DAJ CYNK

Smartfon na apokalipsę. Nie potrzebuje zasięgu ani Wi-Fi, i tak działa (test)

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu


Wygląd i wykonanie

Gdy chińscy producenci smartfonów, jak Ulefone czy Doogee, stają na głowie, by dodać do swoich pancerniaków coraz dziwniejsze, wyróżniające elementy (dodatkowe wyświetlacze, wielkie głośniki, diody itd.), twórcy modelu Cat S75 postawili na prostotę i minimalizm. Tak duży, że w pierwszej chwili poczułem lekkie rozczarowanie – bo telefon wydał mi się nudny i bez pomysłu. Z czasem jednak zmieniłem zdanie, doceniłem surowość konstrukcji, a w takiej kategorii sprzętu najważniejsza jest przecież funkcjonalność.

Cat S75 wygląda trochę tak, jakby na zwykły telefon ktoś nałożył lekko niedopasowane, czarne etui. Cały tył i boki osłania jednolita pokrywa z twardego, matowego tworzywa. Po kilku próbach zdjęcia „etui” trzeba jednak przyjąć do wiadomości, że to stały element konstrukcji

Pozory mogą mylić, ale Cat S75 wiele wytrzyma. Telefon spełnia normy odporności na pył i wodę zgodnie ze standardami IP68 i IP69K, a producent deklaruje, że urządzenie wytrzyma zanurzenie nawet 5 m przez 35 minut – co jest niezłym osiągnięciem. 

Do tego smartfon spełnia wymogi testów wojskowych MIL-STD-810H, co oznacza m.in. wytrzymałość na skrajne temperatury z zakresu -30°C do 75°C przez nawet 24 godziny, a także odporność na działanie wilgoci i mgły solnej (odporność na rdzewienie) oraz wstrząsy. Do tego Cat S75 powinien znieść bez szwanku upadki na metal z wysokości 1,8 m.


Zewnętrzne elementy obudowy mają właściwości antybakteryjne, ponadto producent pozwala bez obaw myć telefon pod bieżącą wodą z wykorzystaniem mydła, można też użyć innych środków sanitarnych, jak alkohol. 

To całkiem niezłe parametry, które sprawią, że telefon sprawdzi się w trudnych warunkach. Jednocześnie Cat S75 zachowuje rozsądne wymiary 171 x 80 x 11,9 mm i masę 269 g, więc na tle wielu innych pancernych smartfonów nie jest ani przesadnie gruby, ani ciężki. Można go bez problemów chwycić jedną ręką i w miarę wygodnie obsługiwać, również wilgotną czy ubłoconą dłonią. Matowy tył obudowy, choć nie ma żadnych wypustek czy żłobień, które miałyby wzmacniać uchwyt, sprawdza się i nie ma obaw, by wyślizgnął się przez przypadek z ręki.

Jest tylko jeden element tej konstrukcji, który mnie trochę nie przekonuje. Ekran otoczony jest na całej długości rantem zabezpieczającym szkło przed uderzeniem na płasko. To bardzo dobrze, tylko rant jest ostry na krawędziach, przez co kciuk ciągle o niego zahacza, co jest nieprzyjemne – chyba że ktoś ma rękawiczki, bo Cat S75 zapewnia też obsługę w taki sposób. Dodatkowo w zagłębieniu wzdłuż rantu zbierają się zabrudzenia.

Cat S75 test

Na prawym boku obudowy znajdują się standardowe przyciski, ale w odwróconym porządku. Niżej jest dwuczęściowa regulacja głośności, za to znacznie wyżej – przycisk zasilania. Nie wiem, czym się kierował projektant telefonu. Żeby się dostać do zasilania, by np. wygasić ekran, trzeba wykonać kilka niewygodnych ruchów dłonią, łatwo też przypadkowo zmienić poziom głośności.

Cat S75 test

Na górnej części obudowy znajduje się dość tajemniczy, czerwony klawisz. To przycisk SOS, który jednak trzeba wcześniej aktywować w ustawieniach i przypisać do niego akcję, np. włączenie się satelitarnego komunikator Bullitt.

Na lewym boku pod plastikową zaślepką znalazło się gniazdo kart SIM (2x nano z opcjonalną zmianą na microSD), do którego nie potrzeba szpilki – można ją otworzyć paznokciem albo jakimś płaskim narzędziem.

