Vivo V23 5G z lampą do selfie. Nie wiedziałam, że go potrzebuję!
Jeszcze 2 tygodnie temu uważałam, że smartfony są nudne i niewiele nowego może się zdarzyć. Vivo V23 5G wyrwał mnie z tej stagnacji. Zabrałam go na festiwal i ani trochę nie żałuję.

Vivo V23 5G to telefon totalnie rozrywkowy. Ma spore możliwości filmowe i fotograficzne, na czele z reflektorkiem doświetlającym selfie w nocy. Ten detal został wprowadzony już w jego poprzedniku i… wtedy sądziłam, że to bzdura. Dziś wiem, jak bardzo się myliłam. Nie wiem, jak wrócę do telefonu, który nie ma lampy z przodu!
Poza tym testowany przeze mnie model zmienia kolor. Vivo V23 5G został wykończony materiałem czułym na promieniowanie UV. Na słońcu robi się błękitny, wieczorami wraca do koloru bliskiego złotemu. Można też zabawić się w robienie wzorków na obudowie, ale niestety nie zostają one na długo – kilka, może kilkanaście minut. Szkoda.



Poza tym Vivo V23 to telefon dla lubiących duże ekrany. Dostał panel AMOLED o przekątnej 6,44 cala z odświeżaniem 90 Hz. W Środku znalazł się ciekawy SoC MediaTek Dimensity 920 i 12 GB RAM-u. Kultura pracy miło zaskoczyła, ale nie mogę powiedzieć, żeby granie sprawiało mi przyjemność na tym modelu. Jest oczywiście miejsce na dwie karty SIM, łączność 5G i Wi-Fi 6, a wszystko zasila akumulator 4200 mAh. Mówimy o Vivo, więc jest też szybkie ładowanie 44 W.
Zestaw aparatów jest co najmniej interesujący. Wspomniałam już o lampie błyskowej z przodu – pomaga ona doświetlić zdjęcia robione jednym z dwóch aparatów (szerokokątny i ultraszerokokątny) i ma możliwość zmiany temperatury światła. Moim zdaniem selfie zrobione w ten sposób wychodzą znacznie korzystniej niż przy doświetleniu ekranem. Co więcej, można z tego doświetlenia korzystać także podczas kręcenia filmów. Główny moduł składa się z trzech aparatów: szerokokątnego, ultraszerokokątnego i makro, a także dwóch LED-ów doświetlających.
Na koniec specyfikacja z naszego katalogu:
W ciągu kilku dni spędzonych ze znajomymi na festiwalu przekonałam się, że LED-y z przodu znacząco poprawiły mój komfort życia. Uwiecznianie spotkań ze znajomymi w czasie koncertów okazało się znacznie przyjemniejsze, gdy zdjęcia wychodzą, jak trzeba. Moje ulubione ustawienie to maksymalnie ciepłe światło – wydaje mi się, że w nim skóra prezentuje się najkorzystniej.
Nie ulega wątpliwości, że dodatkowe doświetlenie selfie się przydaje. Z pomocą Vivo V23 5G uwieczniłam sporo scen, które inaczej byłyby do niczego. Oczywiście można też próbować doświetlenia ekranem, ale ma ono węższy kąt i jest znacznie słabsze. Przy zdjęciach grupowych zupełnie się nie sprawdza. Podoba mi się też regulacja temperatury światła LED-ów nad aparatem.
Jestem zadowolona właściwie ze wszystkich zdjęć, które zrobiłam frontowym aparatem głównym. Owszem, nocne bywają poruszone, ale tego można było się spodziewać. Szerokokątny już mniej mi się podoba – potrafi zwariować przy nietypowym oświetleniu. Niemniej do grupowych zdjęć bardzo się przydaje. Poniżej możesz porównać zdjęcia z aparatu głównego i szerokokątnego.
Aparat szerokokątny do selfie ma też sporadyczne problemy z kolorami. Dobitnie pokazuje to zdjęcie, które wyszło fioletowe, a było po prostu robione „pod słońce”. Jestem też trochę zawiedziona brakiem optycznej stabilizacji obrazu, którą miał poprzednik, ale coś za coś – tam nie było szerokokątnego aparatu portretowego z przodu.
