DAJ CYNK

Test telefonu Nokia Lumia 1020 - cz. 1

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Telefon wyświetla lokalizację na mapie za pomocą usług GPS, GLONASS, A-GPS lub Wi-Fi bądź ustala pozycję na podstawie sieci (identyfikatora telefonu komórkowego). Aplikacja "wie" gdzie się znajdujemy praktycznie od razu po jej uruchomieniu. Równie szybko obliczane są trasy. Obok Here Drive+, w pamięci urządzenia znajdziemy też odpowiednik Google Maps, czyli aplikację Here Maps. Program pozwala odnaleźć ciekawe obiekty w naszej okolicy, jak i też na szybko wyznaczyć trasę, jednak już bez głosowych wskazówek dotarcia do celu. Wbudowany w aplikację LiveSight zamienia ekran z pomocą akcelerometru i kompasu w okienko z naniesionymi nazwami najbliższych interesujących obiektów. Choć aplikacje Nokii nie mogą się pochwalić najbardziej szczegółowymi na rynku mapami Polski czy dokładnymi zdjęciami satelitarnymi, to już podczas wizyty poza granicami kraju nieraz ratowały mnie w rozmaitych sytuacjach. W Europie Zachodniej możemy nawet zaplanować trasę z użyciem transportu publicznego, a brak konieczności posiadania połączenia z Internetem pozwala na bezstresowe korzystanie z nawigacji zawsze i wszędzie. Usługi Here Nokii opierają się na mapach Navteqa (największy konkurent TeleAtlasu, nabyty przez Nokię w 2008 roku).



Aparat fotograficzny

Podobnie jak w Nokii 808 PureView, w Lumii 1020 dostajemy okrągły sensor o łącznej liczbie 41 Mpix. Kształt sensora sprawia, że zdjęcia wykonane w formacie 16:9 mają szerszy kąt widzenia niż te w standardowym układzie 4:3 (nie jest to tylko wycięty fragment tego ostatniego). W przypadku zdjęć 16:9 kąt widzenia w przeliczeniu na mały obrazek wynosi 26 stopni (rozdzielczość 34 Mpix), z kolei dla zdjęć 4:3 Nokia przewidziała kąt 28 stopni (38 Mpix). I na tym kończą się podobieństwa do 808 PureView, bo do Lumii 1020 trafiła w gruncie rzeczy zupełnie nowa matryca. Przede wszystkim producent przeszedł z technologii CMOS na BSI-CMOS, o bardziej bezpośredniej drodze światła do matrycy. Na nic jednak zdaje się BSI jeśli dodać, że matryca skurczyła się z 1/1.2" (10,67 × 8 mm) do 1/1.5" (8,8 x 6,6 mm). Zmniejszenie elementów światłoczułych z 1,4 mikrona do 1,12 mikrona to w efekcie większy szum. Pomimo matrycy BSI-CMOS, optycznej stabilizacji obrazu i zwiększenia otworu przysłony z F/2.4 do F/2.2, szczególnie w trudnych warunkach oświetleniowych z Nokii 808 PureView można wycisnąć znacznie więcej. Wpływ na końcowe efekty ma nie tylko wielkość matrycy, ale i cała konstrukcja obiektywu, który z pięciu wysokiej jakości asferycznych soczewek zamieniony został na system pięciu plastikowych soczewek + jednej szklanej.

Listę wad wydłuża pominięcie sprzętowego filtra szarego (ND), który w 808 PureView pozwalał m.in. na skuteczną walkę z przepaleniami w bardzo jasnych warunkach oświetleniowych. Zamiast filtra ND, dostajemy jednak znacznie szybszą migawkę i z zakresu 2,7s - 1/2700s Nokii udało się przeskoczyć do imponujących 4s - 1/16000s. Zasięg ksenonowej lampy z 4 metrów rozrósł się do 4,5 metra, a zakres wartości ISO z 50 - 1600 przeszedł na 100 - 4000. Z ulgą przyjąłem skrócenie najmniejszej odległości od fotografowanego obiektu. 808 PureView ostrzy od 15-20 cm, tymczasem Lumia 1020 już od 10 cm (warto przełączyć aplikację na manualne ostrzenie). 10 cm rekordem zdecydowanie nie jest, ale gdy dodać do tego trzykrotny bezstratny zoom cyfrowy... Zdjęcia makro o rozdzielczości 5 Mpix prezentują się bardzo ładnie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News