DAJ CYNK

Test telefonu Huawei Ascend P7

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Nie ulega wątpliwości, że Chińczycy mają pokusy na odebranie światowym liderom dużego kawałka mobilnego tortu. Globalna ekspansja marek z Państwa Środka już dawno stała się faktem. Kolejne statystyki udziału w rynku tylko potwierdzają, że tańsze, choć równie dobrze wyposażone smartfony dotychczas mniej znaczących producentów mogą sporo namieszać.

Nie ulega wątpliwości, że Chińczycy mają pokusy na odebranie światowym liderom dużego kawałka mobilnego tortu. Globalna ekspansja marek z Państwa Środka już dawno stała się faktem. Kolejne statystyki udziału w rynku tylko potwierdzają, że tańsze, choć równie dobrze wyposażone smartfony dotychczas mniej znaczących producentów mogą sporo namieszać. Lenovo nawet przejęło ostatnio Motorolę, a Xiaomi, ZTE czy Oppo również ostrzą sobie zęby na portfele "zachodnich" konsumentów. W tym gronie znajduje się również prężnie rozwijający się Huawei (trzeci największy na świecie producent smartfonów), który niedawno zaprezentował kolejną już odsłonę swojego flagowca - model Ascend P7. Jak z zadania dorównania (a może nawet i przegonienia) "markowej" konkurencji wybrnęli Chińczycy?

Zestaw

Często o samym produkcie świadczy jego opakowanie i w przypadku Huaweia tak właśnie jest. Ascend P7 jest zapakowany w bardzo eleganckie, białe pudełko o miłej w dotyku fakturze. Nie znajdziemy tu krzyczących zewsząd naklejek, mających przekonać użytkownika o dokonaniu świetnego wyboru z powodu miliona funkcji, jakie dany smartfon posiada. Czysty minimalizm, jaki prezentuje Huawei, najlepiej pasuje chyba do Apple'a i jego filozofii, a już przynajmniej w kwestii pakowania swoich produktów. Nawiązań do amerykańskiego producenta znajdziemy tu jednak znacznie więcej, ale o tym w dalszej części artykułu. Jeśli chodzi o sam zestaw, w środku nie znajdziemy nic szczególnego: jest ładowarka z wtykiem USB, kabel, oraz słuchawki douszne dość kiepskiego sortu. Wszystko w bieli, podobnie jak wersja kolorystyczna testowego egzemplarza.

Design

Spoglądając na nowego flagowca Chińczyków ma się nieodparte wrażenie, że ten wygląda podejrzanie znajomo. Parę spojrzeń i werdykt jest jasny: P7 to skrzyżowanie Xperii Z2 i iPhone'a 5. Widocznie przy projektowaniu uznano, że jak już czerpać inspiracje, to od najlepszych. Może to i dobrze, bo finalny efekt jest znakomity. Ascend P7 to jeden z najładniejszych telefonów, jakie w ogóle widziałem. Nie jest tak pękaty jak bliźniacza mu Xperia Z2, a przy tym zachowuje niemal wszystkie zalety jej konstrukcji. No, może poza wodoodpornością, którą Huawei poszczycić się nie może. Całość wygląda fenomenalnie, a boki wzięte wprost z iPhone'a 5 idealnie współgrają z pozostałymi elementami obudowy. Można się oczywiście spierać, czy tak daleko idące zapożyczenia powinny mieć miejsce, choć z drugiej strony chyba nie da się już wymyślić bryły telefonu, która w jakiś znaczący sposób odróżniałaby się od reszty i nie pozwała na podejrzenia o kopiowanie.



Wszystkie powierzchnie są minimalistyczne na tyle, ile się da. Przód telefonu to tylko głośnik wraz z czujnikiem zbliżeniowym, maleńką diodą powiadomień i kamerą u góry oraz logiem producenta u dołu. No i oczywiście ekran z odchudzonymi ramkami po bokach. Co prawda nie jest to poziom LG G2/G3, ale i tak odległość między wyświetlaczem a obudową wydaje się minimalna, co powoduje, że Ascend P7 nie jest nazbyt szeroki. Jest nawet ciut węższy niż posiadający taką samą przekątną ekranu Galaxy S4 oraz zauważalnie węższy niż oferujące nieco większe wyświetlacze Galaxy S5 czy Xperia Z2. To pozytywnie odbija się na komforcie trzymania go w dłoni, choć tutaj sprawę utrudnia płaska, geometrycznie ścięta obudowa. Generalnie jednak, przy wymiarach 139,8 na 68,8 milimetrów nowy Huawei jest mniejszy od swoich konkurentów, a jedyne 6,5 milimetra grubości stawia go w czołówce najcieńszych telefonów świata. Na żywo robi to bardzo dobre wrażenie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News