Zaskarżył mandat za parkowanie. Okazuje się, że było warto
Miejsca parkingowe, te płatne i te darmowe, niemal zawsze wzbudzają spore emocje i są przedmiotem wielu dyskusji. Mieszkaniec złożył skargę na Zarząd Dróg Miasta Krakowa i uznano ją za zasadną. Poszło o dodatkową opłatę.

Czy parkujący może dostać dodatkową karę za postój w strefie płatnego parkowania, jeśli oznakowanie "parking płatny" ustawiony jest tyłem do kierunku jazdy? Mowa o przypadku, kiedy brakuje także poziomego oznakowania na jezdni. Mieszkaniec Krakowa postanowił raz na zawsze wyjaśnić sprawę i zadbać o swoje prawa oraz portfel. Zgłosił skargę do ZDMK, a Komisja Skarg, Wniosków i Petycji Rady Miasta, uznała ją za zasadną.
Co było powodem skargi?
Historia miała miejsce jesienią ubiegłego roku. Mieszkaniec Krakowa zaparkował samochód na jednej z ulic miasta. Po kilku dniach dostał zawiadomienie o opłacie dodatkowej w wysokości 150 złotych, wystawione przez ZDMK. Powodem nałożonego mandatu był brak wniesienia opłaty dodatkowej za postój w strefie płatnego parkowania. Kierowca był zaskoczony, bowiem nigdzie nie zauważył żadnych oznaczeń, które by informowały o tego typu płatnościach.



Wnosząc skargę, słusznie zauważył, że znak pionowy D-18 "parking" był odwrócony tyłem do kierunku jazdy, zatem łatwo było udowodnić, że z perspektywy kierowcy był on całkowicie niewidoczny. Ale to nie wszystko, na jezdni nie dopatrzył się żadnego oznakowania poziomego, wyznaczającego miejsca postojowe.
Parkujący poczuł się pokrzywdzony, otrzymaniem zawiadomienia o dodatkowej opłacie. Uiścił należność, ale dopiero po otrzymaniu zawiadomienia. Nie miał pojęcia o konieczności płacenia, w momencie parkowania.
ZDMK wyjaśnił, że znak pionowy jest ustawiony prawidłowo, zgodnie z zasadami ruchu prawostronnego.
W Polsce obowiązuje ruch prawostronny i tarcza znaku D-18 powinna być skierowana licem w stronę "ślepego" zaułka ulicy. Poziome linie natomiast nie są obowiązkowe. To oznakowanie pionowe pełni decydującą rolę w wyznaczeniu miejsca postojowego.
Komisja jednak stanęła po stronie mieszkańca. W jej ocenie znak, który mimo tego, że był formalnie ustawiony poprawnie, nie był widoczny dla wjeżdżających kierowców. Co za tym idzie, nie spełniał swojej funkcji informacyjnej, tak jak należy.
Zarzuty podniesione w skardze są zasadne.
Komisja uznała w tym przypadku, że mieszkaniec miał podstawy, aby złożyć skargę i że doszło do zaniedbań w oznakowaniu ulicy. Sprawa ta ma szansę stać się precedensem, bowiem stanowi dowód na to, że formalna zgodność z przepisami to czasami za mało, aby praktyce oznakowanie działało tak, jak powinno.