Głośnik do połączenia ze smartfonem lub innym kompatybilnym źródłem wykorzystuje łączność Bluetooth 5.0. Nie ma NFC, które ułatwiłoby proces parowania, ale w sumie nie jest to konieczne, bo ten i tak jest banalnie prosty. Wystarczy przytrzymać dedykowany przycisk, by przejść do trybu parowania i dodać urządzenie z poziomu komórki.
W przyszłości łączenie powinno się odbywać automatycznie, choć przełączając się między różnymi źródłami działa to różnie. W moim przypadku Emberton uparł się, żeby łączyć się wyłącznie z moim służbowym laptopem, w związku z czym za każdym razem, kiedy chciałem podłączyć telefon, musiałem robić to ręcznie.
Obsługa urządzenia odbywa się w całości z poziomu uniwersalnego przycisku na obudowie. Klikając po środku działa on jak play/pauza, naciskając z lewej lub prawej możemy przełączać się między utworami, a góra i dół regulują głośność. Pomysł fajny, realizacja trochę gorsza – całość była bardzo chybotliwa i działała niezbyt precyzyjnie, przez co czasem rejestrowane było niewłaściwe polecenie.
Producent nie przewidział obsługi urządzenia za pomocą dedykowanej aplikacji. Szkoda, bo w sprzęcie tej klasy byłoby to mile widziane – otworzyłoby drogę do zmiany ustawień, equalizera czy chociaż aktualizacji oprogramowania urządzenia.
Jedna rzecz, która niesamowicie dawała mi się we znaki podczas korzystania z urządzenia, a którą bez problemu rozwiązałaby dedykowana aplikacji, to bardzo szybki czas usypiania głośnika, kiedy nie odtwarzamy akurat żadnych dźwięków. Wynosi on 10 minut, co przy moim trybie korzystania z głośnika, gdzie często zastępował mi on głośnik laptopa lub był ustawiony gdzieś w rogu na półce, okazało się czasem zdecydowanie zbyt krótkim. Wystarczyło spauzować muzykę, żeby odbyć krótką rozmowę telefoniczną, by na nowo trzeba go było włączyć, połączyć ze źródłem itd.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne