, nawet się uruchamia. Ale ani razu nie udało mi się zmusić telefonu do ustalenia aktualnej pozycji. Za każdym razem otrzymywałem komunikat o usłudze tymczasowo niedostępnej. Nie pomogły restarty, przywracania ustawień, ani ustawienia się pod czystym niebem.

Multimedia

W kwestii odtwarzania dźwięku CAT bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Pod tym względem nie spodziewałem się po nim w zasadzie niczego specjalnego. Jak się okazało, pod względem jakości odtwarzania dźwięku wypadł lepiej niż testowana przeze mnie ostatnio Motorola Moto G. Dostałem więcej szczegółów, pojawił się bas, a sam dźwięk nie był tak płaski. Jak to niestety często bywa, dużo gorzej wypadła głośność, która jest zdecydowanie za niska. Co prawda jest głośniej niż w smartfonach Sony, ale to i tak za mało żeby pozwolić na komfortowe słuchanie muzyki w komunikacji miejskiej. To wszystko oczywiście na słuchawkach innych niż fabryczne (Denon D510). Temat słuchawek ze zestawu lepiej przemilczeć. Do prowadzenia rozmów są ok, ale słuchanie za ich pomocą muzyki nie ma nic wspólnego z przyjemnością.

Sam odtwarzacz zaskoczył mnie obecnością equalizera z możliwością wprowadzenia ręcznych ustawień, a nawet pięciu poziomów szybkości odtwarzacza. Dwie wolne, dwie szybki i standardowa. Żeby tego było mało, można również włączyć wizualizację w postaci bardzo nieporadnie poruszającego się spektrum. Niestety ogromnym minusem Odtwarzacza jest tworzenie list odtwarzania. Każdy utwór trzeba dodawać do listy pojedynczo. Wybieramy dodaj, przechodzimy całą ścieżkę folderów, dodajemy plik. I teraz to samo kilkadziesiąt razy...

Na wyposażeniu nie zabrakło również Radia FM. Aplikacja stara się być na siłę efektowna, przez co jest koszmarnie nieczytelna i na początku ciężko jest się połapać co do czego służy. Po zapoznaniu się z mapą skrótów można docenić czułą antenę, która ładnie radziła sobie z wyszukiwaniem kanałów, a także możliwość nagrywania audycji w formacje .amr lub .wav .

Po ze głośniku zewnętrznym spodziewałem się dużo. W tego typu telefonach są one zawsze piekielnie głośne. Dodatkowo oczekiwania potęgował duży i solidnie wyglądający otwór głośnika. Wbrew pozorom głośność, jak i jakość, nie rzuciły na kolana. Jest w porządku, ale bez fajerwerków. Obok pracujących maszyn możemy mieć problem z usłyszeniem dzwoniącego telefonu.

W przeciwieństwie do głośnika, kompletnie niczego nie spodziewałem się po aparacie. Pozbawione autofocusa 3 Mpix wyposażone w diodową lampę błyskową (która nie działa jako latarka, co jest ogromnym minusem), to niezbyt współczesne parametry. Menu aparatu jest proste i udostępnia nam podstawowe możliwości konfiguracji, takie jak balans bieli, wybór jakości zdjęć, wykrywanie twarzy, kilka gotowych scenerii, samowyzwalacz, czy możliwość włączenie lub wyłączenia lampy błyskowej. Ustawienia kamery są niemalże identyczne. Maksymalna rozdzielczość nagrań, to HVGA (480 x 320 pikseli).

Jakość wykonywanych zdjęć nie rzuca na kolana, ale mimo wszystko jest pozytywnym zaskoczeniem. Jak na takie parametry aparatu, fotografie wykonywane na powietrzu spokojnie nadadzą się na wrzucenie ich do serwisu społecznościowego (selfie z betoniarką?) i nawet bez problemu będzie można rozpoznać kto jest na zdjęciu. Oczywiście nie brakuje problemów z ostrością, dużego zaszumienia i jeszcze większego ziarna na zdjęciach robionych w pomieszczeniach, ale jak na taki aparat- jest znośnie. To samo można powiedzieć o filmach. Póki nie zechcemy ich oglądać na pełnym ekranie monitora i zachowany oryginalną rozdzielczość, to obraz nie męczy wzroku. Do tego dochodzi duża czułość mikrofonu (nie to co przy rozmowach) i przyzwoita płynność nagrań. Jak na tak skromne możliwości, aparat można uznać za zadowalający.

Bateria

Bod tylną klapką kryje się litowo-jonowa bateria o pojemności 1150 mAh. Dla współczesnego smartfonu to zdecydowanie za mało, ale w parze z prostym telefonem jest to idealne połączenie. Dziennie przy 20-30 minutach rozmów 15-20 SMS-ach, godzinie muzyki na słuchawkach i stałą synchronizacją poczty B100 bez najmniejszych problemów działa przez 5-6 dni. Nie pamiętam kiedy ostatnio przez tyle czasu nie korzystałem z ładowarki. Narzekać można na wskaźnik baterii, który powyżej połowy skali wytrzymuje ok ? cyklu działania, a później jest już z górki, prosto to ładowarki.

