Mój dzień z Galaxy S20 - sprawdzamy topowe telefony Samsunga
Kiedy smartfon przestaje być sprzętem „tylko do dzwonienia” nagle okazuje się, że mamy wobec niego znacznie bardziej wyśrubowane oczekiwania. Czy Samsungi Galaxy S20 są w stanie im sprostać? Nasza redakcja postanowiła to sprawdzić.

Nasz artykuł poświęcony Samsungom z serii Galaxy S20 podzieliśmy na trzy części. W każdej z nich redaktorzy serwisu spędzają dzień z flagowcami koreańskiego producenta. To trzy dni, trzy różne modele i trzy różne podejścia do korzystania ze smartfonu. Tekst będziemy aktualizować o kolejne samsungowe przygody.
Mój dzień z Samsung Galaxy S20 Ultra - Arek Bała
Pisanie dla Telepolis nie jest moją jedyną pracą. Ba, z przykrością stwierdzam, że nie jest to nawet moje główne źródło utrzymania. Niestety dwa etaty oznaczają, że doba nagle robi się dużo krótsza, szczególnie jeśli dodać 2-3 godziny dojazdów niemal każdego dnia. W takiej sytuacji smartfon przestaje być wyłącznie przyrządem do dzwonienia, a zaczyna być najlepszym sposobem na odzyskiwanie straconego czasu. Przede wszystkim tego spędzonego w autobusie czy w pociągu.



Brzmi to pewnie strasznie poetycko. A o co chodzi? O tym za chwilę. Na razie na scenę wkracza Samsung Galaxy S20 Ultra, który w końcu trafił w moje ręce. Podejrzewam, że jest to smartfon, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Dla formalności przypomnę jednak, że mówimy tu o praktycznie topowym modelu w portfolio Koreańczyków, na pokładzie którego znajdziemy wszystko to, co najlepsze – wydajny procesor Exynos 990, wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 6,9” i odświeżaniu 120 Hz oraz poczwórny aparat z modułem 108 MP i telezoomem ze stukrotnym przybliżeniem. Do tego łączność 5G, akumulator o pojemności 5000 mAh i… no dobra, nie ma chyba sensu tego wszystkiego wymieniać. W każdym razie jest to opcja „na wypasie”, a ja miałem przyjemność korzystać z niej przez kilka dni w miejsce mojego prywatnego telefonu.
Mobilne biuro - także w autobusie
Czas wrócić do tego „odzyskiwania czasu”. Dzień zaczynam zwykle wcześnie, bo koło 5:30. Szybkie śniadanie, poranna toaleta i wskakuję w autobus, który zabierze mnie do pracy. Taka podróż w jedną stronę trwa zwykle koło godziny. Nie wydaje się to takie straszne, prawda? Ale trzeba jeszcze wrócić, a to druga godzina. W skali tygodnia to już 10 bezpowrotnie utraconych godzin. I tu z pomocą przychodzi smartfon, dzięki któremu czas bezpowrotnie zmarnowany może się stać czasem "odzyskanym". Zazwyczaj na pracę. Wystarczy, że mam zainstalowaną aplikację Microsoft Office oraz jestem zalogowany na swoim koncie i mogę kontynuować pisanie tekstu, który zacząłem dzień wcześniej na komputerze. I nawet nie uważam, żeby to było szczególnie uciążliwe – ot, trochę wprawy, dobrze skonfigurowana aplikacja klawiatury i nie tęsknię za laptopem.
Co bywa uciążliwe, to konieczność sprawdzania informacji w innych źródłach i robienie szeroko pojętego researchu, a tego większość tekstów jednak wymaga. Na komputerze wyświetlanie dwóch okien jednocześnie to żaden kłopot. Na smartfonie taka opcja też występuje, ale jest o wiele bardziej problematyczna. Nie tylko tracimy sporą część przestrzeni roboczej, która przecież i tak jest mocno ograniczona, ale zdarza się, że druga aplikacja potrafi skutecznie ubić wydajność urządzenia. I to właśnie przede wszystkim na tym polu Samsung Galaxy S20 Ultra dał się poznać jako smartfon w zasadzie idealnie skrojony na moje potrzeby. Raczej nie będzie to dużym odkryciem, ale na wyświetlaczu o przekątnej 6,9” i wysokiej rozdzielczości wszystkiego mieści się po prostu więcej. Różnica jest wystarczająca, by funkcja pracy w trybie podzielonego ekranu przestała być jedynie sztuką dla sztuki, a zaczęła być realnym sposobem na poprawę produktywności.
Nie zapominajmy też o wydajności. Być może Exynos 990 i 12 GB RAM wydaje się przesadą do zastosowań bądź co bądź biurowych. Ba, przez większość czasu pewnie rzeczywiście tak jest. Czasem sytuacja wymaga jednak skakania między Wordem, czterema stronami internetowymi i kilkusetmegabajtowym plikiem PDF, a wtedy ta „przesada” jest jedyną rzeczą, dzięki której człowiek pozostaje przy zmysłach. Możliwość błyskawicznego nawigowania między różnymi aplikacjami, bez czekania aż treści się doczytają lub przeładują, bywa naprawdę nieoceniona. Bo umówmy się – jeśli cokolwiek ma sprawiać, że praca w autobusie będzie jeszcze bardziej uciążliwa, to ja wolę po prostu uciąć sobie drzemkę. Na szczęście Samsung Galaxy S20 Ultra pomaga mi pozostać po produktywnej stronie mocy.
Nie tylko maszyna do pisania
Jeśli ktoś doczytał do tego miejsca, to pewnie zaczął się zastanawiać, dlaczego próbuję sprowadzić flagowego Samsunga, jednego z najbardziej zaawansowanych smartfonów na rynku, wyłącznie do roli zwykłej maszyny do pisania. Cóż, głównie dlatego, że to dla mnie naprawdę ważne. Ale fakt, Samsung Galaxy S20 Ultra udowodnił swojej wartości jeszcze na kilku polach. Przede wszystkim okazał się rewelacyjnym narzędziem do obrabiania zdjęć w terenie, co również zdarza mi się w zasadzie każdego dnia. I to także jest to zasługą przede wszystkim wyświetlacza, który oferuje rewelacyjne odwzorowanie kolorów, szczególnie w trybie Naturalnym. Dzięki temu mogłem mieć pewność, że fotografie będą wyglądały tak, jak chcę, niezależnie od tego na jakim ekranie będę oglądał je w przyszłości.
Znacznie więcej niż tylko smartfon
Kiedy Samsung Galaxy S20 Ultra został zapowiedziany, spotkałem się z ludźmi, którzy na widok jego ceny i specyfikacji komentowali tylko „a na co to komu potrzebne?” Po kilku dniach z urządzeniem śmiało mogę stwierdzić, że mi jest to potrzebne. Mi i wielu innym osobom, które wykorzystują smartfon do pracy i którym pod wieloma względami zastąpił on komputer. Dzięki dużemu wyświetlaczowi i potężnej specyfikacji mogę pracować sprawniej i wygodniej, a co ważniejsze, w sytuacjach, w których normalnie nie byłoby to możliwe. Dla mnie to nie tylko bajery – to dodatkowe dwie godziny każdego dnia, które mogę dzięki temu poświęcić bliskim, hobby lub chwili relaksu. Czasu kupić nie można, ale dobrze wykorzystany smartfon może pomóc go odzyskać.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Samsung Polska
Mój dzień z Samsung Galaxy S20+ 5G - Marian Szutiak
Fotograficzny spacer po Szczecinie
Na świecie jest wiele różnych smartfonów i są Galaktyki firmy Samsung. Używając tych urządzeń na co dzień od kilku lat, nie wyobrażam sobie właściwie sytuacji, bym miał je wymienić na coś zupełnie innego. Mój dzień ze smartfonem Samsung Galaxy S20+ 5G był zwykłym dniem pracującym, uwieńczonym fotograficznym spacerem po mieście, dla którego rzuciłem wszystko i wyjechałem z Bieszczadów.