Jak widać, bawiliśmy się przednio, robiąc sobie selfie praktycznie przy każdej okazji. Na kilku zdjęciach możesz sprawdzić też, jak radzi sobie odcinanie pierwszego planu od tła i efekty bokeh. Nieźle sprawdza się też upiększanie twarzy – jest tu sporo ustawień, więc można dobrać poziom jego działania do aktualnych potrzeb. Fani filtrów i efektów również nie będą narzekać. Jedynie do tłumaczenia nazw muszę się przyczepić, bo „vapor” zostało przetłumaczone na „para”. Chodzi o neonowy styl vaporwave, a nie widoczność z rzymskiej łaźni.
Frontowym aparatem głównym można kręcić filmy 4K 60 kl./s, ale diody doświetlające są dostępne jedynie przy rozdzielczości 1080p. Frontowy aparat szerokokątny również może nagrywać filmy 1080p 30 kl./s i z reflektorem, ale nie jest tu dostępny HDR. Aparat makro z tyłu filmów nie kręci. Tylny aparat główny może nagrywać filmy 4K tylko w 30 kl./s, szerokokątny zaś w 1080p i 30 kl./s. Przez ten bajzel straciłam sporo ślicznych ujęć. Jeśli zamierzasz nagrywać coś aparatem szerokokątnym, musisz najpierw zmienić rozdzielczość nagrywanego filmu. Moim zdaniem to nieintuicyjna bzdura, choć przynajmniej u Vivo wyraźnie widać rozdzielczość nagrywanego materiału i można ją łatwo zmienić.
Efekty są różne i na pewno nie polecam Vivo V23 5G do kręcenia filmów nocą. Nagrywanie dźwięku też kuleje i czasami ledwo słychać, co mówię. Nie ma tu żadnego mechanizmu pomagającego lepiej nagrać mowę. Niskich tonów nie ma wcale, wysokie trzeszczą i o ile vloga z komentarzem nagrać się da, o koncertach można zapomnieć.
Jedno jest pewne: zdjęcia nocne wychodzą Vivo V23 5G lepiej niż filmy kręcone o tej samej porze. Widać też, że po zmroku stabilizacja obrazu przestaje działać tak intensywnie, jak w dzień. Przypuszczam, że moc obliczeniowa zostaje przekierowana na rejestrowanie jak najwięcej światła i usuwanie szumu.
Zdjęcia robione dowolnym aparatem Vivo V23 5G po zmroku nie będą idealne. Większość nawet nie będzie dobra. Przede wszystkim będą miały sporo artefaktów. To wynika zapewne z usuwania szumu podczas przetwarzania obrazu. Szkoda, bo przez to sporo zdjęć nadaje się najwyżej na media społecznościowe. Po powiększeniu ich czar pryska. Z kolorystyką jest nieźle, jeśli ktoś lubi soczystą, przerysowaną oprawę. Sztuczna inteligencja dobrze rozpoznaje sceny i w razie potrzeby włączy HDR, który co prawda odzyska stracone szczegóły, ale zrobi ze zdjęcia pastelowy kicz. Efekty są moim zdaniem zbyt nieprzewidywalne, by zdać się w pełni na automat.
Aparat szerokokątny zwykle staje na wysokości zadania, ale jest wyraźnie gorszy od głównego. Często też rejestrowane przez niego kolory różnią się od tych z aparatu podstawowego, a obiekty na krawędziach kadru są nie tylko zniekształcone, ale i rozmyte.
Aparat makro równie dobrze mógłby nie istnieć. Aparat główny robi bardzo dobre zbliżenia x2, które rejestrują znacznie więcej detali, niż ciemne, pełne aberracji zdjęcia z aparatu makro.
Przypomnę jeszcze pełną specyfikację aparatów w Vivo V23 5G:
- główny aparat do selfie ma matrycę Samsung S5KJNV o rozdzielczości 50 MPix i obiektyw f/2,0 o bardzo przyjemnej ogniskowej, zbliżonej do 23 mm;
- aparat szerokokątny z przodu dostał matrycę 8 MPix i obiektyw f/2,28;
- aparat główny z tyłu dostał 64-megapikselową matrycę Samsung S5KGW1 o pikselach wielkości 0,8 μm, obiektyw ma ogniskową zbliżoną do 26 mm i jasność f/1,89;
- aparat szerokokątny z tyłu ma matrycę 8 MPix i obiektyw f/2,2 z kątem widzenia 120°;
- aparat makro z tyłu ma matrycę 2 MPix i obiektyw f/2,4.
