Amazfit T-Rex 2 ma szerokość 47,7 mm, a grubość 13,5 mm. Pod tym względem, w porównaniu do pierwszej generacji nie zmieniło się, jednak nowy model przybrał trochę na wadze – ma masę 66,5 g w porównaniu do 58 g poprzedników.
Nowy model wygląda też bardziej premium, jak zegarek z wyższej półki. Jego koperta wykonana jest z twardego polimeru, a wyświetlacz okala bezel, wyglądający na metalowy. W rzeczywistości jest to „powłoka metalizowana”. Dodatkowe elementy, które podkreślają terenowy charakter zegarka, to cztery śrubki na mocowaniu paska oraz wyraźnie wystająca osłona czujników z prawej strony koperty. Można się w tym doszukać stylistyki z zegarków Garmin Fenix, ale też producentowi udało się zachować swój własny styl.
Tak jak w pierwszym T-Reksie, do sterowania zegarkiem służą cztery przyciski, umieszczone w lekkich wgłębieniach, które zapobiegają przypadkowym wciśnięciom.
Koperta zapewnia wytrzymałość do 10 ATM, można więc bez obaw z nim pływać, a nawet nurkować na niezbyt duże głębokości. Sugerowane przez producenta 100 metrów należy oczywiście odnosić do statycznego zanurzenia, w praktyce będzie to jednak mniej – lepiej ograniczyć się do nurkowania z rurką.
Zegarek wyróżnia też odporność na wstrząsy, wilgotność, kurz i piasek oraz zdolność do pracy w temperaturach od -30° do +70°. Maksymalna temperatura poniżej zera to aż -40°, choć wtedy urządzenie może już czasowo odmówić działania wszystkich funkcji – ale przetrwa. Producent zachwala, że Amazfit T-Rex 2 przeszedł 15 testów klasy wojskowej (MIL-STD-10G), które potwierdzają wytrzymałość w ekstremalnych sytuacjach.
Silikonowy pasek zegarka (22 mm) ma na całej długości szerokie nacięcia, można więc łatwo dopasować umiejscowienie klamry z trzpieniem do grubości nadgarstka. Niestety, tym razem zabrakło tego, co mnie urzekło w pierwszym modelu Amazfit T-Rex – genialnej miękkości paska. Być może ten w nowym zegarku jest bardziej wytrzymały, ale też łatwiej o zmęczenie nadgarstka, co ma też znaczenie, gdy ktoś śpi z zegarkiem.
Zaleta nowego paska jest jednak to, że odprowadza pot podczas aktywności sportowych i faktycznie – nie ma się wrażenia lepkości, jaką można było czasem odczuć w pierwszym modelu zegarka.
Pojawił się jeszcze jeden element – usztywnienie w miejscu łączenia paska z kopertą. Dzięki niemu zegarek lepiej się układa na nadgarstku, nie rusza się tak łatwo, co ma znaczenie podczas odczytu danych z czujnika. Ceną za to jest jednak wyraźne odczuwanie obecności zegarka.
Istotną różnicą jest zastosowanie w modelu Amazfit T-Rex 2 czujnika PPG nowszej generacji – BioTracker 3.0, w którym znalazło się 8 elementów, w tym sześć fotodiod. Wspiera go też nowsze oprogramowanie, dostajemy więc zupełnie coś nowego. Specyfikację uzupełniają inne czujniki: przyspieszenia, żyroskopowy, geomagnetyczny, wysokościomierz barometryczny i czujnik oświetlenia zewnętrznego.
Ładne ekrany AMOLED to już znak rozpoznawczy zegarków Amazfit i nie inaczej jest w modelu Amazfit T-Rex 2. Wyświetlacz w nowym zegarku ma średnicę 1,39 cala, czyli jest nieco większy niż w poprzedniej generacji (1,3 cala). Wyższa jest też rozdzielczość 454 x 454 (vs. 360 x 360), co daje zagęszczenie 326 ppi.
Maksymalna jasność wyświetlacza ma sięgać nawet 1000 nitów, czego jednak nie jestem w stanie sprawdzić. Nie jestem też pewien tej wartości – jasność w pełnym słońcu wydaje się odpowiednia, by w wielu sytuacjach odczytać wskazania zegarka, jednak zdarzało się też wiele razy, że musiałem osłaniać tarczę, by sprawdzić wszystkie szczegóły.
Wśród wielu zmian, jakie przynosi nowa generacja zegarków T-Rex, jest też wreszcie sensowny sposób zarządzania tarczami. Wcześniej ich wybór był ograniczony do kilkunastu, które producent „zaszył” w aplikacji mobilnej. Zmiana na inne tarcze, tworzone przez niezależnych twórców była możliwa drogą naokoło – poprzez zewnętrzne aplikacje i nadpisanie wybranej tarczy fabrycznej.
Teraz sprawa wygląda o wiele lepiej. Amazfit T-Rex 2 pozwala pobierać tarcze z osobnego sklepu w aplikacji mobilnej, gdzie pojawia się coraz więcej nowych wzorów, w tym płatne. Nie ma co prawda tak dużego wyboru, jak w zegarkach z WearOS, ale jest lepiej niż dotąd.
Istotne jest też działanie tarczy Always On. Teraz można nie tylko wybrać domyślne tarcze – cyfrową lub analogową – ale także skorzystać z opcji „śledź tarczę”, która wyświetla podobny wzór, jak wybrana tarcza na głównym ekranie. Efekt jest różny, czasami są to tylko wskazówki lub cyfry, ale przynajmniej są stylistycznie spójne z główna tarczą.
Źródło zdjęć: Telepolis.pl