Mój dzień ze smartfonem Samsung Galaxy S20+ 5G był zwykłą środą, którą zacząłem od pracy dla TELEPOLIS.PL i zakończyłem pracą, ale tym razem we własnym, wciąż budowanym ogródku, przeplataną z relaksem przy grze. A w międzyczasie udałem się na długi, ale niespieszny spacer po Szczecinie. Towarzyszył mi w tym wszystkim nie tylko jeden z flagowych smartfonów koreańskiego producenta, ale także dwa najnowsze produkty Samsunga: zegarek Galaxy Watch3 oraz słuchawki Galaxy Buds Live.
Ten nieszczęsny budzik
Nie należę do osób, które lubią rano wstawać, dlatego rozpoczynanie pracy o 7:30 uważam za największą katorgę. Dzięki temu, że pracuję zdalnie, nie muszę wstawać dużo wcześniej niż godzina 7:30, a i tak mogę zacząć punktualnie dyżur. Do pracy wykorzystuję przede wszystkim komputer (ultrabook) oraz podłączony do niego duży monitor, dzięki czemu mogę na raz mieć dostęp do większej ilości treści. Smartfon też się przydaje, gdy na przykład muszę sprawdzić działanie opisywanej właśnie aplikacji na Androida. Galaxy S20+ 5G nadaje się do tego doskonale, a wszystko dzięki dużemu i czytelnemu wyświetlaczowi Dynamic AMOLED, sprawnie działającemu dotykowi i świetnym głośnikom stereo. Warto też docenić bardzo dobre dopasowanie smartfonu Samsunga do ręki, a także jego zgrabność i stosunkowo niską masę, wynoszącą 186 g.
W zasadzie mógłbym pracować na samym smartfonie, jeśli tylko podłączyłbym do niego monitor, klawiaturę i mysz. Galaxy S20+ 5G oferuje funkcję Samsung DeX, która - od najnowszej aktualizacji oprogramowania do One UI 2.5 - działa również bezprzewodowo. Sam z tego dobrodziejstwa nie skorzystałem, ale mogłem. Na przykład podczas podróży służbowej, na które się od czasu do czasu udaję. Obecnie rzadziej - wiadomo dlaczego (Covid-19).
Nie samą pracą żyje człowiek
Jednym z moich zainteresowań jest fotografia, także ta mobilna. Lubię też spacery. Gdy tylko skończył się mój czas pracy, zabrałem telefon Samsung Galaxy S20+ 5G i ruszyłem w miasto. Mieszkam w miejscu, które otoczone jest mnóstwem niemal podmiejskiej zieleni, ale jednocześnie niezbyt długi spacer dzieli mnie od centrum Szczecina i wszystkich ciekawych miejsc, które można tam znaleźć. Wyposażony w smartfon, zegarek na nadgarstku (lubię śledzić swoją aktywność fizyczną) oraz "fasolkowe" słuchawki w uszach, ruszyłem przed siebie.
Samsung Galaxy S20+ 5G ustępuje modelowi z dopiskiem "Ultra" w nazwie, ale to wciąż smartfon ze świetnym zestawem fotograficznym. Z tyłu znajdziemy aż cztery aparaty: główny i ultraszerokokątny o rozdzielczości 12 Mpix, teleobiektyw z matrycą 64 Mpix oraz czujnik TOF 3D, który daje między innymi możliwość otrzymania zdjęć z ładnie rozmytym tłem. Przedni aparat z kolei ma rozdzielczość 10 Mpix i cechuje go między innymi obecność automatycznej regulacji ostrości. Nie jest to częsty przypadek w aparatach do selfie. Efekty ich działania, bez żadnych ulepszeń, możecie obejrzeć w poniższej galerii. Mała podpowiedź: jeśli klikniecie na miniaturce, a potem jeszcze raz na powiększonym zdjęciu, zobaczycie zdjęcie w pełnej rozdzielczości. Niektóre ujęcia mają 64 Mpix.
