DAJ CYNK

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada


Dzięki uprzejmości Xiaomi Polska najnowszy Xiaomi 14 trafił w moje ręce jeszcze przed europejską premierą. Tych kilka dni to zdecydowanie za mało czasu na pełną recenzję, ale mam już dla Was garść uwag – zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.

Po pierwsze rozmiar i design

Bezramkowy ekran CrystalRes AMOLED 6,36 cala i rozdzielczość 2670 x 1200 (460 ppi) pikseli, a do tego szczytowe 3000 nitów. Te liczby laikowi powiedzą niewiele, ale faktycznie jest co tutaj chwalić. To ekstremalnie jasny ekran, gotów do pracy w absolutnie każdych warunkach. W dodatku płaski, więc tę nieszczęsną fabryczną folię można łatwo podmienić na porządne szkło ochronne. Tutaj zrozummy się jednak – doceniam fabryczną folię i fajnie jest ją mieć gratis od samego początku, ale jej właściwości elektrostatyczne powodują, że telefon po wyciągnięciu z kieszeni mogą pokrywać drobiny wszelakich pyłków. Do tego mamy dynamiczne odświeżanie od 1 do 120 Hz, a jak ktoś raz zobaczy jakąś grę w większej liczbie klatek to do 60 Hz już nie wróci.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada

I ten właśnie ekran bezpośrednio narzuca wymiary całemu telefonowi, czyniąc go relatywnie niedużym na tle wielkich patelni. Powiedzenie, że to taki iPhone Pro na tle wielkiego iPhone Pro Max jest tutaj doskonałym porównaniem, bo zarówno szerokość 15 Pro, jak i charakterystyka wygody chwytu są bardzo zbliżone. Jeśli taki – kompaktowy – telefon zapewni mi porównywalny czas pracy do 15 Pro Max, chętnie przesiądę się na mniejszy model. Wielkim plusem jest też masa poniżej 200 gramów, dokładnie 193 gramy – czuje się, że to lekki telefon i taką uwagę mieli praktycznie wszyscy zaprzyjaźnieni recenzenci, z którymi miałem przyjemność rozmawiać przy okazji premiery. Co warto przy tym nadmienić, niską masę udało się uzyskać pomimo wnętrza i ramki z aluminium i pomimo szkła Corning Gorilla Glas Victus z przodu obudowy i zakrzywionego szkła 3D z tyłu.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada

W zależności od wariantu kolorystycznego zmieniają się też boki obudowy czy nawet struktura tylnego panelu. Zielony i biały telefon wykonane zostały na wysoki połysk, zaś czarny wariant ma matowe plecki. I to właśnie te czarne jako jedyne się nie „palcują. Zielony gromadzi odciski palców na obudowie od samego patrzenia, biały też, ale mniej te odciski na nim widać. Dyskusyjna jest też zastosowana zieleń. Nie jest to żywy, endorfinowy odcień, lecz kolor z tych mętnych i pastelowych, a mówiąc językiem korzyści – odcień jest z tych dojrzałych. Nie do końca rozumiem modę na ten akurat kolor – podobny wybrał Huawei we słuchawkach FreeBuds Pro 3 i jest on dla mnie trochę nijaki. No ale to już rzecz gustu, którego za wiele nie mam.

Elementy urządzenia zdają się dobrze spasowane, telefon jest smukły (8,2 mm grubości), ale nie dotyczy to wielkiej wyspy aparatów, która mocarnie wystaje poza obudowę. Wyspa jest niemal identycznej wysokości co w iPhone 15 Pro Max, przy czym ten ostatni nie ma jej litej, lecz ma oddzielnie rozmieszczone obiektywy i przez co wydaje się u Apple'a nieco mniejsza.

Po drugie wydajność i kultura pracy

Xiaomi 14 trafił do mnie w wersji oprogramowania z listopada 2023 roku, bez możliwości prostej aktualizacji. Obstawiam więc, że wyniki zarówno benchmarków jak i skuteczność walki z ciepłem mogą różnić się w finalnej, europejskiej wersji firmware’u.

