Patrząc na cenę Microsoft Surface 8 Pro to po każdym elemencie urządzenia można oczekiwać najwyższej jakości. To samo tyczy się ekranu. Niestety, już na papierze wyświetlacz może budzić wątpliwości. Firma z Redmond nie zdecydowała się na zastosowanie ani matrycy mini-LED, ani nawet OLED. Być może ta pierwsza była wciąż za droga, a druga budziła obawy o wypalanie stałych elementów interfejsu Windowsa 11, jak np. pasek zadań. Dlatego Surface 8 Pro ma jedynie panel LCD.
Ekran ma przekątną 13 cali. Przy proporcjach 3:2 oferuje rozdzielczość 2800 × 1920 pikseli, czyli dokładnie tyle samo, ile poprzedni model. Jedyne usprawnienie to zwiększenie częstotliwości odświeżania z 60 do 120 Hz. Tutaj jednak jest pewien haczyk, ponieważ domyślnie włączona jest ta niższa wartość. Trzeba przejść do ustawień ekranu i aktywować 120 Hz, aby korzystać z pełni możliwości wyświetlacza.
Na oko ekran prezentuje się bardzo dobrze. Kolory są żywe, dobrze odwzorowane, a ekran wystarczająco jasny, aby komfortowo pracować nawet przy większym nasłonecznieniu. Nie zauważyłem też żadnych problemów z równomiernością podświetlenia. Wiadomo jednak, że ekran to nie jest coś, co można oceniać na oko. Dlatego złapałem za kolorymetr, aby dokładniej sprawdzić odwzorowanie kolorów.
Jest nieźle, ale nie jest rewelacyjnie. Ekran Microsoft Surface 8 Pro w około 95% pokrywa paletę barw sRGB. W przypadku Adobe RGB oraz DCI-P3 to już tylko 65 i 67%. Powiem szczerze, że oczekiwałem więcej. Maksymalny ΔE to z kolei 2,14, ale średni to zaledwie 0,4. Zmierzona jasność maksymalna to 460 cd/m2, kontrast wynosi 1280:1, a temperatura bieli to 6001K. To wszystko przyzwoite wyniki, ale nie w urządzeniu za ponad 8 tys. zł (z akcesoriami). Dlatego Microsoft Surface 8 Pro, pomimo rysika i dużej funkcjonalności, nie najlepiej nadaje się do profesjonalnej pracy kreatywnej, jak obróbka zdjęć czy cyfrowa grafika.
Źródło zdjęć: Damian Jaroszewski (NeR1o)