Test telefonu myPhone Next
Dzisiaj coraz większą popularnością cieszą się smartfony marek dalekowschodnich. Osoby mniej rozeznane w specyfikacjach technicznych przyciągają stosunkowo niską ceną i parametrami. W końcu cztery rdzenie, gigabajt pamięci RAM i wyświetlacz o przekątnej 4,5 - 5 cali za około 500 zł, to kusząca propozycja. Tłumaczenie, że cztery rdzenie z Overmaxa, to nie są cztery rdzenie z Nexusa 4, a rozdzielczość 480 x 800 pikseli na 5 calach, to nic dobrego, zwykle niewiele zdziała.
Pojęcie chińskiego telefonu funkcjonuje w naszym kraju od ładnych kilku lat. Jeszcze kawałek czasu temu kryły się pod nim wynalazki wyposażone w maksymalną możliwą liczbę gniazd na karty SIM, niezliczoną ilością głośników (z subwooferem!) i dodatkami typu telewizja analogowa, do odbioru której służyła wysuwana, teleskopowa antenka. Trochę później pojawiła się NokLa i inne klony typu SciPhone. Były to produkty, które mocno odstraszały od siebie rozważnych kupujących. Nigdy nie było wiadomo czy po wyjęciu z pudełka taki wynalazek w ogóle będzie działać.
Dzisiaj coraz większą popularnością cieszą się smartfony marek dalekowschodnich. Osoby mniej rozeznane w specyfikacjach technicznych przyciągają stosunkowo niską ceną i parametrami. W końcu cztery rdzenie, gigabajt pamięci RAM i wyświetlacz o przekątnej 4,5 - 5 cali za około 500 zł, to kusząca propozycja. Tłumaczenie, że cztery rdzenie z Overmaxa, to nie są cztery rdzenie z Nexusa 4, a rozdzielczość 480 x 800 pikseli na 5 calach, to nic dobrego, zwykle niewiele zdziała.
Tego typu urządzenia można bez problemów kupić w wielu supermarketach, bo nie każdy ma cierpliwość żeby czekać miesiąc na przesyłkę ze smartfonem producenta, którego nazwa cokolwiek nam mówi, jak np. Lenovo. W ten sposób często coraz więcej osób sięga po produkty GSmart, Kruger&Matz, Duo Galactic, Overmax, Imperium En3rgy, albo coś bliższego, jak Manta, Pentagram, albo myPhone. Szczegółowa specyfikacja w prawie każdym z nich wygląda mniej więcej tak samo. Dwu- lub czterordzeniowy procesor MediaTek, przeciętny (delikatnie mówiąc) układ graficzny, wspomniany wcześniej gigabajt pamięci RAM, wyświetlacz IPS 4 -5 cali w rozdzielczości 480x800 lub 560x960 pikseli, a do tego aparat 5 lub 8 Mpix z autofocusem.
Bohaterem dzisiejszego testu będzie jeden z takich wynalazków - myPhone Next. Przewagą tej marki jest to, że jest to marka polska. W przypadku ewentualnej usterki wiemy do kogo się zwrócić z reklamacją i nie musimy odsyłać sprzętu gdzieś w okolice Pekinu. Poza tym sam sprzęt niczym nie różni się od produktów wymienionych wyżej. Przed otrzymaniem Nexta mocno zastanawiałem się nam zakupem właśnie takiego "chińczyka". Potrzebowałem ekranu o przekątnej przynajmniej 4,5 cala, z w miarę przyzwoitą wydajnością i multimedialnością, bez dużego nakładu kosztów. Oprócz tego zwyczajnie znudziły mi się już Samsungi, Sony i cała reszta Androidów. Czyli wypisz wymaluj Next (a przynajmniej na papierze). Czy po całkiem sporym czasie spędzonym ze smartfonem niszowej marki zdecydowałbym się na jego zakup? Czy to doświadczenie przekonało mnie do zakupu, czy jednak zostanę przy czymś bardziej "markowym"? Zaraz się wszystkiego dowiecie.
Zestaw
Wraz z telefonem otrzymałem podstawowy zestaw składający się z kabla USB wraz z zasilaczem sieciowym i efektownie wyglądające, pomarańczowe słuchawki. Jednoczęściowe, zwykłe "pchełki". Całość w ładnie wyglądającym pudełku, zapakowana w eleganckie woreczki, znane z produktów HTC. Zestaw skromny, ale nie zapominajmy, że nie mamy do czynienia z flagowcem za 1500 zł.