Aparaty fotograficzne w Galaxy S20+ 5G potrafią nie tylko zrobić świetne jakościowo zdjęcia, ale również nagrać filmy wideo, nawet w rozdzielczości 8K. Podczas spaceru wolałem jednak sięgnąć po inną funkcję, tryb super slow motion, pozwalający nagrywać z szybkością 960 klatek na sekundę w celu uzyskania efektu spowolnienia szybkiego ruchu. Na filmie poniżej możecie obejrzeć fontannę pod Urzędem Miasta w Szczecinie.
Zdjęcia zdjęciami, ale podczas spaceru słuchałem również muzyki, używając do tego nowych, bezprzewodowych słuchawek firmy Samsung, czyli Galaxy Buds Live, komunikujących się z Galaxy S20+ 5G za pomocą łączności Bluetooth. A muzyka była strumieniowana z serwisu Tidal w jakości Hi-Fi, do czego niezbędne było stabilne połączenie z siecią komórkową. O takie w dużym mieście oraz z flagowym Samsungiem w ręce nie musiałem się martwić.
Popołudnie w ogrodzie i trochę relaksu
Swój spacer skończyłem w przydomowym ogrodzie, który wciąż jeszcze wymaga sporo między innymi mojej pracy. Po kilku godzinach pracy przy komputerze, chwila pracy fizycznej potrafi być odpoczynkiem, szczególnie przy muzyce lecącej z "Galaktyki". Efekty tej pracy możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej, oczywiście wykonanym telefonem Samsung Galaxy S20+ 5G.
Dzień zakończyłem nieco bardziej rozrywkowo, w czym również towarzyszył mi Samsung Galaxy S20+ 5G. Dla relaksu sięgnąłem po kilka gier mobilnych. Mogłem w nie grać przy użyciu dotykowego ekranu smartfonu, ale wolałem wykorzystać pad od konsoli, którą posiadam. Wystarczyło połączyć oba urządzenia, pada i smartfon, przewodem z wtyczkami USB-C na obu końcach i oddać się na przykład relaksującym wyścigom samochodowym.
Samsung Galaxy S20+ 5G to bardzo wydajny smartfon, którego podzespoły uciągną każdą grę, jaką na nim zainstalujemy. Dba o to wydajny Exynos 990, wspierany przez 12 GB pamięci operacyjnej RAM. Wszystko w grach działa płynnie także z powodu niemal doskonałego wyświetlacza, który odświeża obraz z częstotliwością nawet 120 Hz. Takie granie, szczególnie w wymagające tytuły, potrafi dosyć szybko uszczuplić zasoby energii, zgromadzone w baterii. Na szczęście Samsung wyposażył ten model w szybkie ładowanie, zarówno przewodowe, jak i bezprzewodowe. Z dołączaną do zestawu ładowarką o mocy 25 W wystarczy 30 minut, by osiągnąć poziom naładowania 52% (zaczynając od zera).
Flagowy smartfon Samsunga może też stać się powerbankiem. Używając wbudowanej funkcji bezprzewodowego ładowania zwrotnego, mogłem naładować słuchawki Galaxy Buds Live, ale równie dobrze mógł to być zegarek Galaxy Watch3 oraz inny smartfon, w którym wbudowany akumulator można naładować indukcyjnie.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Samsung Polska
Mój dzień z Samsung Galaxy S20 - Anna Rymsza
Jakiego telefonu potrzebujesz? Dla mnie idealny jest telefon z wysokiej klasy aparatem, dobrym mikrofonem do nagrywania spotkań, mały i poręczny. No i ładny. Mam szczerze dość czarnych i białych obudów bez żadnych cech charakterystycznych. Różowy telefon… no to już zupełnie inna bajka.
