DAJ CYNK

Test telefonu Sony Ericsson P1i

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Legendarna wręcz obsługa radia w Sony Ericssonach, bez żadnych uchybień funkcjonuje też w P1i. Na pozytywne wrażenie składają się RDS, błyskawiczne wyszukiwanie stacji, przyjemny wygląd aplikacji i stosunkowo dobre działanie słuchawek w funkcji anteny. Każdego melomana ucieszy też aplikacja TrackID, która może być wywołana podczas słuchania radia, mp3, lub samodzielnie. Ten przyjemny dodatek, po uprzednim nagraniu krótkiego fragmentu utworu, potrafi przy pomocy połączenia z Internetem, ustalić dla nas wykonawcę, album i tytuł odtwarzanego utworu. Przy użyciu transmisji 3G, całość operacji trwa około pół minuty. Jak nietrudno się domyśleć, skoro da się nagrywać utwory dla ich identyfikacji, to i nie zapomniano o dyktafonie. Dyktafon ma jedną zasadniczą zaletę, którą jest nieograniczony czas nagrania (jakoś z wielkimi oporami stosowany w Nokiach - np.6233, ale już N i E Series nie) i jedną zasadniczą wadę, którą jest brak możliwości nagrywania nim rozmów.



Producent nie zapomniał też o wysoce zaawansowanej kontroli nad dźwiękami telefonu. Możliwości konfiguracyjne rozdzielają dźwięki dzwonków, multimediów, wiadomości, alarmów itd. Jako dzwonek wykorzystany może być każdy utwór zapisany w pamięci telefonu lub na kracie pamięci. Bezpośrednio z menu zarządzania dźwiękami, istnieje możliwość przejścia na witrynę producenta, w celu zakupu kolejnych utworów (portal PlayNow). Tak jak pisałem wyżej, dźwięki powinny być nieco głośniejsze. Dość istotną wadą jest możliwość personalizacji tylko 2 profili dźwiękowych: cichego i standardowego. Przy wyborze pierwszego ujawnia się bardzo poważny problem, jakim jest brak odgrywania alarmów.

Kilka uwag dotyczących aparatu fotograficznego

3,2 Mpix - zdjęcia tej rozdzielczości powinny zadowolić każdego, kto zrozumie, że mimo wszystko te kilka plastikowych, a może nawet i szklanych soczewek, ciężko nazwać jest obiektywem, zaś maleńki plasterek elementów światłoczułych - matrycą. Jak na telefon, zdjęcia z P1i są wybitne. Podobnie sprawa ma się z filmami, o rozdzielczości QVGA (320x240). Duże problemy pojawiają się, gdy chodzi o łapanie przez aparat ostrości na niewielkim elemencie w centrum kadru (tryb makro). O ile skanowanie wizytówek, czy też fotografowanie większych tekstów działa bez zarzutu, o tyle sfotografowanie np. liścia na końcu gałęzi to mnóstwo mało skutecznych prób. W P990i powszechnie znany był błąd sprawiający, że przy dalekich ujęciach ciężko było o ostrość, przy włączonej funkcji autofocus. Tu jest odwrotnie. Przyznam szczerze, że ta drobna wada, jest praktycznie nieodczuwalna w codziennym użytkowaniu.



Z kwestii technicznych - aparat łapie ostrość sam, bez konieczności manewrowania, dwustopniowo, przyciskiem spustu aparatu. Wystarczy wcisnąć przycisk do oporu, a ostrość zostanie ustawiona automatycznie. Obiektyw aparatu mimo braku osłon, podczas półtora-miesięcznego testu, nie został podrapany (dzięki temu, że umieszczono go we wgłębieniu). Pod kątem ochrony ekranu i obiektywu aparatu producent dołącza zamszowy pokrowiec do telefonu. Czarne etui wygląda dość atrakcyjnie do pierwszego włożenia doń telefonu. Szycie wspomaga tu klej, który zostaje na wyciągniętym z etui telefonie i jest dość trudny do usunięcia.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News