Vivo V23 5G to niezły telefon do konsumowania mediów. Można do tego przystąpić od razu, dzięki słuchawkom w zestawie, możesz też podłączyć swoje stare słuchawki przewodowe dzięki dołączonej przejściówce z USB-C na jack 3,5 mm. To przyzwoity zestaw na start, zwłaszcza dla młodej osoby bądź jako pierwszy smartfon.
Głośnik znajduje się obok gniazda ładowania. To niezłe miejsce, które nie grozi, że podczas grania zasłonisz głośnik palcami. Sam głośnik zaś wcale niezły nie jest. Przy głośności ustawionej na więcej niż 50% skrzeczy, że aż uszy bolą. Nie polecam głośnego słuchania muzyki.
Ekran prezentuje się znacznie lepiej niż głośnik. To panel AMOLED o przekątnej 6,44 cala, całkowicie płaski, z drobnym wcięciem na dwie frontowe kamerki na górze. Ekran może pracować z częstotliwością odświeżania 60 lub 90 Hz. Jasność maksymalna przy wyświetlaniu białej planszy mieści się w zakresie od 421 do 434 nitów. To spokojnie wystarczy, by korzystać z Vivo V23 5G w letnim słońcu. Ramki są niewielkie i całość prezentuje się bardzo dobrze.
Ekran ma trzy ustawienia kolorów, przy czym są one raczej nastawione na podbijanie barw niż na perfekcyjne odwzorowanie. Co ciekawe, w trybie „Standard” ekran wyświetla niemal całą paletę DCI-P3, a nie znacznie mniejszą sRGB (ta znajduje się w trybie „Profesjonalnym”). Do tego robi to całkiem nieźle z ΔE poniżej 3. Było to dla mnie pewne zaskoczenie, ale to dobra wiadomość, jeśli chcesz oglądać Netflixa w HDR od razu po wyjęciu telefonu z pudełka, bez szukania odpowiednich ustawień.
Tryb |
Średnia ΔE |
Pokrycie DCI-P3 |
Gamut (DCI-P3) |
---|---|---|---|
Standard |
2,72 |
96,3% |
106,1% |
Jasny |
4,11 |
97,6% |
114,2% |
Profesjonalny |
5,34 |
79,1% |
79,1% |
Ostatni tryb, czyli profesjonalny, zawęża paletę wyświetlania do sRGB. Liczyłam jednak na lepsze odwzorowanie kolorów. Obraz jest wyraźnie cieplejszy i wygląda bardziej naturalnie niż w pozostałych trybach, ale wcale nie nazwałabym tego trybu profesjonalnym. To raczej tryb dla osób, które mają problem z żywymi kolorami na ekranie. Ponadto można skorzystać z ochrony wzroku na wieczór i ciemnego wyglądu Androida. Nie zabrakło możliwości zmiany rozmiaru tekstu i interfejsu czy filtrów dla osób mających problemy z rozróżnianiem barw.
Skoro o ekranie mowa, trzeba też wspomnieć o czytniku linii papilarnych. Działa idealnie, nawet jeśli mam lekko wilgotne dłonie. Folia ochronna na ekranie również nie jest dla niego problemem.
Wydajność Vivo V23 5G: Miało być granie, ale nie będzie
Tradycyjnie telefony Vivo z serii V mają SoC-e MediaTeka. Tu znalazł się MediaTek Dimensity 920 z 8 rdzeniami oraz układem graficznym ARM Mali-G68. Nie jest to grafika potężna, ale została wyposażona we wszystkie funkcje Mali-G78, na czele z oszczędzaniem energii i koprocesorem dla sztucznej inteligencji. Do tego 12 GB RAM-u zapowiada się apetycznie, prawda?
A guzik. O ile w codziennym używaniu mocy obliczeniowej jest odpowiednio dużo, po godzinach grania raczej nie będzie. Przynajmniej nie w Genshin Impact i Diablo Immortal – nawet na najniższych ustawieniach grafiki granie jest niekomfortowe. Nie ma może jakichś ogromnych przycięć, ale reakcje postaci na moje działania zostawiają sporo do życzenia. Zresztą po benchmarkach widać, że z wydajnością jest tylko trochę lepiej, niż u poprzednika z czipem MediaTek Dimensity 800U. Vivo V23 5G jednak sporo nadrabia możliwościami sztucznej inteligencji i szybszą pamięcią niż Vivo V21.
