DAJ CYNK

Marshall Emberton - rockowa bestia w maleńkim głośniku

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Brzmienie i jakość dźwięku

Po podłączeniu głośnika do telefonu lub komputera pewnym zawodem może się okazać uboga obsługa kodeków. Jak się okazuje wspierany jest wyłącznie kodek SBC – o aptX, AAC oraz innych kodekach oferujących wyższą jakość dźwięku możemy zapomnieć.

Czas przejść do tego jak Marshall Emberton gra i nie mam zamiaru trzymać nikogo w niepewności – gra fenomenalnie. Chwilami trudno wręcz uwierzyć, że mamy do czynienia z takim maleństwem, bo wydobywający się z niego dźwięk przypomina raczej porządne głośniki półkowe. To granie na planie V; rozrywkowe, bezpośrednie i z solidną na jak na sprzęt tych gabarytów podstawą basową.

Marshall Emberton

Głośnik z powodzeniem radzi sobie z większością gatunków muzycznych, jednak najlepiej czuje się w muzyce rozrywkowej. Być może zaczyna tu działać magia logo, ale osobiście najbardziej lubiłem w jego wykonaniu klasycznego, ciężkiego rocka, który brzmiał szalenie energicznie. Dodatkowo muzykalny charakter Embertona sprawia, że jest on stosunkowo wyrozumiały dla słabszych realizacji.

Nie będę ukrywał – podoba mi się to, co inżynierowie Marshalla zrobili z niskimi tonami Embertona. Jak łatwo się domyślić, nie mają one szczególnie głębokiego zejścia, bo w przypadku tak małego głośniczka jest to w zasadzie niemożliwe. Jest to jednak w gruncie rzeczy jedyna rzecz, którą mogę tutaj skrytykować. Tony niskie podkreślone zostały w midbassie, są masywne i wyraźnie dociążają brzmienie, rekompensując tym samym brak najniższych partii. Pozostają jednak przy tym przez cały czas pod kontrolą, nie wylewając się na średnicę.

Tony średnie są wyraźnie wycofane, przynajmniej w swoich niższych rejestrach. Całe brzmienie zyskuje przez to na klarowności, zbaczając jednak nieco w kierunku grania chłodnego. Daje to o sobie znać szczególnie w przypadku wokali, które są bardzo wyraźne i zawsze na pierwszym planie, ale brakuje im ciepła. Albo mówiąc inaczej – kojące, intymne granie nie jest mocną stroną małego Marshalla. No i trudno mieć mu to za złe – tu ma być pazur i energia. No i jest. Czy to w rockowych wokalach, czy gitarach elektrycznych, które mają fenomenalny „drajw”.

Tony wysokie są wygładzone, a dzięki temu całkiem przyjemne w odbiorze. Nie wysuwają się na pierwszy plan, grając raczej drugie skrzypce względem basu, a w pewnym sensie także średnicy. Jest ich jednak dużo w sensie czysto ilościowym, w związku z czym podczas słuchania przy dużych głośnościach mogą powodować zmęczenie. Warto odnotować, że w przypadku wokali pojawia się delikatna tendencja do sybilizacji, jednak nie powinna ona popsuć odbioru muzyki.

Marshall Emberton

Separacja dźwięków wypada świetnie. Dynamika trochę gorzej, ale nie mam o to pretensji, bo właśnie dzięki mocnej kompresji głośnik gra tak dobrze mimo swoich mikrych rozmiarów. Podobnie nie ma co liczyć na jakąkolwiek przekonującą scenę – wszystkie dźwięki dochodzą do nas z jednego punktu, a inżynierowie ewidentnie nawet się nie silili, by stworzyć jakąkolwiek iluzję przestrzeni (a jeśli próbowali... cóż, nie wyszło). No ale znowu – mamy do czynienia z malutkim pojedynczym głośnikiem, więc trudno takich rzeczy od niego oczekiwać.

Co do głośności maksymalnej, nie dajcie się zwieść – to maleństwo to szatan. Samemu słuchałem muzyki na ok. połowie głośności. Przy maksimum można już rozkręcić przyzwoitą imprezę i nieźle zdenerwować sąsiadów. Trzeba jednak pamiętać, że ze względu na maleńkie gabaryty głośnika wraz ze wzrostem odległości i głośności w przekazie coraz bardziej brakuje niskich tonów. W efekcie Emberton najlepiej sprawdza się w roli głośnika bliskiego pola.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne