Test telefonu Nokia Lumia 1020 - cz. 1
Test telefonu Nokia Lumia 1020 wraz z porównaniem aparatów fotograficznych urządzeń: Samsung Galaxy S4 Zoom, Sony Xperia Z1 i doczepianego do smartfonów "obiektywu" Sony QX10.
Przedni panel pokrywa wypukła tafla szkła Gorilla Glass 3. Ponad ekranem znalazł się głośnik słuchawki, kamerka 1,3 Mpix i czujniki jasności otoczenia oraz zbliżania. Poniżej wyświetlacza znajdziemy trzy, standardowe dla Windows Phone przyciski dotykowe: wstecz, home i szukaj. No i wreszcie sam ekran, choć o tej samej przekątnej co w Lumii 920 (4,5 cala) i tej samej rozdzielczości 768 x 1280 pikseli (332 punkty na cal), to jednak wykonany już nie w technologii IPS LCD, lecz Clear Black AMOLED. Niewątpliwą jego przewagą są nieporównywalnie wyższy kontrast, perfekcyjne kąty widzenia i niski poziom odblasków. Jest jednak też jedno ale, a mianowicie układ subpikseli typu PenTile - na jeden piksel przypadają 2 subpiksele, a w Lumii 920 przypadały 3. Spokojnie jednak - bez lupy trudno jest dostrzec wynikającą z tego tytułu większą ziarnistość obrazu. Co niezwykle istotne, AMOLED Nokii jest mniej drastyczny w podkręcaniu kolorów niż ekrany Samsunga. Już na standardowych nastawach zdjęcia wyglądają bardziej naturalnie niż u koreańskiego konkurenta, a w razie potrzeby możemy też ręcznie regulować temperaturę i nasycenie kolorów. Wśród funkcji dodatkowych ekranu warto wymienić tryb podwyższonej czułości panelu dotykowego, umożliwiający obsługę telefonu również w rękawiczkach, tryb podwyższonej czytelności ekranu poza pomieszczeniami, zegar wyświetlany po zablokowaniu telefonu i wybudzanie telefonu poprzez dwukrotne stuknięcie palcem w ekran.
Nie miałem problemów z czytelnością ekranu zarówno podczas typowego użytkowania, jak i wykonywania zdjęć w różnych warunkach oświetleniowych. Oprócz intensywniejszych kolorów i większego kontrastu nie jest jednak z tą czytelnością znacząco lepiej niż w Lumii 920, a względem Lumii 720 flagowiec Nokii wypada wręcz słabiej.
Rozmowy, wiadomości, bateria
Po raz kolejny zirytował mnie brak funkcji Smart Dial w aplikacji telefonu - wyszukiwanie kontaktów odbywa się nie poprzez klawiaturę numeryczną, lecz dopiero w książce telefonicznej. Wśród zmian na plus zaliczyć należy zdecydowanie głośniejsze rozmowy i dzwonki niż te w Lumii 920. Nowy smartfon Nokii nie zawiódł mnie zarówno pod względem jakości rozmów, jak i zasięgu modułów bezprzewodowych - wszystko działało wzorcowo.
Książka telefoniczna bezproblemowo synchronizuje się z kontami GMail, MS Exchange czy z Facebookiem. Ten ostatni jest ściśle zintegrowany z systemem, już w książce telefonicznej zobaczyć możemy ostatnie wpisy znajomych - w widoku ogólnym lub filtrowane według danego kontaktu. W dalszym ciągu do wyboru mamy też oddzielną aplikację Facebooka wyprodukowaną przez Microsoft, która ostatnio okazuje się szybsza niż dedykowany Facebook dla Androida. Po pojawieniu się WhatsAppa i Vibera do kompletu brakowało jeszcze tylko Instagramu, który również wreszcie trafił na platformę Windows Phone. Po uzupełnieniu tego braku, obsługę sieci społecznościowych i komunikatorów wreszcie określić można jako w miarę kompletną.
Pisanie wiadomości pod Windows Phone uzależnia. Zarówno pod względem działania autokorekty, jak i sposobu prezentacji błędów słownik zastosowany w Lumiach nie ma sobie równych. Jeśli autokorekta nie zadziała automatycznie, słowo jest podkreślane - możemy go dotknąć na koniec pisania SMS-a i wybrać jedną z sugestii, szybko usuwając błędy, dodając ogonki czy pominięte znaki.
Litowo-jonowy akumulator BV-5XW o pojemności 2000 mAh to pięta achillesowa Lumii 1020. By rozładować baterię do zera wystarczy niespełna 6 godzin przeglądania Internetu. Lepiej wygląda sytuacja osób intensywnie rozmawiających - według aplikacji Battery Performance potrzeba 9 godzin i 40 minut rozmów w sieci 3G by wyczerpać baterię do zera. Podczas dwutygodniowych testów zmuszony byłem ładować telefon codziennie. Jedyny przypadek dwóch dób pracy udało mi się osiągnąć podłączając nakładkę fotograficzną PD-95G, wyposażony w dodatkową baterię o pojemności 1020 mAh. PD-95G stale doładowuje akumulator telefonu - po sześciogodzinnym "fotospacerze" bateria Lumii 1020 była nadal w pełni naładowana. Wszystko pięknie, tylko razem z nakładką telefon waży już aż 231 gramów, a przez wystający grip o wiele trudniej nosić go w kieszeni.
Interfejs i wydajność
Do niedawna maksimum, które oferował Windows Phone 8 były dwa rdzenie Krait 1,5 GHz i grafika Adreno 225. Właśnie taki zestaw, znany już z Nokii Lumia 920, trafił do Lumii 1020. Jedyną różnicą jest podwojenie pojemności pamięci RAM z 1 GB do 2 GB. Choć pachnie to trochę odgrzewanym kotletem, to nie da się wydajności nowej Lumii nic zarzucić. Aplikacje uruchamiają się błyskawicznie, animacje są płynne i ani przez chwilę nie odczuwamy braku mocy obliczeniowej. No może z jednym wyjątkiem - czasu zapisu zdjęć, o tym jednak za chwilę.
Obecnie sytuacja na rynku Windows Phone nie jest już taka jasna jak w chwili premiery Lumii 1020 - Nokia Lumia 1520 to wizytówka nowej platformy sprzętowej dla systemu Microsoftu, bazującej na potężnym Snapdragonie 800. Obsługa 4 rdzeni i ekranów FullHD to przedsmak nowych modeli, które niebawem trafią na rynek, dystansując wyraźnie dotychczasowe flagowce Nokii.
Dwupoziomowy interfejs systemu Microsoftu podzielił użytkowników smartfonów. Jednym podoba się oszczędność komunikatów, szybkość i nierozpraszający uwagi minimalizm. Drudzy narzekają na ubogość opcji personalizacji i brak standardów znanych z pozostałych platform, takich jak skróty na ekranie blokady czy aktywna górna belka ekranowa z powiadomieniami i kontrolkami interfejsów bezprzewodowych. Windows Phone idealny nie jest - nie ustawimy własnego dźwięku wiadomości, nie da się oddzielnie sterować głośnością dla multimediów, powiadomień i dźwięku połączeń, a katalog dodatkowych aplikacji, choć liczy już ponad 200 tys. pozycji, wciąż nie jest tak kompletny jak oferta App Store i Google Play.
Po stronie zalet niewątpliwie stoi szybkość dostępu do informacji. Ustawiając najważniejsze kafelki na górze ekranu jednym rzutem oka ocenimy dostępność nowych wiadomości, zaległych połączeń czy e-maili. Windows Phone nie zabiera użytkownikowi więcej uwagi niż jest to absolutnie konieczne i ta prostota może się podobać. Mijamy ekran blokady, dostajemy się do kafelków, je możemy przesunąć by dostać się do listy zainstalowanych aplikacji. Owszem gdzieś tam są jeszcze ustawienia, a gry zebrane są w odrębnym katalogu, ale generalnie to jeden z prostszych interfejsów dostępnych na rynku. Względem Androida bez porównania bardziej transparentny, a od iOS... tańszy.



Telefon wyświetla lokalizację na mapie za pomocą usług GPS, GLONASS, A-GPS lub Wi-Fi bądź ustala pozycję na podstawie sieci (identyfikatora telefonu komórkowego). Aplikacja "wie" gdzie się znajdujemy praktycznie od razu po jej uruchomieniu. Równie szybko obliczane są trasy. Obok Here Drive+, w pamięci urządzenia znajdziemy też odpowiednik Google Maps, czyli aplikację Here Maps. Program pozwala odnaleźć ciekawe obiekty w naszej okolicy, jak i też na szybko wyznaczyć trasę, jednak już bez głosowych wskazówek dotarcia do celu. Wbudowany w aplikację LiveSight zamienia ekran z pomocą akcelerometru i kompasu w okienko z naniesionymi nazwami najbliższych interesujących obiektów. Choć aplikacje Nokii nie mogą się pochwalić najbardziej szczegółowymi na rynku mapami Polski czy dokładnymi zdjęciami satelitarnymi, to już podczas wizyty poza granicami kraju nieraz ratowały mnie w rozmaitych sytuacjach. W Europie Zachodniej możemy nawet zaplanować trasę z użyciem transportu publicznego, a brak konieczności posiadania połączenia z Internetem pozwala na bezstresowe korzystanie z nawigacji zawsze i wszędzie. Usługi Here Nokii opierają się na mapach Navteqa (największy konkurent TeleAtlasu, nabyty przez Nokię w 2008 roku).
<: F1558 :>
Aparat fotograficzny
Podobnie jak w Nokii 808 PureView, w Lumii 1020 dostajemy okrągły sensor o łącznej liczbie 41 Mpix. Kształt sensora sprawia, że zdjęcia wykonane w formacie 16:9 mają szerszy kąt widzenia niż te w standardowym układzie 4:3 (nie jest to tylko wycięty fragment tego ostatniego). W przypadku zdjęć 16:9 kąt widzenia w przeliczeniu na mały obrazek wynosi 26 stopni (rozdzielczość 34 Mpix), z kolei dla zdjęć 4:3 Nokia przewidziała kąt 28 stopni (38 Mpix). I na tym kończą się podobieństwa do 808 PureView, bo do Lumii 1020 trafiła w gruncie rzeczy zupełnie nowa matryca. Przede wszystkim producent przeszedł z technologii CMOS na BSI-CMOS, o bardziej bezpośredniej drodze światła do matrycy. Na nic jednak zdaje się BSI jeśli dodać, że matryca skurczyła się z 1/1.2" (10,67 × 8 mm) do 1/1.5" (8,8 x 6,6 mm). Zmniejszenie elementów światłoczułych z 1,4 mikrona do 1,12 mikrona to w efekcie większy szum. Pomimo matrycy BSI-CMOS, optycznej stabilizacji obrazu i zwiększenia otworu przysłony z F/2.4 do F/2.2, szczególnie w trudnych warunkach oświetleniowych z Nokii 808 PureView można wycisnąć znacznie więcej. Wpływ na końcowe efekty ma nie tylko wielkość matrycy, ale i cała konstrukcja obiektywu, który z pięciu wysokiej jakości asferycznych soczewek zamieniony został na system pięciu plastikowych soczewek + jednej szklanej.
Listę wad wydłuża pominięcie sprzętowego filtra szarego (ND), który w 808 PureView pozwalał m.in. na skuteczną walkę z przepaleniami w bardzo jasnych warunkach oświetleniowych. Zamiast filtra ND, dostajemy jednak znacznie szybszą migawkę i z zakresu 2,7s - 1/2700s Nokii udało się przeskoczyć do imponujących 4s - 1/16000s. Zasięg ksenonowej lampy z 4 metrów rozrósł się do 4,5 metra, a zakres wartości ISO z 50 - 1600 przeszedł na 100 - 4000.
Z ulgą przyjąłem skrócenie najmniejszej odległości od fotografowanego obiektu. 808 PureView ostrzy od 15-20 cm, tymczasem Lumia 1020 już od 10 cm (warto przełączyć aplikację na manualne ostrzenie). 10 cm rekordem zdecydowanie nie jest, ale gdy dodać do tego trzykrotny bezstratny zoom cyfrowy... Zdjęcia makro o rozdzielczości 5 Mpix prezentują się bardzo ładnie.
Do obsługi aparatu służą dwie aplikacje Nokii: Pro Camera i Smart Camera. Drugi z programów wykorzystuje serię zdjęć (5 Mpix) do wprowadzania rozmaitych efektów czy usuwania zbędnych ruchomych obiektów. Najwięcej jednak wyciśniemy z matrycy korzystając z Nokia Pro Camera. Pierwsze co zauważymy po wykonaniu zdjęcia, to koszmarnie długi czas zapisu. Pomiędzy kolejnymi zdjęciami czeka nas przerwa około 4 sekund, a to z powodu jednoczesnego zapisu zdjęć w pełnej rozdzielczości i ich pomniejszonych do 5 Mpix kopii. Na szybkie zdjęcia reporterskie nie mamy więc co liczyć. Ekspozycję możemy regulować w zakresie od -3.0 do 3.0 EV, da się wyłączyć diodę autofocusa, jest też opóźnienie migawki, ale tylko o 2 sekundy, więc trzeba biec do zdjęcia grupowego ;-). Dzięki bracketingowi możemy wykonać za jednym dotknięciem serię 3 lub 5 zdjęć o różnych wartościach EV i później połączyć je na komputerze w efektowne zdjęcie HDR. Zabawę psuje niestety wspomniany wyżej długi czas zapisu zdjęć. Przy np. 5 zdjęciach jest to już ponad 20 sekund różnicy pomiędzy pierwszym a ostatnim ujęciem i pojawia się problem przesuwających się chmur czy innych poruszających się obiektów.
<: F1559 :>
Wśród smartfonów z 2013 roku Nokia Lumia 1020 nie ma konkurencji w dziedzinie szczegółowości zdjęć wykonanych za dnia. W czasie testów nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że tym razem te piękne 41 Mpix to jednak już trochę bardziej marketing niż za czasów 808 PureView. Powiększenie zdjęcia do 1:1 obnaża problemy, spowodowane zbyt małą gabarytowo matryca. Większe niż w 808 PureView odszumianie powoduje bezpowrotną utratę subtelnych detali i jedyną nadzieją jest tryb zapisu zdjęć do bezstratnego formatu DNG. Tryb ten niestety nie był jeszcze dostępny w czasie testów. Z użyciem Lightrooma i plików RAW z całą pewnością da się z Lumii 1020 wycisnąć nieco więcej, wciąż jednak nie przeskoczy się fizyki. Gdyby Nokia postawiła na dajmy na to 20 Mpix, nie byłoby po fotograficznej konkurencji czego zbierać. Tymczasem wyposażony w mniejszą gabarytowo matrycę i pozbawiony optycznej stabilizacji obrazu Sony Xperia Z1, radzi sobie wieczorami lepiej niż flagowa Lumia. Mniejsza rozdzielczość zdjęć przyspieszyłaby by przy okazji działanie aplikacji aparatu i oszczędziła miejsca w pamięci wewnętrznej (zdarza się, że pojedyncze zdjęcia przekraczają 20 MB).
Zamiast naturalnego odwzorowania kolorów dostajemy zdjęcia o podkręconym kontraście i nasyceniu kolorów. Są one miłe dla oka, ale takie poprawki wolałbym jednak wprowadzać na własną rękę (w czym pomogą pliki DND). Niemiło zaskoczył mnie też sposób działania technologii PureView. Zdjęcia o pełnej rozdzielczości i ich kopie 5 Mpix minimalnie różnią się objętym obszarem, wyraźnie natomiast proporcjami. Mniejsze ze zdjęć jest rozciągnięte w poziomie, przez co fotografowane osoby "puchną" na twarzach. Wyjścia z sytuacji mamy dwa. Albo zajmiemy się dużym plikiem na komputerze, albo... wykonamy ujęcie w pionie, z premedytacją odwracając działanie błędu i wyszczuplając znajomych :-).
W dalszej części tekstu znaleźć można test porównawczy aparatów fotograficznych zastosowanych w urządzeniach: Nokia Lumia 1020, Samsung Galaxy S4 zoom, Sony Xperia Z1 i Sony DSC QX10.
Przejdź do drugiej części artykułu
(możliwość komentowania dostępna jest w drugiej części artykułu)