Vivo V23 5G |
Vivo V21 |
|
---|---|---|
AnTuTu v9 |
464513 |
394845 |
Geekbench 5 |
|
|
Ai Benchmark |
169,5 |
37,6 |
3DMark Wild Life Extreme |
648 (99,40% stabilność) |
b.d. |
GFXBench (offscreen) |
|
|
Co ciekawe, Vivo V23 5G pracuje kulturalnie. Po telefonie z czipem Dimensity spodziewałam się wyższych temperatur. Nawet w czasie intensywnych testów syntetycznych można trzymać telefon bez żadnego dyskomfortu – maksymalna temperatura, jaką zanotowałam pod obciążeniem i bez etui to 38,5°C. To duży plus, jeśli planujesz spędzać większość dnia, patrząc w ekran.
Vivo V23 5G zasila akumulator o pojemności 4200 mAh. Nie jest to pojemność powalająca, ale wystarcza na zaskakująco długo. W naszym teście symulującym używanie telefonu Vivo V23 5G wytrzymał:
- 540 minut (9 godzin), gdy ekran działał z częstotliwością odświeżania 90 Hz,
- 614 minut (10 godzin i 14 minut) przy częstotliwości odświeżania ekranu 60 Hz.
Tu widać, duży skok w porównaniu do Vivo V21. W odpowiednich warunkach możemy liczyć na prawie dwa razy więcej czasu przed ekranem Vivo V23 5G niż poprzednika. I taką ewolucję można chwalić!
Podsumowanie: Dla tych selfie warto sięgnąć po Vivo V23 5G
Wbudowane doświetlenie selfie z regulowaną temperaturą to ogromna zaleta Vivo V23 5G. Moim zdaniem to główny powód, dla którego ten telefon warto kupić. To doświetlenie ma szerszy zakres, niż biały ekran, znacznie lepiej się nadaje do doświetlania selfie grupowych i robionych frontowym aparatem szerokokątnym. Nagrywanie wideo z reflektorem również wydaje mi się przyjemniejsze niż z doświetleniem ekranem. Obraz wygląda wtedy bardziej naturalnie, szczególnie z ciepłymi LED-ami.
Czy to jedyna zaleta Vivo V23? Tego bym nie powiedziała. Poza tym jest bardzo ładny i ma interesującą obudowę, która zmienia kolor po wystawieniu na działanie promieni UV. To zasługa materiału Fluorite AG, czyli szkła zmieniającego kolor. Materiał ten wykorzystuje zdolność fluorytu do odbijania fal o różnej długości, przez co wydaje nam się, że ma różne kolory w różnym świetle. W połączeniu z warstwą reagującą na UV i polaryzującą (tak przypuszczam) dostaliśmy bardzo interesujące „plecki” telefonu. Podobną powłokę widziałam już w realme 9 pro, ale moim zdaniem znacznie lepiej prezentuje się wykończenie matowe, jakie dostał Vivo V23 5G. Jeśli się postarasz, możesz trafić na promocję i dostać do telefonu także latarkę UV, która ułatwi proces dekorowania obudowy po swojemu.
Oczywiście, jeśli wolisz bardziej tradycyjną obudowę, masz wybór. Vivo V23 5G jest dostępny także w kolorze grafitowym (na pudełku będzie opisany jako czarny, ale nie jest to głęboka czerń).
Trzecia, ale wcale nie najmniejsza zaleta Vivo V23 5G to jego energooszczędność. Tu mnie zaskoczył najbardziej. Można na nim czytać i czytać… Z szybkim ładowaniem będzie idealnym kompanem na dłuższe wycieczki. Byle nie w trudny teren, bo nie ma certyfikatu IP. Myślę też, że powinien być tańszy o 200 zł.
Zalety Vivo V23 5G:
- Dobry czas pracy na akumulatorze i szybkie ładowanie
- Przyzwoity ekran
- Słuchawki, etui i przejściówka na jack 3,5 mm w komplecie
- Niebanalny dizajn
- Niska waga (171 g)
- Doskonały pomysł na aparat do selfie
Wady Vivo V23 5G:
- Aparaty z tyłu poniżej oczekiwań (głównie nocą), zbędny aparat makro
- Nagrywanie dźwięku pozostawia wiele do życzenia
- Fatalny głośnik
- Problemy z wymagającymi grami
- Zniekształca głos obu stron podczas rozmowy