Wygląd
myPhone Next jest dużym smartfonem. W tym samym czasie przyszło mi korzystać z Lumii 925 oraz Samsunga Galaxy S IV i przy wymiarach 136,5 x 67 x 9,8 mm Next jest od nich trochę węższy, grubszy, wyższy od Nokii i tej samej wysokości co Samsung. Dochodzi do tego niemała masa 140 gramów. Nie brakuje oczywiście na rynku cięższych urządzeń, ale w tym przypadku problemem jest rozłożenie masy. Góra telefonu jest wyraźnie cięższa, przez co przez pierwszych kilka dni miałem problem z przyzwyczajeniem się do nie najlepszego wyważenia obudowy.
Przód telefonu zdominowany jest przez wyświetlacz o przekątnej 4,5 cala. Pod nim znajdziemy trzy przyciski: opcji, home i wstecz. Jednocześnie pełnią one rolę diody powiadomień, pulsująco sygnalizując nieodebrane połączenie lub wiadomość. Jest to efekt znany użytkownikom Cyanogenmoda. Nad ekranem umieszczony został czujnik zbliżeniowy i oświetlenia, kamera do wideorozmów i głośnik połączeń. Zarówno pod, jak i nad ekranem miejsca jest bardzo dużo, co niepotrzebnie zwiększa wymiary telefonu. Jeśli już obudowa musi być tak duża, to można było włożyć tutaj większy wyświetlacz. Gdyby nie szumne zapowiedzi prasowe, mógłbym się założyć, że ekran pokrywa plastik. W rzeczywistości mamy tutaj do czynienia z powłoką Dragontrail. Spora giętkość, wydawane dźwięki, jak i ogólne wrażenia organoleptyczne nie wskazują tutaj na obecność szkła, ale jak widać, jest inaczej. Powłoka ekranu ma bardzo dużą tendencję do zbierania odcisków palców. Muszę przyznać, że już dawno nie używałem telefonu z tak mocno palcującym się wyświetlaczem. Na prawym boku telefonu znajdziemy przycisk włączania/blokady ekranu oraz przyciski regulacji głośności. Przycisk blokady wystaje ponad obudowę w mniejszym stopniu, przez co jest dość słabo wyczuwalny. Tego problemu nie ma przy przyciskach głośności i bardzo często zdarzało mi się wciskać przycisk głośności zamiast blokady ekranu. Na górnej krawędzi umieszczone zostały gniazda - microUSB oraz Jack 3,5 mm. Lewy bok jest gładki, a na dolnej krawędzi znajdziemy jedynie szczelinę pomagającą w zdjęciu tylnej klapki. Korpus telefonu jest plastikowy. Tylna klapka jest cienka i bardzo giętka. Również jest to plastik, który został pokryty delikatnie gumowanym tworzywem. W jej dolnej części znajduje się otwór głośnika zewnętrznego, centralnie umieszczony został napis myPhone. U góry mamy wypukły i okolony srebrną ramką obiektyw aparatu, a na lewo od niego znajdziemy diodową lampę błyskową.
Trzymając w rękach Nexta od razu widać, że nie jest to droga zabawka. Pomimo tego i wykonania obudowy z materiałów nie najwyższych lotów telefon nie jest źle zbudowany. Obudowa jest zwarta, nie trzeszczy, tylna klapka się nie ugina. Czarny kolor skutecznie maskuje plastiki obudowy i póki nie weźmiemy telefonu do ręki, łatwo odnieść wrażenie, że mamy styczność z eleganckim smartfonem z wyższej półki.
