DAJ CYNK

Test telefonu ZTE Blade III

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Wyświetlacz

Największą bolączka tanich smartfonów zazwyczaj okazuje się ekran, który często wręcz nie nadaje się do niczego. Na szczęście ZTE poszło po rozum do głowy i znajdziemy tutaj naprawdę dobrej jakości wyświetlacz, którego reakcja na dotyk nie sprawia najmniejszych problemów.

Rozdzielczość 800 na 480 pikseli przy przekątnej wynoszącej 4 cale daje całkiem przyzwoitą gęstość upakowania pikseli na poziomie 233 punktów na cal, a całość wspomagana jest przez sprawnie działający czujnik jasności otoczenia. Barwy są świetnie odwzorowane bez przesadnego przesycenia i przejaskrawienia jak w ekranach AMOLED, a biel jest prawdziwie biała. Dzieje się to jednak kosztem wyblakłej, szarej czerni. Ponownym zaskoczeniem okazały się kąty widzenia, niesamowicie wręcz dobre jak na ekran LCD montowany w urządzeniu tej klasy. Widoczność w słońcu nie pozostawia wiele do życzenia, może poza tym że ekran mógłby być odrobinę jaśniejszy. W ogólnym rozrachunku wyświetlacz to zdecydowanie największy atut Blade?a III - w tym przedziale cenowym na pewno nie znajdziemy niczego o lepszej jakości obrazu.

Interfejs

Blade III, podobnie jak Grand X IN, został wyposażony w prawie niezmieniony system Android 4.0.4 bez żadnych nakładek. Pod tym względem dużo bliżej mu do Nexusów od Google?a niż Samsunga ze swoim TouchWizem czy HTC z Sense. Moim zdaniem to świetna decyzja - całość jest niezwykle spójna i minimalistyczna. Czerń w połączeniu z błękitnymi akcentami prezentuje się świetnie, a system sprawia wrażenie lżejszego niż jest w rzeczywistości.

Jednym z nielicznych dodatków od ZTE jest zmodyfikowany ekran blokady, który niespecjalnie przypadł mi do gustu. Aby odblokować telefon, musimy przez około sekundę przytrzymać umieszczony w centralnym miejscu okrąg z kłódką. Czasem zdarzało się, że przytrzymywałem palec o ułamek sekundy za krótko i zabawę trzeba było zaczynać od nowa. Nie znaczy to, że rozwiązanie zaproponowane przez chińskiego producenta jest złe, z pewnością jednak wymaga przyzwyczajenia.

Mi-Easy Acces, czyli menedżer blokady ekranu, dodaje do niego sześć skrótów do aplikacji pojawiających się po przesunięciu kłódki w dowolną stronę. Poza zmianą profilu dźwięku jest w pełni konfigurowalny: możemy wybierać dowolne programy zainstalowane na telefonie. Ponownie jednak rozwiązanie to wymaga przyzwyczajenia, bo często zdarzało mi się, że skróty albo się nie wysunęły albo zaraz to się chowały.

Do naszej dyspozycji jest aż dziewięć pulpitów, których podgląd uaktywniamy poprzez szczypnięcie, wtedy też możemy zmieniać ich kolejność lub usuwać zbędne. W menu głównym aplikacje mogą być wyświetlane na kilka sposobów - według naszej kompozycji, częstotliwości używania, daty instalacji lub alfabetycznie. Do wyboru, do koloru. Spodobała mi się także możliwość ukrywania niepotrzebnych aplikacji, których w standardzie znajdziemy całkiem sporo. Dzięki temu nasze menu jest bardziej przejrzyste i to my decydujemy co się na nim znajdzie, a nie producent.

Bardzo dobrze została rozwiązana sprawa wysuwanej górnej belki, która oprócz powiadomień zawiera w sobie skróty do najczęściej używanych opcji. Z jej poziomu możemy jednym kliknięciem wyłączyć między innymi Wi-Fi, dane pakietowe, synchronizację danych czy GPS. Miła odmiana po pustej i niekonfigurowalnej belce jak w przypadku ostatnich modeli Sony i nie tylko.

Za obsługę dokumentów pakietu MS Office oraz PDF-ów odpowiada darmowa wersja aplikacji Documents to Go, która bez wykupienia pełnej wersji programu pozwala jedynie na ich podgląd. Niemniej jednak przeglądanie nawet dużych dokumentów odbywa się w zadowalającym tempie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News