Cat S75 test

Niżej znajduje się dodatkowy przycisk programowalny. Można do niego przypisać aplikację push-to-talk albo dwie akcje (dwukrotne naciśnięcie i przytrzymanie). Do wyboru są wszystkie aplikacje, w tym też np. latarka – to zawsze jest bardzo przydatne w takich telefonach.

Na dole obudowy znajdują się dwa grille, z czego jeden kryje głośnik. Między nimi znalazł się port USB-C bez zaślepki – wodoszczelny.

Umieszczony z tyłu czytnik linii papilarnych – w miejscu, którego nie używa już do tego celu chyba żaden producent poza Motorolą – działa całkiem sprawnie i nie miałem nigdy problemów z szybkim odblokowaniem ekranu. Wyjątkiem były sytuacje, gdy miałem mokre lub ubłocone ręce. 

Z istotnych elementów obudowy warto też odnotować obecność diody sygnalizacyjnej, umieszczonej z lewej strony nad ekranem. Jest jednak ona dość niewielka, a jej światło nie rzuca się bardzo w oczy. 


Ekran

Cat S75 wyposażony jest w ekran o przekątnej 6,58 cala w rozdzielczości Full HD+ (1080 × 2408) w proporcjach 20:9, co daje zagęszczenie rzędu 400 ppi.  Plusem jest wykorzystanie szkła Gorilla Glass Victus zapewniającego bardzo mocną ochronę przed zarysowaniami i uderzeniami, co jest uzupełnieniem wspominanych wcześniej właściwości odpornej obudowy.

Menu ustawień ekranu jest dość proste, nie ma w nim żadnych zaawansowanych opcji dostrojenia obrazu (np. żywy czy nasycony). Użytkownik musi więc przywyknąć do jednego trybu, co w telefonie pancernym nie jest wielką wadą – ten sprzęt ma po prostu działać w trudnych warunkach, za to niekoniecznie będzie wykorzystywany do oglądania filmów i gier. 

W telefonach outdoorowych bardziej istotna jest maksymalna jasność i pod tym względem Cat S75 wypada raczej przeciętnie. Smartfon zarówno w trybie manualnym, jak i automatycznym osiąga około 520 nitów – to maksymalna zmierzona wartość, choć możliwe jest, że w mocniejszym świetle słonecznym jasność jeszcze lekko wzrośnie. Na pewno nie w sposób spektakularny, bo podczas wędrówek terenowych w jasne dni widoczność ekranu pozostawiała nieco do życzenia. Mapę topograficzną będzie dobrze widać w każdych warunkach, ale już np. odczytanie treści dłuższej wiadomości może być kłopotliwe i wtedy lepiej poszukać cienia.

Ekran Cata S75 zapewnia pokrycie 90,9% przestrzeni sRGB i 76,2% gamutu DCI-P3. Smartfon nie zapewnia obsługi HDR. Temperatura barwowa bieli pozostaje na optymalnym poziomie 6500 K, a maksymalny poziom zniekształceń barw ΔE*00 nie przekracza przyzwoitego 1,85. W praktyce oznacza to, że Cat S75 zapewnia naturalne kolory i ładną, czystą biel, jednak nie zachwyca też nasyceniem i kontrastem. 


W ustawieniach znajdziemy ponadto podstawowe przełączniki jak podświetlenie nocne, regulacja jasności czy motyw systemowy, oraz sekcja, w której można zmienić odświeżanie obrazu w trzech trybach: 60 Hz, 120 Hz oraz adaptacyjne, Ten ostatni tryb w praktyce przełącza się w niektórych aplikacjach na 60 Hz, ale w większości wciąż utrzymuje wysokie 120 Hz. Dodatkowym atutem jest tryb rękawiczek.

Słabością ekranu w modelu Cat S75 jest nadmierna podatność warstwy dotykowej na działanie wody. Gdy np. pada deszcz i krople spadają na wyświetlacz, praktycznie nie da się wybrać żadnej funkcji, za to przypadkowo uruchamiane są aplikacje z pulpitu albo funkcje z menu. To spora wada w telefonie „w teren”.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Telepolis.pl

Źródło tekstu: Telepolis.pl