Wydajność na testowym urządzeniu jest obłędna - bez problemu przebijamy 2 mln punktów w AnTuTu, ale i bardzo szybko telefon potrafi nagrzać się do 45 stopni Celsjusza, a jego procesor zacznie zwalniać. Na niektórych egzemplarzach Xiaomi 14 nie mógł przejść całego stres testu AnTuTu, ale i pojawiały się opinie o braku throtlingu na innych sztukach - przeanalizujemy to dokładnie w pełnej recenzjii. Co mnie martwi, telefon wyraźnie nagrzewa się podczas nagrywania filmów zarówno 8K, które nagrywać będziecie pewnie rzadko, jak i filmów 4K. Snapdragon 8 Gen 3 potrzebuje tutaj jeszcze sporo optymalizacji, bo nawet porządne chłodzenie zaszyte w obudowie zwyczajnie nie daje rady przy większych obciążeniach.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada


Wraz z wydobywaniem się ciepła, z akumulatora znikają cenne procenty. Owszem, telefon możemy szybko naładować ładowarką 90W z zestawu, ale nie nastawiałbym się na pełny dzień pracy jeśli robicie dużo zdjęć i filmów na wakacjach. Producent przy tym deklaruje, że i tak rekordowo wydłużył czas pracy.

Zdjęcia i filmy mają świetną jakość, z jednym, wielkim „ale”

Trzy moduły po 50 Mpix i teoretycznie zoomy optyczne od 0,6 do 3,2x. W praktyce zoom jest trochę oszukiwany – zastosowana ogniskowa zapewnia przybliżenie optyczne 2,7x, a dodatkowe przybliżenie realizowane jest przez cropowanie rozdzielczości matrycy – z 50 do 30 Mpix. I powiem krótko, nie podoba mi się to – przydałby się tam stopień zoomu, który przedstawia technologiczne maksimum, a nie z założenia stratne 3,2x. Co trzeba jednak oddać, wszystkie 3 aparaty w zdjęcia potrafią, a szczególnie do gustu przypadł mi aparat szerokokątny i wspomniany zoom:

Główny aparat z mglistym problemem

W odpowiednich warunkach nie zawodzi też główna jednostka aparatu. Sensor nie ma może jednego cala i to nie jest jeszcze maksimum w ofercie producenta, ale działanie sprzętu jest powtarzalne, celne i efekty pracy zadowalają nawet gdy światła zaczyna brakować.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada

Gorzej jednak, gdy nagle zmieni się temperatura. Telefon wyciągnięty z kieszeni podczas chłodnego wieczora  zrobi ze dwa zdjęcia idealne, a potem pod jego szkłem czołowym może pojawić się zaćma ze skondensowanej pary wodnej. I nie musiała to być zimna Polska, również w relatywnie ciepłej Barcelonie ten problem występował. Sądziłem, że być może to usterka jedynie mojego egzemplarza, gdy jednak ten sam problem pojawił się u Karola z Benchmarka, Adama z mGSM czy Pawła prowadzącego kanał Mobzilla uznałem, że czas zadać kilka trudnych pytań. Na późniejszym etapie wyjazdu, parę wodną zobaczył już praktycznie każdy z redaktorów - nawet w ciągu dnia, przy 17 stopniach celsjusza. Zauważyłem też zależność, że para wodna nie kondensuje się od samego noszenia telefonu w kieszeni i wyciągnięcia go nagle w otoczeniu o innej temperaturze i wilgotności. Proces indukuje nagrzewanie się modułu fotograficznego telefonu. A to najłatwiej jest uzyskać poprzez włączenie nagrywania wideo w 4K czy 8K. Czasem trzeba 2 minut, innym razem już po 50-kilku sekundach aparat zaczyna ślepnąć

Choć Xiaomi chciałoby przekazać, że to normalne i tak mają wszyscy producenci, to jednak nieprawda. Takie sytuacje są dla użytkowników nieuchronnie informacją, że czas odwiedzić serwis. W przypadku Xiaomi 14, pomimo rzekomego spełnienia norm certyfikatu IP68, zaparowany aparat nie będzie podstawą do napraw gwarancyjnych.