<: F1573 :>
Wyświetlacz i specyfikacja
Wyświetlacze wykonane w technologii IPS są bardzo przyjemnym standardem w "niemarkowych" smartfonach ze średniej półki. Nie inaczej jest w przypadku Nexta, który ma do zaoferowania wyświetlacz o przekątnej 4,5 cala o rozdzielczości qHD. 960 x 540 pikseli na takiej powierzchni daje zagęszczenie 240 pikseli na cal, co jest wynikiem przyzwoitym, ale zdecydowanie nie rzucającym na kolana. W przypadku niektórych elementów można zauważyć lekko poszarpane krawędzie, ale jest to na akceptowalnym poziomie. Panel IPS standardowo zapewnia dobrą jasność ekranu, przyzwoite kąty widzenia i całkiem niezłą widoczność w słońcu, ale nie jest to ta sama półka co ekrany Nexusa 4, albo Huaweia P6. Z drugiej strony, wystarcza to żeby daleko w tyle zostawić produkty Sony. Ekran pokrywa panel dotykowy wykonany w technologii pojemnościowej. Jego czułość stoi na dobrym poziomie, ale czasami potrafi się zbuntować. Szczególnie w przypadku małych elementów wyświetlanych przy brzegach ekranu (patrz przeglądarka internetowa lub odtwarzacz muzyki) nieraz zdarzała mi się sytuacja, że wciśnięcie pożądanego elementu przychodziło z trudem. Ekran reagował dopiero za którymś razem. Poza tym kwiatkiem, wszystko jest w porządku.



Smartfon jest napędzany przez czterordzeniowy procesor MediaTek MT6589, taktowany zegarem 1,2 GHz, wykonany w procesie technologicznym 28 nm. Wspiera go układ graficzny PowerVR SHX544 oraz gigabajt pamięci RAM DDR3. Osoba nie do końca znająca się na szczegółach specyfikacji na pewno byłaby z tego zadowolona. W końcu cztery rdzenie, to cztery rdzenie. "Jak Zetka!". Mnie to zdecydowanie nie przekonywało. Szczególnie, kiedy w Internecie nie brakuje sprzecznych informacji na temat wydajności tej mieszanki. Jedni zachwalają, stawiając wydajność i płynność działania na równi ze wspomnianą Xperią Z lub flagowymi Samsungami, inni piszą o zupełnym braku wydajności podając jako przykład zupełny brak możliwości odtwarzania filmów w rozdzielczościach HD. Gdzie jest prawda? Jak zwykle gdzieś po środku.
Na starcie mocno rzuca się w oczy problem z płynnością przy przewijaniu pulpitów (żeby nie było, pustych i tylko trzech pulpitów), nie wspominając już o takim samym efekcie przy przewijaniu Menu. Początek nie napawa optymizmem, ale czynności bardziej skomplikowane niż przewijanie pulpitu okazują działać o niebo lepiej. Jedną z pierwszych rzeczy, które sprawdziłem było działanie filmów HD. Na wstępie wymagało to doinstalowania dodatkowej aplikacji, ponieważ Next samodzielnie z plikami typu .avi lub .mkv sobie nie radzi. Mocno zdziwiłem się efektami, bo telefon bez najmniejszych problemów odtwarza filmy w rozdzielczościach 720p, jak i 1080p, zarówno w formatach .mp4, jak i .mkv . Płynność obrazu jest bardzo dobra, podobnie jak dźwięk, który nie rozjeżdża się z obrazem. A według internetowych mądrości miało nie być tak dobrze... Dalej przyszła pora na gry i tutaj ponownie zaskoczenie. Real Racing 3, jak i GTA 3 działają zdecydowanie lepiej niż na testowanych w ostatnim czasie LG L7 II lub HTC Desire 500 (podobnie zresztą jak filmy). Do idealnej płynności, którą znajdziemy choćby w Nexusie 4 oczywiście brakuje, ale obraz jest odpowiednio płynny i nie zaczyna klatkować w natłoku elementów na ekranie. Potencjał wydajnościowy pokazują również dwa najpopularniejsze benchmarki. Next w AnTuTu uzyskał 13802 punkty, natomiast Quadrant Standard ocenił go na 4134 punkty, co plasuje myPhone'a pomiędzy przedstawicielami średniej półki bardziej znanych producentów.
Jak się okazało, dość egzotyczny układ MediaTeka nie jest wcale taki zły jak go malują. Oczywiście pomimo czterordzeniowego procesora jego wydajność trzeba porównywać z dwurdzeniowymi jednostkami Qualcomma, ale muszę przyznać, że to i tak dużo lepiej niż się spodziewałem.
