DAJ CYNK

Xiaomi Mi 10 Lite 5G - przetestowaliśmy jeden z tańszych telefonów 5G

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Aparaty 

Wystająca z tyłu Xiaomi Mi 10 Lite 5G fotograficzna wyspa kryje 4 aparaty. Główny to matryca o rozdzielczości 48 Mpix, połączona z sześciowarstwową optyką f/1,7. Sensor o wielkości 0,8 μm łączy piksele w sprawdzonym układzie 4-w-1, co daje wynikowe zdjęcia 12 Mpix (4000 x 3000). Uzupełnienie stanowi aparat szerokokątny 8 Mpix (120°, f/2,2), sensor głębi 2 Mpix (f/2,4) i aparat do makro 2 Mpix (f/2.4).

Aplikacja aparatu daje duży wybór dodatkowych opcji i znajdziemy tu wszystko, czego można oczekiwać po solidnie wyposażonym pod tym względem modelu klasy średniej. W głównym trybie zdjęciowym otrzymujemy do dyspozycji m.in. wsparcie sztucznej inteligencji AI, HDR czy dodatkowe filtry kolorystyczne. Klikając na ikonki lub „szczypiąc” ekran. można też przełączyć się na zoom lub aparat szerokokątny. Ciekawym dodatkiem, dostępny w rozwijanym menu, jest narzędzie „dokumenty”, które pozwala na robienie zdjęć tekstu w książkach i gazetach z możliwością korekty perspektywy czy usunięcia przyciemnień. Tak zeskanowane treści można później wydrukować bez obaw o ich czytelność.     

Zaglądając do kolejnych zakładek, można włączyć  pełen obraz 48 Mpix, tryb portretowy, tryb nocny, panoramę oraz tryb profesjonalny z sześcioma różnymi przełącznikami i możliwością robienia zdjęć w formacie RAW. W ustawieniach znajduje się też kilka dodatkowych, nie zawsze oczywistych funkcji – na przykład dodatkowe przełączniki poprawy zniekształceń w szerokich ujęciach czy na zdjęciach grupowych.  

Otrzymujemy więc całkiem bogaty zestaw narzędzi, a jak to sprawdza się w praktyce? Zdjęcia robione w głównym trybie można na ogół uznać za dość udane, kolory są poprawne, kontrast też, nieco mniej entuzjazmu budzi szczegółowość – zwłaszcza na brzegach kadru, w ciemnych miejscach pojawiają się rozmycia, czasami dość spore. Inny problem to lekkie szumy, które co prawda nie rzucają się w oczy, ale widać je po powiększeniu.

Przełącznik w głównym trybie aparatu pozwala uzyskać zoom 2x – jest to powiększenie bezstratne, ale uzyskiwane jako wycinek z matrycy. Jakość mimo wszystko jest nawet dobra i wiele zdjęć wychodzi udanie.  Aparat pozwala też uzyskać zoom cyfrowy do 10x, ale jego jakość jest marna – zdjęcie jest nieostre, do tego stopnia, że czasami wygląda to, jak obraz malowany akwarelami. Im dalej od 2x, tym ta jakość wyraźnie spada.

Osobny tryb portretowy pozwala na robienie zdjęć z regulowanym efektem rozmycia tła. Sprawdza się to całkiem ładnie i podczas fotografowania innych osób pozwala na uzyskanie ciekawych ujęć. Trudno jednak wykorzystać ten tryb do robienia fotografii z efektem bokeh, gdy przed obiektywem znajdą się podłużne przedmioty, rośliny czy większe obiekty – aparat ostrzy tylko okrągły środek kadru. Smartfon daje jednak jeszcze dwie inne opcje na robienie zdjęć z rozmyciem – po uaktywnieniu przełącznika w rozwijanym menu można wybrać rozmycie tła kołowe lub równoległe. Efekty takich działań są nieco trudne do przewidzenia, a złapanie ostrości we właściwym punkcie bywa niekiedy wyzwaniem. 