Seria Xiaomi 14 jest testowana w naszych laboratoriach pod kątem ochrony przed wnikaniem pyłu i rozpylonej wody.

Zapewniamy, że nie jest to kwestia jakości produktu. Jest to naturalne zjawisko z powodu różnic temperatur między obiektywem a otaczającym powietrzem w pewnych warunkach środowiska. Jest to powszechne w sytuacjach gdy temperatura otoczenia szybko zmienia się z wysokiej na niską, przy długotrwałej ekspozycji na wysoką temperaturę i wysoką wilgotność lub w razie zalania przez wodę.

W przypadku zaparowania obiektywu zalecamy pozostawienie urządzenia w suchym miejscu z dobrym przepływem powietrza, aby usunąć wilgoć.

 - czytamy w oświadczeniu Xiaomi

Szczerze powiedziawszy wolałbym, gdyby problem dotyczył jedynie mojego egzemplarza. Xiaomi zdecydowanie był świadomy usterki, w końcu telefon miał już swoją premierę w znacznie wilgotniejszej niż Europa Azji. Jak jednak widać nic nie zrobił z problemem. Z moich obserwacji wynika, że para wodna dostaje się do urządzenia przez mikrofon umieszczony na wyspie aparatów, w prawym rogu. Skropliny zaczynają się odkładać właśnie od tej strony. Nie dostaje się natomiast zupełnie do modułu tele i aparatu szerokokątnego – czyli jednak "da się". Mało tego, oświadczenie Xiaomi nie opisuje w pełni problemu – również w temperaturze pokojowej obiektyw potrafi zaparować, co udowodniłem siedząc na widowni konferencji poświęconej właśnie Xiaomi 14 w Barcelonie. Nie jest dobrze.

I co ja mam teraz myśleć o Xiaomi 14?

Choć Polska cena, wynosząca 4799 zł za wariant 12/512 GB nie wydaje się wygórowana i pierwsze wrażenia są raczej z tych pozytywnych, nie mogę zarekomendować telefonu osobom robiącym dużo zdjęć. Kreatywny fotograf poradzi sobie i dwoma pozostałymi modułami, ale nie po to kupujemy telefon z trzema aparatami, by potem korzystać z tylko dwóch, w dodatku tych z mniejszymi matrycami. Chcę niezawodności, a nie myślenia czy wilgotność powietrza pozwoli mi robić zdjęcia tak jak lubię, czy też może przeszkodzi mi w wykorzystaniu idealnej chwili na złapanie kadru. No jest to dla mnie niepoważne.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada

Do tego mamy grzejącego się Snapdragona 8 Gen 3, ale to prawdopodobnie uda się ograniczyć aktualizacjami oprogramowania. Cała reszta cech jest czystym miodem i gdyby nie wpadka z aparatem celowałbym w prognozę olbrzymiego sukcesu na globalnym rynku. Teraz takiej pewności nie mam, a etyka dziennikarska nie pozwala mi na pominięcie tak istotnego problemu. Para wodna znika po chwili, gdy przestaniemy robić zdjęcia, ale po kilku fotkach wraca i tak w koło. Dalekie to jest od komfortu, do którego przyzwyczaili nas wszyscy, z Xiaomi włącznie w dotychczasowych modelach. Na tym etapie ocena to takie 9/10, minus 4 za wodę. Za podobne pieniądze dostaniecie konkurencyjnego iPhone’a 15 Pro, a Samsunga Galaxy S24 nawet taniej. Xiaomi od 14 kwartałów jest 3. największą marką telefonów na świecie, mam szczerą nadzieję, że tegoroczna wpadka nie pogrzebie dobrej reputacji marki.

Xiaomi 14: Dużo zalet i kompromitująca wada


PS. Korzystając z okazji, jaką przyniosło zamknięte spoktanie z przedstawicielem firmy Leica i szefem marketingu Xiaomi (Daniel Desjarlais), zapytałem o problem z zaparowywaniem obiektywu. Niestety jedyne co usłyszałem to wypowiedziany po angielsku, słowo w słowo, komunikat Xiaomi, który umieściłem już wyżej w tekście. Damy Wam znać, jeśli sytuacja się rozwinie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Lech Okoń