System, wygląd
Next pracuje pod kontrolą Androida w wersji 4.1.2. Nie najnowszej, ale nie jest to model skierowany do osób, które koniecznie muszą mieć najnowszą możliwą wersję systemu. Wygląd systemu, to trochę mieszanki czystego Androida z małymi akcentami nieoficjalnych wersji zielonego robota, wzbogacony o kilka dodatkowych motywów. Tak po krótce opisałbym zastosowaną nakładkę Nova.
Producent nie przewidział niestety żadnych opcji personalizacji ekranu blokady. Z jego poziomu możemy... odblokować telefon i uruchomić aparat. Pomimo tego należy go pochwalić za jedną szalenie użyteczną funkcję - latarkę. Po podświetleniu ekranu należy chwilę przytrzymać klawisz regulacji głośności w dół, po czym dioda przy aparacie zaczyna świecić. Mała rzecz, a cieszy, bo zawsze jest pod ręką.
Liczbę pulpitów możemy modyfikować w zakresie od jednego, do dziewięciu. Również dziewięć jest efektów ich przewijania. Nie możemy niestety modyfikować skrótów umieszczonych na belce systemowej, których jest dwanaście. Dodatkowych motywów mamy natomiast sześć. Wśród nich jest również taki, który zostawia nam czystego, niezmodyfikowanego Androida. Reszta, w mniejszym lub większym stopniu, ingeruje w kształt i wygląd wszystkich ikon, zmienia tło dialera i okna wiadomości. Motywy są ładne i każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Z innych opcji personalizacji do wyboru pozostaje nam jedynie zmiana rozmiaru czcionki. Niestety nie jest tego dużo, szczególnie gdy porównamy to z konkurencją, która z każdym kolejnym modelem dokłada dodatkowych funkcji, które możemy zmodyfikować wedle własnego gustu.
Dual SIM
W produkcie myPhone'a nie mogło oczywiście zabraknąć obsługi dwóch kart SIM. Jak w zdecydowanej większości (o ile nie we wszystkich) smartfonów z funkcją DualSIM, jedna karta działa tylko w technologii GSM, podczas gdy przy drugiej, głównej, nie mamy żadnych ograniczeń. W Ustawieniach dostajemy dodatkową pozycję, w której możemy zarządzać naszymi kartami. Opcji jest niewiele i dobrze, bo mamy do wyboru tylko te najważniejsze. Możemy wybrać, która karta odpowiada za Internet (co akurat jest oczywiste mając do wyboru jedną działającą w 3G, a drugą w 2G), która za połączenia, a która za wiadomości. Możemy też ustawić każdorazowe wyświetlanie pytania przy każdej z tych czynności, która karta ma ją wykonać. Oczywiście nie zabrakło też przypisania oddzielnych dzwonków dla każdej z kart.
Kwestia najważniejsza, czyli na jakiej zasadzie działają obie karty obok siebie? Na takiej samej jak większość Dual SIM-ów na rynku. W momencie rozmawiania przez jedną z kart, osoba dzwoniąca na drugą otrzyma komunikat o czasowo niedostępnym abonencie, a my po rozmowie dostaniemy SMS-a z informacją o nieodebranym połączeniu.
Połączenia i wiadomości
Aplikacja telefonu urzekła mnie swoją prostotą. Po uruchomieniu jej na ekranie mamy czytelny dialer znany z "czystego" Androida, a nad nim wyświetlana jest lista ostatnich połączeń. Z poziomu dialera możemy przełączyć się do okna nawiązywania wideorozmów lub do listy kontaktów. Tradycyjnie mogą one zawierać szereg przeróżnych pół z dodatkowymi informacjami, kontakty możemy grupować, przypisywać im zdjęcia, czy też dodawać indywidualne dzwonki. Nie zabrakło możliwości synchronizacji kontaktów z przeróżnymi serwerami.
Z zasięgiem Next radzi sobie bardzo dobrze. Bez względu na to jakiej karty i w jakim slocie używałem, z zasięgiem ani razu nie miałem problemów. Tak różowo nie wygląda niestety jakość połączeń i tutaj również, bez względu na kartę i gniazdo, w którym się znajduje. Dźwięk jest metaliczny i niezbyt czysty. Głośność jest dobra, ale też nie brakuje głośniejszych telefonów. Ogółem rozmowy oceniłbym na słabe i lekko naciągane 7/10.