Nocą można robić zdjęcia, korzystając z aparatu w trybie podstawowym, jak i w nocnym. Ten drugi działa jak wszystkie inne rozwiązania tego typu – obraz przez kilka sekund jest naświetlany, a następnie przetwarzany programowo. Zrobienie dobrych zdjęć po zmroku, w warunkach lekkiego oświetlenia (np. latarni) jest możliwe i często nie ma potrzeby stosowania osobnego trybu nocnego. W przypadku wielu zdjęć trudno odróżnić, jaki tryb był zastosowany, jednak żaden nie daje pełnej gwarancji udanych zdjęć. Można na nie liczyć, gdy smartfon będzie podparty lub trzymany pewną dłonią, bez drgań. Mnie się jednak taka sztuka rzadko udawała, w związku z czym większa część fotek robionych z ręki była lekko rozmazana. 

Aparat szerokokątny nie wyróżnia się jakoś szczególnie – w jasnym świetle zdjęcia wychodzą przyzwoicie, ale naznaczone są jednak niezbyt wysoką szczegółowością, szumami i czasami pojawiającą się dystorsją, jakby algorytm poprawiający zniekształcenie szerokiego kąta nie zawsze prawidłowo działał. 

Aparat makro, który włącza się w podstawowym trybie, wybierając ikonkę na pasku zadań, to typowy dodatek, który dobrze prezentuje się w reklamach, ale jego użyteczność w praktyce jest niewielka. Zdjęcia 1200 x 1600 robione obiektywem f/2,4 nie wnoszą nic ciekawego, a lepsze fotografie w zbliżeniu wykonamy głównym aparatem. Co się liczy na plus, to dość dobre ostrzenie, w zbliżeniach może nawet lepsze niż zapewnia główny aparat. 

Przedni aparat ma rozdzielczość 16 Mpix (1,0 µm) i obiektyw 5P f/2,25. Zdjęcia można robić w standardowym trybie aparatu, w trybie portretowym, a także nocnym. Wykonanie ciekawego selfie ułatwiają liczne dodatki: funkcje upiększania, cyfrowy makijaż i filtry kolorystyczne. W trybie portretowym można także dodać efekt rozmycia tła. Upiększani i makijaż jakoś niespecjalnie na mnie działają, ale filtry i bokeh sprawdzają się całkiem nieźle, a ostateczny efekt zasługuje na pozytywną ocenę.

Nagrywanie wideo

Po przełączeniu na tryb kamery Xiaomi Mi 10 Lite 5G pozwala na rejestrowanie wideo w rozdzielczości 1080p przy 30 lub 60 kl./s, a także 4K przy 30 kl./s. Dodatkowo można skorzystać ze slow motion 1080p przy 960 kl./s, nagrać krótkie wideo jako wideotapetę, nagrać film poklatkowy, film makro czy zastosować filtry oraz skorzystać z opcji śledzenia ruchu. Ciekawym dodatkiem jest tryb nagrywania wideoblogów – otrzymujemy zestaw kilku motywów tematycznych (aktywności, sny, podróż itd.), które ułatwiają tworzenie efektownych filmików idealnych do szybkiej publikacji w mediach społecznościowych.

Rejestrowanie wspomaga elektroniczna stabilizacja. Filmy nagrywane w bezruchu lub w trakcie niewielkiego obrotu wychodzą dość ładnie, jednak stabilizacja trochę zawodzi, nie zawsze jest skuteczna, powoduje lekkie drgania obrazu. Kamera też słabo sobie radzi w trudnych warunkach oświetleniowych, na przykład po przejściu ze światła w cień.

Opcjonalnie można zastosować dodatkową stabilizację po wybraniu ikonki na pasku w ekranie poglądu, ale niestety wtedy trzeba się też liczyć ze znacznym wycięciem kadru, a jakość nie jest zbyt wysoka.

Poniżej próbki wideo w różnych rozdzielczościach z zastosowaniem podstawowej stabilizacji.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News