Firma HP kolejny raz doczekała się grupowego pozwu sądowego w związku z praktykami stosowanymi na rynku drukarek atramentowych. Chodzi oczywiście o aktualizacje Dynamic Security i blokowanie urządzeń w momencie wykrycia nieoficjalnego tuszu. Wytłumaczenie CEO firmy jest więcej niż absurdalne.
Enrique Lores w wywiadzie udzielonym amerykańskiej telewizji CNBC twierdzi, że powodem blokowania nieautoryzowanych wkładów jest "dbanie o dobro użytkowników". HP argumentuje to możliwością zainfekowania drukarki, a następnie sieci WiFi czy komputera wirusem umieszczonym w chipach tonerów.
I chociaż taki atak jest teoretycznie możliwy, to w rzeczywistości nie stwierdzono oficjalnie ani jednego takiego przypadku. Co więcej niezależni eksperci od cyberbezpieczeństwa są zgodni, że byłoby to trudne i wymagało specjalistycznej wiedzy. Nie ma to więc sensu, gdy dostępne są prostsze metody.
Dalsze wypowiedzi CEO HP rzucają jednak więcej światła na sprawę. Firma chce by drukowanie miało model subskrypcji, gdzie użytkownik płaci co miesiąc za tusze. Aktualnie podobno HP traci na sprzedawanych drukarkach i modelem sprzedażowym firmy jest uzależnienie konsumenta od drogich, oficjalnych wkładów.
To jednak nie jest pierwsze rodeo Amerykanów. HP już wielokrotnie przegrywało w sądzie i musiało wypłacać milionowe odszkodowania. Najwyraźniej jednak takie metody działania są nadal opłacalne. To się jednak może zmienić z czasem, wraz z konsumentami przechodzącymi na rozwiązania innych producentów.
Zobacz: Znamy wydajność AMD Ryzen 8000G. Jest dobrze
Zobacz: Samsung się nie popisał. Ich najnowszy SSD to niewypał
Źródło zdjęć: Shutterstock, Mastodon
Źródło tekstu: CNBC, Arstechnica, oprac. własne