Okno wiadomości, to standardowy widok czatów. Po wejściu w któryś z nich, przy każdej wiadomości widnieje numer karty, na którą lub z której wiadomość została wysłana. Wiadomości wprowadzamy za pomocą tylko jednej dostępnej klawiatury. Użytkownicy Cyanogenmoda z pewnością będą ją kojarzyć z niektórych wersji systemu. Jest to tradycyjna klawiatura w układzie QWERTY, z wyraźnie oddzielonymi, prostokątnymi przyciskami. Przekątna ekranu pozwala na bezproblemowe pisanie, zarówno w widoku pionowym jak i poziomym. Pomimo tego, że można znaleźć wygodniejsze klawiatury, tej w myPhone'ie niczego nie brakuje do wygodnego wprowadzania tekstu.
Zminimalizowanie rozmiarów poszczególnych elementów nie wpłynęło dobrze na oś czasu. Jest ona zdecydowanie za mała, przez co przewijanie piosenek za jej pomocą bywa trudne, szczególnie w połączeniu z czasami kapryśnie reagującym ekranem na jego krawędziach. Opcji dodatkowych nie przewidziano. Żadnego korektora, dźwięku przestrzennego lub podobnych efektów. Zamiast tego dostajemy możliwość przełączania piosenek przez potrząśnięcie telefonu. Wystarczy, że nim pomachamy i utwór się zmieni. Opcja zdecydowanie nie jest przeznaczona dla osób noszących telefon w dużych kieszeniach, o damskich torebkach nie wspominając.
Po jakości dźwięku nie spodziewałem się zbyt dużo, pomimo szumnych zapowiedziach o bardzo dobrym układzie od Yamahy. Jak się okazało, były to słuszne przeczucia. O ile jeszcze głośność jest przyzwoita, tak sama jakość nie powala. Dźwięk jest płytki, metaliczny i najłatwiej jest go porównać z tym, co prezentują Lumie, za wyjątkiem wyróżniającej się pod tym względem 1020. Słuchawki dołączone do zestawu starają się być na siłę modne. Swoją konstrukcją z płaskim kablem a'la Beats i pomarańczowym kolorem wyglądają jak wyjęte prosto ze sklepu "Wszystko za 5 zł". Grają bardzo podobnie. Strasznie płasko, piszcząco, ale przy tym bardzo głośno. W połączeniu ze specyfiką dźwięku telefonu powodują ogromny ból głowy już po niecałej minucie słuchania.
<: F1574 :>
Aparat
Aparat zamontowany w myPhonie, to kolejna mocno promowana funkcja w prasowych zapowiedziach i mocno komentowana w Internecie. Ten element ma pochodzić spod marki OmniVision, której produkt jest stosowany m.in. w aparacie iPhone'a 4S. Nigdzie jednak nie było napisane, że jest to dokładnie ten sam aparat... Nie wnikając w szczegóły, ważniejsza od firmy jest sama jakość zdjęć. Aparat wykonuje je w maksymalnej rozdzielczości 8 Mpix. Charakteryzuje się matrycą o wielkości 1/3,2-cala i jest wyposażony w funkcję autofocus i diodową lampę błyskową. To tyle jeśli chodzi o suchą specyfikację.
Aplikacja aparatu jest bardzo prosta i w porównaniu z konkurencją wręcz uboga w dodatkowe opcje. Po lewej stronie ekranu widoczne są... tryby? Prostota prostotą, ale mógłby to ktoś czytelnie podpisać. Pierwszy z nich wskazuje na zdjęcia krajobrazu, drugi jest oznaczony jako HDR, więc to można zrozumieć, a ostatni (twarz z dwoma gwiazdkami) sugeruje coś w rodzaju portretów. Po drugiej stronie ekranu znajdziemy tryb działania lampy, przełączenie się na przedni aparat, przyciski do robienia zdjęć i przełączenia się na nagrywanie filmów oraz ustawienia. Ustawienia, jak już wspomniałem, są skromne. Zmiana ekspozycji, 7 efektów kolorystycznych, 14 scenerii, balans bieli, ustawienia obrazu (ostrość, jasność, nasycenie) oraz anty-migotanie (50 i 60 Hz oraz wyłączenie). Oprócz tego znajdziemy standardowe ustawienia samowyzwalacza, zdjęć seryjnych (do 40 lub 99 klatek), zmianę rozmiaru zdjęcia oraz ISO (100-400).
