DAJ CYNK

Huawei Mate 20 Lite - test kolejnego przedstawiciela udanej serii smartfonów

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Testy sprzętu

Wyświetlacz



Wcięcie w ekranie często bronione jest tym, że dzięki niemu ikony na górnej belce nie zabierając nam przestrzeni na wyświetlaczu. Argument jest dobry, o ile faktycznie mamy miejsce na te ikony. Mate 20 Lite tego miejsca nie ma. Na prawo od wcięcia mieści się tylko godzina, ikona akumulatora i stan jego naładowania. Po lewej mamy ikonę zasięgu i maksymalnie trzy powiadomienia. Pozostałe ikony dosłownie znikają we wcięciu.

Ekran, oczywiście w swojej półce cenowej, jest bardzo dobry. Kolory są ładne i wyraziste, pomimo zimnej charakterystyki panelu. To powoduje też, że wyświetlana biel nie wpada w odcienie żółci, a przy tym czerń też jest całkiem nieźle odwzorowywana. Wyświetlacz jest czytelny w każdych warunkach i pod dowolnymi kątami oraz wzorowo reaguje na dotyk.

Interfejs

Mate 20 Lite pracuje pod kontrolą najnowszej (dostępnej w momencie pisania testu) wersji nakładki Huaweia. W stosunku do poprzedni wersji największą zmianą jest widok aplikacji Wiadomości. Wątki są nazwane chatami i w oknie rozmowy możemy otwierać przesyłane linki. Pojawiły się też dodatkowe opcje, takie jak ustawianie osobnych powiadomień dla poszczególnych osób, możliwość przełączania się między ciemnym i jasnym motywem oraz obsługa wiadomości z poziomu komputera.



Reszta zmian jest w zasadzie kosmetyczna i często niemal niezauważalna. Do najważniejszych z nich możemy zaliczyć płynniejsze animacje systemowe, co jest widoczne w bezpośrednim porównaniem z modelami Lite pracującymi pod kontrolą starszej wersji nakładki.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News