DAJ CYNK

Test zegarków Samsung Gear 2 i Gear Fit

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Jeszcze rok temu wiele osób kręciło nosem widząc nową modę na "ubierane gadżety". Google zaprezentował swoje okulary, Samsung pierwszy "smart-zegarek", a Sony kolejną już generację synchronizującego się z Androidem zegarka. Wszystkie te urządzenia budziły wiele emocji zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.

Jeszcze rok temu wiele osób kręciło nosem widząc nową modę na "ubierane gadżety". Google zaprezentował swoje okulary, Samsung pierwszy "smart-zegarek", a Sony kolejną już generację synchronizującego się z Androidem zegarka. Wszystkie te urządzenia budziły wiele emocji zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. I praktycznie każde miało jakiś olbrzymi feler, który do nich zniechęcał. Samsung zapomniał o oszczędzaniu energii i wodoszczelnej obudowie, Sony nie zoptymalizował kwestii synchronizacji i nie dogonił Samsunga multimediami, a Google... No właśnie, niewiele osób w ogóle wie co Google zrobił, bo choć sprzęt pokazał, to nie ruszyła zakrojona na szeroką skalę sprzedaż. Pewne było natomiast jedno - udało się tymi gadżetami zaintrygować rynek. Teraz, gdy już w głowach konsumentów pojawiła się nieśmiała wizja posiadania nowego gadżetu, Samsung zaprezentował aż trzy nowe smart-zegarki - Gear 2, Gear 2 Neo i Gear Fit. Wszystkie wodoszczelne, wszystkie pracujące około 3-4 dni na pojedynczym ładowaniu i... wygląda na to, że wreszcie warte wydanych na nie pieniędzy.



Co testujemy?

Do testów otrzymaliśmy Samsunga Gear 2 i Gear Fit. To zestaw wystarczający by wyrobić sobie zdanie o całej linii, bo brakujący Gear 2 Neo, to jedynie minimalnie lżejsza, plastikowa, pozbawiona aparatu fotograficznego wersja Geara 2 (przy okazji sporo tańsza). W pudełkach z zegarkami, oprócz nich samych i dokumentacji, znajdziemy jedynie ładowarki sieciowe. Oba testowane Geary ładowane są za pomocą ładowarek microUSB. Ładowarka do Geara 2 ma na wyjściu 0,55 A, a do Geara Fit - 0,7 A. W obu przypadkach na obudowie próżno szukać gniazda microUSB, są natomiast specjalne styki. Do tych styków przyczepiamy niewielką nakładkę, a do niej podłączamy właściwą ładowarkę. Rozwiązanie to może nie jest idealne (łatwo zgubić nakładkę), ale moim zdaniem lepsze to, niż uszczelniana zaślepka zajmująca sporo miejsca na obudowie. Co istotne, pięciostykowe przelotki ładujące są lekkie, malutkie i bardzo solidne. Daleko im do siermiężnej obudowy ładującej w pierwszym Gearze. Dodatkowy przewód USB jest właściwie zbędny - i tak cała synchronizacja realizowana jest bezpośrednio ze smartfonem, jedyna rzecz, która mogłaby w istotny sposób rozszerzyć zestaw, to wymienne paski. Szczególnie w modelu Gear 2 dodatkowa, metalowa bransoleta byłaby miłym akcentem. Do obu urządzeń dokupić można różnokolorowe, wymienne paski.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News