DAJ CYNK

Test sportowego smartwatcha Polar M600

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

W moje ręce trafił jeden z najbardziej "wypasionych" przedstawicieli sportowych smartwatchy - Polar M600. Nie ukrywam, że byłem bardzo ciekawy jak taki sprzęt działa w praktyce, więc pomimo perspektywy bólu w kolanach z zapałem zabrałem się za intensywne testowanie.



Firma Polar jeszcze kilka tygodni temu była mi całkowicie obca. Jak się okazało, jest to producent profesjonalnego sprzętu sportowego, w tym przede wszystkim różnego rodzaju monitorów aktywności fizycznej. W moje ręce trafił najbardziej "wypasiony" przedstawiciel takich urządzeń - smartwatch Polar M600. Nie ukrywam, że byłem bardzo ciekawy jak taki sprzęt działa w praktyce, więc pomimo perspektywy bólu w kolanach z zapałem zabrałem się za testowanie.

Zestaw i najważniejsze cechy zegarka

Zegarek został zapakowany w całkiem spore pudełko pokryte masą informacji na temat jego funkcji. Cienki karton w porównaniu obrazkami wyglądał trochę tandetnie, jak tanie chińskie nawigacje, ale w końcu nie oceniamy tu opakowania. W środku, obok elektroniki zegarka, znalazłem dwa silikonowe paski (czarny i krwistoczerwony), kabel USB z niestandardowym złączem ładowania oraz standardowy pakiet instrukcji.

Najważniejsze szczegóły specyfikacji:

  • wymiary 45 x 36 x 13 mm i masa 63 gramów, wodoszczelna obudowa zgodnie z normą IPX8 (można w nim pływać na głębokości do 10 metrów),
  • dotykowy wyświetlacz TFT o przekątnej 1,3 cala i rozdzielczości 240 x 240 pikseli, pokryty szkłem Gorilla Glass 3,
  • dwurdzeniowy procesor MediaTek MT2601 taktowany zegarem 1,2 GHz, 512 MB pamięci RAM i 4 GB pamięci wewnętrznej,
  • system Android Wear 2.0,
  • łączność Bluetooth 4.2, Wi-Fi (b/g/n), GPS i Glonass,
  • akcelerometr, czujnik światła, żyroskop, optyczny pulsometr z sześcioma diodami,
  • litowo-jonowy akumulator o pojemności 500 mAh.



Wygląd i wykonanie

Pomimo dużych wymiarów zegarek jest wygodny. To zasługa szerokiego, bardzo rozciągliwego paska z dużym zakresem regulacji jego długości. Jest on bardzo miękki, dzięki temu nawet przy mocnym zaciśnięciu nie powoduje dyskomfortu. Na początku bałem się, że nie będę w stanie na co dzień wygodnie korzystać z zegarka, ponieważ po kilku interwencjach chirurgicznych w ostatnich latach lewa ręka szybko zaczyna mi drętwieć jeśli mam na niej zbyt ciasno zapięty pasek. Tutaj nic takiego nie wystąpiło zarówno podczas codziennego użytkowania, jak i uprawnia sportu, kiedy pasek był zdecydowanie mocniej zapięty. Co ważne, ręka nie parzy się pod zegarkiem. Wadą paska w czarnym wariancie jest duża podatność na zabrudzenia. Miękka guma bardzo szybko pokrywa się kurzem i wystarczy wyjść z domu, a już po kilkunastu minutach czarne krawędzie robią się ciemno szare.



Cała konstrukcja składa się z dwóch elementów. Wymiennego paska oraz właściwego urządzenia, które w nim montujemy. Elektronika nie jest zbyt majestatyczna. Można wręcz powiedzieć, że jest bardzo surowa i wygląda trochę jakby była niedokończona, ale prawie wszystkie niewyjściowo wyglądające elementy są schowane w pasku. Dlaczego prawie? Cztery śruby umieszczone na spodzie urządzenia wyglądają trochę jakby były niedokręcone. Oprócz nich na spodzie znajdziemy sporych rozmiarów pulsometr oraz niestandardowe, magnetyczne gniazdo ładowania. Z góry z kolei, obok dotykowego, kwadratowego ekranu, mamy przycisk w dolnej części lewego boku obudowy (standardowy przycisk urządzeń z Android Wear) oraz programowalny przycisk funkcyjny pod ekranem. Standardowo jest to skrót do aplikacji Polar, ale jego funkcję możemy dowolnie modyfikować. Z przodu urządzenia znajdziemy też dwa otwory, lewy wygląda jak głośnik, ale na pewno nim nie jest, bo zegarek nie wydaje żadnych dźwięków, a prawy to mikrofon.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News