Sony Xperia 5 III to atrakcyjny wizualnie smartfon, który także – jak na współczesne standardy – jest stosunkowo mały i lekki (waży tylko 168 g). Japończycy wykorzystali tu wysokiej jakości materiały i złożyli wszystko dbając o najdrobniejsze detale. Szkoda tylko, że błyszcząca obudowa tak łatwo się brudzi. Xperia 1 III przynajmniej ma matowy tył.
Najnowsza „Piątka” ma zaokrąglone wszystkie krawędzie, dzięki czemu bardzo dobrze leży w dłoni. Jest jednak dosyć śliska, co może być problemem w zimie w przypadku niektórych rękawiczek.
Z tyłu urządzenia wyróżnia się podłużna „wyspa” fotograficzna, umieszczona w lewym górnym narożniku. Zawiera ona trzy obiektywy fotograficzne. Powyżej tego wszystkiego producent umieścił lampę błyskową LED oraz czujnik podczerwieni RGBC.
Prawie całą powierzchnię przedniego panelu zajmuje prostokątny wyświetlacz z minimalnymi zaokrągleniami na rogach. Jego powierzchnia nie jest zakłócona żadnym wcięciem czy wycięciem, ponieważ obiektyw przedniego aparatu znajduje się w ramce nad ekranem. Tam też są czujniki – zbliżeniowy i oświetlenia. Przy dolnej i górnej krawędzi znajdują się podłużne wyloty głośników. Xperia ma też diodę powiadomień.
Xperia 5 III ma gniazdo audio Jack 3,5 mm, które znajduje się na górze, razem z otworem jednego z mikrofonów. Otwór kolejnego mikrofonu, a także port USB-C są na dole.
Prawy bok należy do przycisków, których jest tu aż 5. Idąc od góry są to dwa przyciski głośności (połączone ze sobą), przycisk zasilania, przycisk asystenta głosowego oraz dwustopniowy przycisk aparatu. Ten ostatni wyróżnia smartfony Sony spośród produktów innych firm. Na lewym boku znajdziemy wysuwaną tackę na karty (2 x nanoSIM lub nanoSIM + microSD).
Testowany smartfon firmy Sony ma czujnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania na prawym boku obudowy. To według mnie najlepsze miejsce na ten element wyposażenia, dlatego jest dla mnie dużą zaletą tej Xperii. A gdy dodamy do tego sprawne i szybkie działanie, mamy zestaw idealny.
W ustawieniach Xperii 5 III nie znalazłem funkcji rozpoznawania twarzy, podobnie jak w „Jedynce”.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak / Telepolis