Mój dzień z telefonem trzyma się pewnych ram. Narzuciłam sobie zasady cyfrowej higieny i robię, co mogę, by ich przestrzegać. Nie stosuję klasycznych ograniczeń czasu korzystania z aplikacji – to się u mnie nie sprawdza, bo testowanie aplikacji jest częścią mojej pracy. Raczej ograniczam dostęp do gier w czasie pisania artykułów, a do firmowej poczty, gdy chcę czasu dla siebie.
W godzinach wieczornych ustalam sobie dostęp tylko do aplikacji do słuchania muzyki i czytania e-booków, a także filtr niebieskiego światła. Czasami robię wyjątek dla filmu. One UI pozwala ustalić trzy tryby „tematyczne” i wybrać dla nich aplikacje. Przełączać się mogę z rozwijanego menu z górnej belki. Moje życie jest dzięki temu lepsze, praca wydajniejsza, chodzę spać wcześniej i mam wrażenie, że dzięki tym ustawieniom odzyskałam kontrolę nad swoim czasem wolnym.
Przechodzę do trybu pracy codziennie o 7:30… i tak zaczyna się mój dzień z Galaxy S20.
W pracy – AMOLED i kompaktowe wymiary
Zaczynam od czytania poczty i wiadomości. Jeszcze zanim na dobre siądę do pracy, muszę być na bieżąco z wydarzeniami i z planami na najbliższe godziny. Przy buszowaniu po sieci niesamowicie cenię sobie ekrany AMOLED. Od dłuższego czasu to mój ulubiony typ ekranu w telefonach. Biały tekst na czarnym tle w czytniku RSS wygląda fenomenalnie na Galaxy S20.
Zbieranie informacji i komunikacja to podstawa mojej pracy i jest dla mnie bardzo ważne, bym mogła to robić na niewielkim. Szczególnie jeśli muszę wyjść i popracować „w terenie”. Telefon, który mieści się do kieszeni, jest wtedy na wagę złota. Niedawno odkryłam potęgę notatek głosowych, więc automatycznie na listę priorytetów wysunął się dobry mikrofon. Galaxy S20 zapewnia mi także to.
One UI daje możliwość uruchamiania dowolnej aplikacji przez dwa naciśnięcia przycisku z boku. Zrezygnowałam więc z usług asystenta Bixby na rzecz dyktafonu. Być może to drobiazg, ale dla mnie możliwość zmiany takich funkcji telefonu jest szalenie ważna. Telefon to przede wszystkim narzędzie, które ma być dla mnie wygodne.
Aparat również jest wysoko na liście priorytetów. Nie raz i nie dwa zdarzało mi się robić zdjęcia telefonu innym telefonem. Jeśli fotografującego nie jestem w stanie obsłużyć jedną ręką, zostaje zdyskwalifikowany jako moje narzędzie pracy. Z Galaxy S20 nie mam żadnych problemów. Dodatkowo Samsung Galaxy S20 ma zoom, który pozwala zrobić świetne zdjęcia detali przy powiększeniu 2x i 4x. Kadry wyglądają jak z aparatu z obiektywem portretowym i nadają się do używania w artykułach bez obróbki.
Niesamowicie przydatna jest dla mnie możliwość uruchamiania dwóch aplikacji obok siebie na ekranie. Robię to bardzo często i są to różne zestawy – czytnik RSS i komunikator, klient poczty i przeglądarka, edytor tekstu i dyktafon i tak dalej. Nie przeszkadza mi to, że ekran ma przekątną „tylko” 6,2 cala. Niemal nie ma tu ramek, na treść mam naprawdę dużo miejsca, a przy tym Samsung Galaxy S20 jest – jak na dzisiejsze standardy – kompaktowy.