Zdjęcia wykonujemy za pomocą przycisku na ekranie. Dotykając wyświetlacza możemy wskazać miejsce ustawiania ostrości dzięki (niewyłączalnej) funkcji touch focus. Przytrzymanie przycisku odpowiedzialnego za wykonanie zdjęcia rozpoczyna proces robienia zdjęć seryjnych. Będą one wykonywane do momentu puszczenia przycisku, albo osiągnięcia ustalonego limitu 40 lub 90 klatek. Jakość wykonywanych zdjęć wyraźnie pokazuje, że iPhone 4S, to niestety nie ta liga. Zrobienie ostrego, niezamglonego zdjęcia na powietrzu to duże wyzwanie. Większość ujęć wygląda jakby były robione aparatem bez funkcji autofocus. Całość jest nienaturalnie ciemna i aż prosi się, żeby ściągnąć z obrazu tę wirtualną, średnio - przezroczystą folię, która psuje cały efekt. Broni się tutaj tryb HRD, który faktycznie działa i działa bardzo dobrze, ale przy ogóle jakości zdjęć efekt i tak nie jest tak dobry, jak mógłby być. Nie wszystko jest jednak takie złe. Dużo lepiej wypadają zdjęcia z bliższej odległości, które są ostre i mają dużo lepsze kolory, a także zdjęcia wykonywane w pomieszczeniach. Szczególnie jeśli dołączymy do nich na stałe włączone doświetlenie. Patrząc na zdjęcia można pomyśleć, że są robione zupełnie innymi aparatami.
Next rejestruje filmy, czysto teoretycznie, w rozdzielczości FullHD. Teoretycznie, ponieważ to sugeruje np. napis przy aparacie. W praktyce nie do końca wiem jak uzyskać taką rozdzielczość. W Menu kamery nie ma możliwości zmiany rozdzielczości, zamiast tego mamy do ustawienia jakość filmu. Wybieramy z jakości niskiej, średniej, wysokiej i ładnej, cokolwiek to oznacza. W żadnej z nich rozdzielczość nie jest wyższa niż 720 x 1280 pikseli. Z ciekawości aż zajrzałem do innych recenzji i na szczęście to nie był tylko mój problem. Nikomu nie udało się zmusić Next'a do nagrywania w rozdzielczości 1080p. A jakość wykonywanych filmów pozostawia sporo do życzenia. Brak stabilizacji obrazu powoduje ogromne skakanie kadru. Kolory są trochę lepsze niż na zdjęciach, ale też łatwo odnieść wrażenie, że wszystko jest jak za mgłą. Największą bolączką są problemy z ostrością. Aparat łatwo ją gubi, później sam automatycznie wyłapuje na nowo, przez co obraz często się rozmazuje i powstają skoki jasności i nasycenia kolorów. W tym wszystkim dobrze wypada tylko dźwięk, który rejestrowany jest dobrze, ale trochę za cicho.
Bateria
Next został wyposażony w baterię o pojemności 2100 mAh. Ogniwo zostało wykonane w technologii litowo - polimerowej. Brzmi dobrze, szczególnie mając na uwadze szeroko reklamowaną, niską prądożerność zastosowanego procesora. W praktyce początkowo nie szło tak dobrze. Przez pierwsze dni używałem telefonu tylko z jedną kartą SIM i zawsze pierwszą czynnością po przyjściu do pracy było podpięcie Nexta do źródła prądu. Za nic nie chciał on pracować dłużej niż dobę. Po pewnym czasie i dołożeniu drugiej karty SIM bateria trochę się rozkręciła. Przy 20-30 minutach rozmów dziennie, 10-15 SMS-ach, godzinie muzyki na słuchawkach, 30-40 minutach Internetu, aktywnych dwóch kartach i stałej synchronizacji poczty i pogody czas działania wahał się w okolicach 1 - 1,5 dnia. Największy drenaż baterii widać podczas przeglądania Internetu, kiedy to wskaźnik naładowania ginie w oczach. W momencie, kiedy baterie większości producentów coraz częściej pozwalają na przynajmniej dwa dni pracy, myPhone delikatnie od nich odstaje, ale osiągany wynik mieści się w granicach przyzwoitości.