Wytrzymałość

Cat B100 uchodzi potocznie za telefon pancerny. Jako pierwsze z pewnością na myśl przychodzi wytrzymałość obudowy na uszkodzenie mechaniczne. Do sprawdzenia tej kwestii wręcz idealnie nadają się kobiety. I nie chodzi mi wcale o umieszczenie telefonu w damskiej torebce, choć z pewnością jest to swego rodzaju wyznacznik odporności. Wróćmy jednak do sedna sprawy. Według zapewnień producenta, B100 z powodzeniem wytrzyma upadek z wysokości 180 cm - wysokość nad ziemią ucha przeciętnego mężczyzny. Skąd więc w tym wszystkim kobiety? Już pierwszego dnia testów telefon trafił w ręce koleżanki z pracy:
-Ale co, jak nim rzucę o ziemię, to nic się nie stanie?
- No... tak.
I sruuuu... jakby rzekł klasyk. Telefon z impetem został rzucony na betonową podłogę pokrytą cienką warstwą wykładziny. Kilka razy. Efekt - lekkie otarcia na gumowych rogach obudowy. Jest ok.

Kilka dni później analogiczna sytuacja. Tym razem moja partnerka zadała identyczne pytanie, po czym telefon wystrzelił w górę na kilka metrów, lądując na parkowej ścieżce wyłożonej kostką brukową. Dwa razy. Efekt bardziej spektakularny w postaci lekkiego odprysku lakieru na metalowym boku obudowy. Oczywiście obudowę B100 można zniszczyć. Ciskając nią na siłę o ziemię lub traktując młotkiem w końcu odpuści. Ale podczas codziennego użytkowania przypadkowe upadki z różnych wysokości i na różne powierzchnie nie są mu straszne. Jako bonus najmniej miarodajny, ale chyba najefektowniejszy test odporności. W rolach głównych CAT B100 Skoda Felicia:

<: F1917 :>

Kolejną kwestią jest wodoodporność. Akurat sprawdzenie tej cechy przyszło mi łatwiej, ponieważ przed rzucaniem telefonem miałem lekkie opory, w końcu to mój pierwszy raz kiedy w taki sposób znęcam się nad sprzętem. Sprawdziłem więc wszystkie zaślepki i telefon plusnął w akwarium. Później przyszła pora na sprawdzenie jakości połączeń, oczywiście pod prysznicem. Niestety, tak jak w normalnych warunkach druga strona często nie najlepiej mnie słyszała, tutaj było jeszcze gorzej i konwersacja nie była zbyt komfortowa. Dalej było topienie telefonu w różnych warunkach, jak np. w piwie lub zlewie z tłustą wodą i płynem do naczyń, co starałem się uwieczniać na filmach, ale... było to dość banalne i nie byłem zadowolony z efektów. Podobnie testując odporność telefonu na szok termiczny, kiedy wrzucałem go do zamrażarki na kilkanaście minut, miedzy karkówkę, a schab bez kości. Z pomocą przyszedł starszy kolega po fachu - redaktor Lech Okoń: - A może go zamrozić?

Napaliłem się na ten pomysł i zaraz wróciłem ze sklepu z pudełkiem lodów. Po pochłonięciu 700 kalorii śmietankowo-czekoladowo-zielonej zawartości opłukałem pudełko, wrzuciłem do niego CAT-a, zalałem wodą i wrzuciłem z powrotem obok schabu do temperatury ok -30 stopni, więc niższej niż wspominane przez producenta -18 stopni. Po ok 1,5 godziny wyjąłem piękną kostkę lodu. Co ciekawe, na obudowie mrugała biała dioda, co jak się później okazało, sygnalizowało odebranie wiadomości e-mail, pomimo bardzo niesprzyjających warunków otoczenia. Za to już pierwszy plus. Kolejna część testu - połączenie testowe. Wybrałem numer i po chwili pojawił się charakterystyczny bit z nieziemskim głosem Nate Dogg'a - "There's she goes..." Co prawda bardzo stłumiony, ale jednak. Kostka lodu wykazywała typowo telefoniczną reakcję. To co było dalej, czyli proces wyciągania telefonu z lodowej tafli znajdziecie poniżej. Poza przymarzniętą klawiaturą i bardzo grubą warstwą lodu w zagłębieniu głośnika wszystko działało bez zarzutów.

W kwestii odporności zapewnienia producenta sprawdzają się. B100 wzorowo opiera się kontaktom z cieczami i bardzo ciężko jest go uszkodzić mechanicznie, nie robiąc tego w celowy sposób. Zgubiony w śniegu też będzie działać po odmrożeniu. Jedyną rzeczą, która upora sobie z CAT-em jest kąpiel w żwirze lub zwykłym piasku. Kosztem lepszej odporności na upadki, plastikową powierzchnię ekranu bardzo łatwo zarysować. Niestety pomimo wielu prób niestety nie udało mi się wywołać reklamowanej przez producenta mgły solnej, więc nie wiem jak telefon na nią zareaguje.

Podsumowanie






Wady:








Zalety:








Zdjęcia wykonane aparatem wbudowanym w telefon: