DAJ CYNK

Philips Brilliance 439P – test monitora superwide dla fotografa grającego po godzinach

Anna Rymsza (Xyrcon)

Testy sprzętu


Jakość obrazu, tryby wyświetlania

Mam tu do dyspozycji matrycę VA LCD z podświetleniem LED i systemem redukującym migotanie. Powierzchnia kryjąca matrycę jest matowa, dobrze redukuje odbicia, ale jest też na tyle gładka, by nie zaburzała kolorów. Kąty widzenia to 178° w pionie i w poziomie. Nie stanowią żadnego problemu, gdy już znajdzie się sweetspot – idealną odległość od monitora, z której krzywizna idealnie otacza głowę. Wtedy kolory są perfekcyjne, a nietypowa geometria nie powoduje nieprzyjemnego wrażenia, że wszystko się pokrzywiło. Podstawą jest, by nie siedzieć z nosem w matrycy – wtedy kolory na jej bokach mogą się zniekształcić.

Regulacja koloru i jasności obrazu zadowoli wymagających użytkowników. Można ręcznie dobrać temperaturę kolorów (w tym domyślne sRGB), jest też regulacja kanałów RGB. Poza tym oczywiście jasność, kontrast, gamma i ostrość. Do multimediów warto włączyć HDR (w tym VESA HDR 400) i ewentualnie SmartResponse, który zmniejszy czas reakcji monitora. Ta druga funkcja przyda się także przy graniu – rzeczywiście w dynamicznych scenach jest delikatna różnica (sprawdzałam na ślepej próbie), którą wprawiony gracz zauważy. Po podłączeniu komputera do grania przez DisplayPort mogłam skorzystać też z AdaptiveSync. Częstotliwość odświeżania obrazu w pionie na tym monitorze to maksymalnie 100 Hz. Obraz jest przyjemnie płynny, ale wiem, że graczy poważnie podchodzących do kwestii sprzętu to nie zadowoli. Ja jednak pogrywam po godzinach i to w gry niezbyt dynamiczne, więc jestem uradowana.

Philips Brilliance 439P – przyciski sterowania

W codziennej pracy korzystam z trybu SmartUniformity, który ujednolica podświetlenie na podstawie tego, co jest aktualnie wyświetlane na ekranie. Dzięki temu monitor nigdy nie jest za jasny, gdy pracuję wieczorami. Na słoneczne dni polecam SmartContrast, który podnosi jasność podświetlenia, gdy na monitorze pojawiają się jasne elementy. Poza tym są tu predefiniowane ustawienia do filmów, gier, biura, ekonomiczny i tak dalej. Ciekawostką jest tryb do czytania, który może spodobać się osobom chcącym skupić się na tekście w słoneczny dzień – obraz jest czarno-biały i bardzo jasny. Jest też tryb obniżający emisję niebieskiego światła, który delikatnie zażółca obraz. Efekt jest niestety na tyle widoczny, że nie da się tak pracować cały czas, jeśli w grę wchodzi fotografia. Zresztą wolę kontrolę na poziomie systemu operacyjnego, gdzie mam więcej parametrów do wyboru i możliwość szybkiego wyłączenia filtrów.

Do profilowania monitora skorzystałam ze standardowego trybu sRGB. Odwzorowanie kolorów okazało się bardzo dobre. Średnia ΔE wynosi zaledwie 0,5, maksymalna ΔE to 1,3. Mieścimy się więc poniżej 2, a nawet zbliżamy się do 1. To wyniki godne monitora do obróbki zdjęć. Następnie skorzystałam ze wbudowanej kontroli RGB, by wykonać kontrolę przestrzeni barw. Tu również Philips Brilliance 439P stanął na wysokości zadania. Pokrycie przestrzeni sRGB w takim pomiarze wyniosło 99,9%, więc do ideału brakuje tylko ciut-ciut. Gamut monitora obejmuje 127,5% przestrzeni sRGB i 90,3% DCI-P3.

Na takiej przekątnej spodziewałam się problemów z nierównym podświetleniem, ale również nie mam nic do zarzucenia matrycy. Pomiar wykazał jednak ciekawą nierówność. Najciemniej jest nad logo Philips. Producent deklaruje, że jasność tego modelu to 450 nitów. Większość jego powierzchni mieści się w zakresie 460-480 nitów (pomiar na bieli) z różnicami na poziomie 4% między środkiem i rogami. Nad znaczkiem zaś pomiar wykazał 443 nity (odchylenie o 9% od centralnego punktu ekranu o jasności 468 nitów). To wynik dość dla mnie niespodziewany, bo nie widzę żadnych nierówności, nawet gdy oglądam jednolite kolory. Przez to raczej nie polecę tego monitora wymagającemu grafikowi, który przygotowuje materiały na przykład do druku czy pracuje z koloryzacją produkcji filmowych, ale do wywoływania zdjęć do recenzji sprzętów nadaje się perfekcyjnie.

Pobór mocy monitora bardzo zależy od parametrów pracy matrycy i tego, co na niej wyświetlę. Standardowa praca biurowa (statyczne obrazy) w trybie ekonomicznym to pobór mocy rzędu 40 W. Przyzwoicie.

Mój ulubiony tryb SmartUniformity zużywa nieco więcej energii – około 50 Watów. Bardzo jasne tryby do obróbki zdjęć, oglądania filmów i grania to już około 80 W. Wyższego poboru mocy nie zaobserwowałam na żadnej konfiguracji i myślę, że to maksimum, jakie może pobrać sam monitor. Oczywiście do tego trzeba doliczyć zasilanie peryferiów i być może również laptopa tak jak w moim przypadku.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: wł.

Źródło tekstu: wł.