DAJ CYNK

Hammer Explorer Pro: mój prawie ulubiony pancernik

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

System 

Hammer Explorer Pro domyślnie sprzedawany jest z Androidem 10 w czystej wersji, chociaż oczywiście producent dołożył trochę od siebie. Ikony w menu są kwadratowe, na rozwijanym pasku powiadomień mają kolor cyjanowy – co ciekawe, można to zmienić w ustawieniach po włączeniu opcji programistycznych. W menu z aplikacjami nie ma praktycznie żadnych zbędnych aplikacji – jest standard Androida i dodatki własne Google

Producent Hammera dodał tylko kilka własnych ikonek: aplikację do aktualizacji systemu (przyszła jedna w czasie testów), aplikacje do obsługi eSIM, w tym Airalo, a także pakiet „narzędzi pancernikowych”, jak kompas, latarka, poziomica, wskaźnik laserowy czy czujnik powietrza.  

Wspomniałem o aplikacji z aktualizacjami… Producent często przekonuje, że jego smartfony mogą liczyć na stałe poprawki. Takie zapewnienie pojawiło się już rok temu, jednak chyba coś nie do końca się udaje – np. w poprzednim Hammerze Explorer od dnia premiery pojawiły się bodajże dwie większe aktualizacje w krótkim czasie po premierze, a ostatnia poprawka bezpieczeństwa pochodzi z lipca 2020. W Explorerze Pro – z września 2020 i obawiam się, że tu również może być podobnie. Trudno chyba też liczyć na Androida 11, obym się mylił.

Niestety, muszę ponarzekać na jeszcze jedno. Podobnie jak w testowanym przeze mnie wcześniej Hammerze Blade 3, także w Exlorerze Pro dała się zauważyć  zbyt agresywna optymalizacja pracy baterii. Część z tych ustawień to standardowe mechanizmy Androida (np. optymalizacja baterii), ale niektóre to już raczej dzieło mPTech. W rezultacie niektóre aplikacje nie wysyłały powiadomień (np. Messenger, Xiaomi Home), inne robiły to z opóźnieniem. Na szczęście współpraca ze smart zegarkami przebiegała bez zarzutów – a tego się obawiałem, gdyby smartfon ubijał ich synchronizację.

Czujnik powietrza

Wśród narzędzi, w które uzbrojony został Hammer Explorer Pro, znalazł się też czujnik jakości powietrza. Jego wlot znajduje się na prawym boku obudowy, a do analizy wykorzystywana jest aplikacja we wspomnianym terenowym narzędziowniku. Taki czujnik może się w teorii przydać na przykład podczas pracy w trudnych warunkach (pod ziemią, w środowisku przemysłowym, podczas remontu w domu), podczas eksploracji jaskiń i starych bunkrów i w tym podobnych miejscach.

Czujnik podaje wskazania zawartości lotnych związków organicznych TVOC wyrażany w mgm3 (np. opary lakierów, lakierów i farb, ulatniające się gazów itd.), natomiast drugi wskaźnik to równoważnik dwutlenku węgla  CO2eq wyrażany w ppm. Obydwa te wskaźniki mogą się przydać w sytuacjach niebezpiecznych dla zdrowia i nawet gdy nie wiadomo, jak w praktyce interpretować wskazania liczbowe, to z pomocą przychodzą oznaczenia kolorystyczne.


Gdy na ekranie widać niebieską lub zieloną aurę wokół cyfr, jest dobrze. Żółta już oznacza niepokojące stężenie, a czerwona – zagrożenie. Wtedy też włącza się alarm świetlny – dioda aparatu zaczyna mrugać, nie pozostawiając wątpliwości. To fajne narzędzie, chociaż przed jego użyciem warto przeprowadzić wstępną kalibrację i dać czujnikowi 10 minut na dokładny pomiar. Ten wymóg może trochę utrudnić aktywne wykorzystanie aplikacji, bo najlepiej, gdy jest ona cały czas na pierwszym planie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News