Po południu – pora trochę pograć
Granie mobilne stanowi sporą część mojego wolnego czasu. Potrzebuję do tego nie tylko dobrych podzespołów, ale i dobrego połączenia. Lubię gry online i klimaty Sci-Fi. Mój telefon musi więc znosić nie tylko renderowanie ślicznych statków kosmicznych, ale też jednoczesną rozmowę głosową. Samsung Galaxy S20 daje sobie radę ze wszystkim. Jeśli chcę oszczędzać energię, na przykład poza domem, mogę ograniczyć wydajność procesora do około 70%.
Niedawno w moim mieszkaniu zagościł router z Wi-Fi 6, skończyły się różne problemy z połączeniem i przesyłaniem danych. Samsung Galaxy S20 jest w stanie wykorzystać pełnię jego możliwości. Dotyczy to oczywiście nie tylko grania bez lagów w mieszkaniu, w którym Wi-Fi jest zakłócane przez routery sąsiadów. Chodzi też o tak proste rzeczy, jak streaming filmów z sieci, wysyłanie kopii nagranych filmów na mój domowy NAS albo transmisja filmu z telefonu na rzutnik. Porządny moduł sieciowy to jeden z najważniejszych elementów urządzenia mobilnego. Dla mnie to ważniejsze niż szybki procesor.
Wieczorem – relaks i spokój
Lubię wieczorem poczytać książkę lub obejrzeć film. Wbudowane głośniki Galaxy S20 są dobre, ale telefon sporo zyska po podłączeniu słuchawek. Jego przetwornik dźwięku jest zgodny ze standardem Dolby Atmos, mam więc nawet symulację dźwięku przestrzennego.
Niezależnie od pory dnia, nie mogę przestać chwalić ekranu AMOLED w Galaxy S20. Tekst jest na nim niesamowicie wyraźny, a czytanie to czysta przyjemność. I to bez względu na to, czy wertuję podręcznik do gry RPG, czy książkę o fotografii. Nie da się nie docenić świetnego odwzorowania kolorów na tym ekranie, zwłaszcza w trybie naturalnym.
Co z czytaniem wieczorami? Na to też Samsung ma odpowiedź – filtr kolorów. Nakładka One UI ma oczywiście filtr niebieskiego światła, można też szybko przełączyć interfejs na ciemny. To nie koniec. Wieczorami zdarza mi się przełączyć telefon w tryb czarno-biały. Pozwala mi to trochę odpocząć po całym dniu intensywnego wpatrywania się w przeróżne ekrany.
Wieczorami znów doceniam to, jak mały i lekki jest Galaxy S20 w porównaniu z innymi modelami. Nawet jeśli lektura mnie wciągnie, nie męczę się, trzymając go przed nosem dłuższy czas. Samsung Galaxy S20 waży tylko 163 gramy, co czyni go jednym z lżejszych na rynku – zwłaszcza na wyższej półce, gdzie króluj szklane obudowy i wielkie ekrany. Przy tym jestem w stanie obsługiwać go jedną ręką bez większych problemów. Co tu dużo mówić – Galaxy S20 jest po prostu wygodny. Mogę go nosić w torebce, w kieszeni bluzy czy spodni. No i najważniejsze – mogę go trzymać bez żadnego dyskomfortu, czego nie mogę powiedzieć o ważących ponad 200 gramów szklanych wielkoludach.
Przy tych wszystkich zaletach Samsung Galaxy S20 jest elegancki i delikatny. Jego wykończenie to nie jest po prostu różowe szkło. Obudowa odbija światło spolaryzowane, przez co telefon momentami robi się tęczowy. To przyciąga wzrok, mimo że sam telefon nie jest krzykliwy. Powiedziałabym, że jego wykończenie jest łagodne. Mogłoby uchodzić za dyskretne, gdyby nie lustrzana ramka. To też dowód na to, że elegancki telefon nie musi być koniecznie czarny lub biały.
Materiał powstał przy współpracy z firmą Samsung Polska