DAJ CYNK

Test telefonu LG G5

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Pierwsze zdjęcia LG G5 ostudziły moje zapały względem niego. Bardzo mocno zastanawiała mnie też trwałość modułowej konstrukcji i ewentualne ryzyko wyłamania dołu obudowy podczas noszenia telefonu w kieszeni. Dwie tury szczegółowych testów przyniosły wiele wniosków i niespodzianek, zarówno tych pozytywnych, jak i tych bardzo niemiłych.

LG G5 to najodważniejszy telefon jaki w I połowie 2016 roku trafił na rynek. Koreańczycy zamknęli na cztery spusty swój dotychczasowy dorobek i stworzyli coś zupełnie nowego. Smartfon z wymiennymi modułami i unikalnym zestawem dwóch aparatów.
Pierwsze zdjęcia telefonu ostudziły moje zapały względem niego. Z przodu było jeszcze OK, ale z tyłu ujrzałem designerski koszmar. Bardzo mocno zastanawiała mnie też trwałość modułowej konstrukcji i ewentualne ryzyko wyłamania dołu obudowy podczas noszenia telefonu w kieszeni.

Dwie tury szczegółowych testów przyniosły wiele wniosków i niespodzianek, zarówno tych pozytywnych, jak i tych bardzo niemiłych. Zapraszam do lektury recenzji, w której o wszystkim tym opowiem.

Spis treści:


Zestaw oprócz samego telefonu zawiera:
  • wymienny akumulator 2800 mAh,
  • dwuczęściową ładowarkę 15 W,
  • zestaw słuchawkowy,
  • kluczyk do otwierania szufladki karty SIM i karty pamięci.
Przy rynkowej cenie na poziomie 2799 zł, można wymagać od producenta ciut więcej.



Design

Metal obudowy przykryty został dodatkowo tworzywem sztucznym, które nie lubi kontaktu z ostrymi przedmiotami. Przejścia pomiędzy bokami obudowy są ostre w dotyku, a szkło czołowe płaskie. Między bokami a tylnym panelem pociągnięto srebrny akcent, który jednak nie jest ciągły, lecz ma przerwy na górze obudowy i tuż przy zaczepie modułu z akumulatorem. Wygląda to tak, jakby odprysła srebrna farbka, czyli słabo. Jedyny ciekawy dodatek to wygięte szkło w okolicy głośnika słuchawki. W tej okolicy znajdziemy też oko przedniego aparatu 8 Mpix, niemal niewidoczne czujniki jasności otoczenia i zbliżania oraz diodę powiadomień. Na górze telefonu znajdziemy dodatkowy mikrofon, gniazdo słuchawkowe i diodę podczerwieni, z lewej strony przyciski regulacji głośności i przycisk zwalniający akumulator, z prawej szufladkę kart SIM i pamięci, a na dole wylot głośnika telefonu, gniazdo USB-C i mikrofon słuchawki. Tył telefonu, choć wygląda strasznie na zdjęciach, na żywo nie ma znowu aż tak dużego wybrzuszenia dla dwóch aparatów, diodowej lampy, lasera i czujnika spektrum kolorów. Poniżej foto-oczek znalazł się okrągły włącznik telefonu z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych.

Potwierdziły się obawy co do sposobu wyjmowania akumulatora i podpinania alternatywnych modułów. Po pewnym czasie użytkowania, szczelina pomiędzy główną częścią telefonu a jego nietypową pokrywą akumulatora nie zawsze biegnie równo. Według mnie to efekt m.in. tylko jednostronnej blokady. Patrząc pod światło, nawet gdy oba moduły są idealnie spasowane, bez trudu zauważymy też prześwity po bokach. W moim odczuciu, łatwiej będzie zalać G5 niż inne telefony.

W ogólnym rozrachunku, bryła urządzenia wydaje się nieco surowa i ostra, a modułowa konstrukcja jak budziła moje wątpliwości, tak nadal budzi. Dodatkowe moduły są przy tym na tyle drogie, by mało kto się na nie zdecydował. Do wyboru mamy dwa - jeden z powerbankiem i przyciskami fizycznymi aparatu, drugi z alternatywnym DAC-iem dla melomanów. Szału nie ma.

Informacja sponsorowana: Brak zdolności kredytowej nie musi oznaczać braku pożyczki! Przejrzyj oferty chwilówek bez bik, zawsze aktualna lista na stronie oddamzachwile.pl.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News